Nieźle wkurzona przecisnęłam się
przez tłum gapiów. Równiutko z dzwonkiem weszłam do klasy. Temat dzisiejszej
lekcji nie zapowiadał się ciekawie. Alkany i alkeny – tak tego mi było trzeba –
pomyślałam z sarkazmem. Bardzo entuzjastycznie podeszłam do tej lekcji. Wciąż
wkurzona otworzyłam zeszyt niemalże rzucając go na ławkę. Alice i Elizabeth
wymieniły ze sobą znaczące spojrzenia. Przez 45 minut męczarni, zdążyłam już
troszkę ochłonąć. „Nie należy oceniać książki po okładce”. Tak to jak
najbardziej trafna uwaga. W przeciągu
tych kilkudziesięciu sekund podczas naszej pierwszej rozmowy, bardzo stracił w
moich oczach. Wciąż wkurzona, choć nie tak jak na początku chemii, wyszłam w
towarzystwie przyjaciółek.
-Coś się stało? – zapytała Alice.
-Nie –bąknęłam pod nosem. „Po prostu debil” – mruknęłam jeszcze ciszej
zaciskając dłonie w pięści.
- Chyba coś się zdarzyło pod czas
naszej nie obecności, bo zaraz krew cię zaleje. – Zauważyła Elizabeth
uświadamiając przy tym Alice. Obie wciąż z wielkim zaciekawieniem wlepiały we mnie oczy.
-A żebyście wiedziały! Wielki pan
się znalazł … - warknęłam.
-To o co w końcu chodzi? – Zapytała
coraz bardziej ciekawa Alice.
- Idę sobie korytarzem i napotkałam
tego kretyna! Powiedział, żebym się nie wychylała, bo niechcący –tutaj dałam
nacisk na słowo „niechcący”- zawadziłam o jakże wielmożnego panicza! A i dodał,
że mogę mieć spiny z innymi. Myślałby kto?!
-Ale kto taki? – Zapytała Elizabeth
łapiąc mnie za rękę, abym się trochę rozluźniła.
- Ten cały Harry ! Książę tej
szkoły! –Wymachiwałam rękami jak głupia. Nie mogłam się pogodzić, że tacy
ludzie stąpają po ziemi.
-Książę? Hmm … widzę, że już dałaś
mi ksywkę. – Usłyszałam znany mi już ton głosu, choć wyczuwałam w nim odrobinkę
ironii. Obróciłam się szybko zaskoczona przebiegiem akcji.
- Zastanawiałam się nad przydomkiem.
Pasuje ci „ wpatrzony w siebie książę” czy bardziej” Książę wielkie ego?” .
Nie! Już wiem „Bezczelny książę kretyn”. Które ci najbardziej odpowiada? –
Starałam patrzeć na niego ze złością, ale gdy tylko zobaczyłam jego zielone
oczy zapomniałam, co miałam powiedzieć. Ba! Zapomniałam jak mam na imię. On
uśmiechnął się łobuzersko. Zatkało mnie, bo jeszcze nigdy wcześniej nie
widziałam takiego uśmiechu. Poczułam, że nogi wypchane mam watą. Nie
przestawałam na niego patrzeć, po prostu czekałam na dalszy rozwój naszej
rozmowy.
- Cóż nie powiem masz charakterek,
jak coś to wybieram wariant numer trzy- posłał mi jeszcze jeden uśmiech.-
Sądzę, że nie powinnaś tak pochopnie wyciągać wniosków. To była tylko taka
koleżeńska rada. – Powiedział to podejrzanie życzliwie opierając się o ścianę.
Nie powiem dawało to całkiem niezły efekt.
Jakby tego było mało ręce włożył do kieszeni wzruszając przy tym ramionami. Oczy zalśniły mu niczym oczy małego szczeniaczka, błagającego o jeszcze jedną kość. Zatkało mnie. Przede mną stał teraz młody bóg, niczym model pozujący do sesji.
-Sądzę, że nie obchodzi mnie twoje
zdanie. Żegnam panicza! – Odwróciłam się szybko, żeby nie stracić przytomności.
Czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie.
-Żegnam księżniczkę - usłyszałam za sobą rozbawiony głos Harry’ego.
Odwróciłam się jeszcze na parę sekund posyłając mu lodowate spojrzenie.
-Co teraz mamy? – Zapytałam
rozeźlona.
-Hmm … Angielski –opowiedziała zdezorientowana
Elizabeth.
-To chodź cie szybciej, bo zaraz
dzwonek. – Przyspieszyłam tępo naszych kroków.
- Więc o to chodzi … - Powiedziała
jakby do siebie Elizabeth.
-No, no nie powiem całkiem
sympatyczne pierwsze spotkanie – zaśmiała się Alice. Tylko mi wcale do śmiechu
nie było. Angielski minął szybko. Zaraz po nim udałyśmy się na stołówkę. Złe
emocje powoli uchodziły ze mnie, niczym powietrze z przekłutego balonu. Weszłam
na stołówkę bacznie rozglądając się wokół. Siedział tam, gdzie zwykle. Otoczony
grupką dziewczyn jadł frytki. Jego kolega Niall flirtował z jakąś brunetką.
Widać, że nie był nią zainteresowany, ale za to ona, była wniebowzięta. Harry
łobuzersko oparty o krzesło udawał mało zainteresowanego. Widać przyglądałam im
się dość długo, bo Alice zaczęła szturchać mnie łokciem.
- Y y ? Co? Coś mówiłaś? –Powiedziałam
to tak, jakbym dopiero co wstała. Sama zdziwiłam się tym faktem.
-Tak! Od 5 minut nawijam ci o
wycieczce, a ty mnie masz gdzieś –oburzyła się Alice. Spojrzałam na nią pół
przytomnym wzrokiem. Dziewczyna świdrowała mnie swoimi oczami. Wyczułam, że
poczuła się zignorowana.
-Przepraszam myślami jestem… gdzieś
indziej –moje usprawiedliwienie było mało skuteczne. Alice popatrzyła na mnie marszcząc czoło, a
zaraz po tym uniosła jedną brew.
-Tak, zapewne na Majorce z tym
gburowatym typkiem – wskazała oczami Harry’ego.
-Wcale że nie, bo wybraliśmy Karaiby
–uśmiechnęłam się. –Zresztą co to ma do rzeczy? Alice również zaszczyciła mnie
swoim bielutkim uśmiechem.
-Nic, ale nie uważasz, że trochę
przesadzasz? Gapisz się tam, jak narkoman na odwyku, który zobaczył leżącą
przed nim marihuanę. – Sama zaśmiała się ze swojego porównania. Nie powiem
kąciki moich ust również lekko zadrżały. Gorący rumieniec pojawił się na moich
policzkach.
-Uważam, że nie masz racji. Po
prostu patrzę się tam tylko i wyłącznie dlatego, że nie mogę się nadziwić : jak
głupie są te dziewczyny. Dają się omamić i tylko wzdychają i trzepoczą swoimi
rzęsami - żałosne. – Parsknęłam, aby dodać mojej wypowiedzi mocniejszego
akcentu i pokazać Alice moje zgorszenie do tej sprawy.
-Taaak –przeciągnęła Alice
wywracając oczami- bo ty byś tak nie robiła?
-Nie –odpowiedziałam krótko i
stanowczo.
-Założę się, że przy pierwszej lepszej okazji, zrobiłabyś
to samo, co te według ciebie : głupie dziewczyny –zaśmiała się cicho popijająk
łyk coli.
-Pewnie masz racje tylko, że ja
dodałabym od siebie jeszcze głupi chichot. Wiesz ten, które mają te głupiutkie
blondynki z filmów, żeby podkreślić moją atrakcyjność.– Powiedziałam to z taką
powagę, że obie wybuchłyśmy śmiechem. Cała paczka przy stoliku jak jeden mąż
popatrzyła na nas. Bella, do której nie pałałam zbytnio pozytywnym uczuciem
parsknęła wzruszając ramionami, jakbyśmy zrobiły coś odrażającego. Szybko
wbiłam wzrok w mój obiad i odczekałam, aż spojrzenia zniknęły. Popatrzyłam na
Alice i znowu , choć tym razem cichutko parsknęłyśmy śmiechem. Nagle moją uwagę
przyciągnęła rozmowa Mady z Bellą. Mady odgarniając swoje ogniste włosy z czoła
zdawała relację Belli.
- Wiesz zaczęliśmy tak zwyczajnie –
hej –cześć, co tam w szkole i takie tam. W końcu dyskretnie jak mi doradziłaś
zeszłam na temat balu.
-I co ?-Przerwała jej z niezwykłą
ciekawością Bella.
-Ciii nie przerywaj mi -skarciła ją
spojrzeniem poczym zaczęła kontynuować.- Pieprzył coś bez sensu, więc postanowiłam
przejąć inicjatywę. Zapytałam go z kim idzie, ale on odpowiedział mi jedynie, że
jest jeszcze dużo czasu. – Obie spojrzały na stolik Niall’a i Harry’ego. W ich
oczach dostrzec można było utęsknienie, a zarazem i pragnienie. No tak bogate
dziewczynki, w końcu natknęły się na coś, czego bogaci rodzice nie mogli kupić.
Obie westchnęły i znów pochyliły się ku sobie.
-Czyli dał ci kosza? –Zapytała Bella
lekko usatysfakcjonowana.
- To jeszcze nie koniec-
odpowiedziała jej jakby groziła, że ją zabije. Sama się wzdrygnęłam słysząc jej
zjadliwy ton.
-Prędzej czy później i tak będzie
mój-uśmiechnęła się blado.
-Mi podoba się ten jego kolega. Ten
blondynek – oparła głowę o rękę i westchnęła głęboko zatracając się we własne
myśli. Przyglądałam im się jeszcze przez chwilkę, poczym stwierdziłam, że nie
ma sensu i zabrałam się za mój obiad. Czyli Mady miała chrapkę na Harry’ego . W
sumie dziwiłam się chłopakowi, że odrzucił względy takiej dziewczyny, ale jak
najbardziej się z tego cieszyłam. „ Dobrze jej tak” - uśmiechnęłam się sama do
siebie. Po niecałym kwadransie jedzenia wstałam od stolika i poszłam w kierunku
pań, z siatkami na głowach. Idąc przez
stołówkę czułam na sobie spojrzenia innych. Nie mają nic innego do roboty jak
przyglądać się nowej. Lekko nachmurzona oddałam pustą tackę kucharce. Obróciłam
się, ale zaraz zrobiłam krok do tyłu. Przede mną jakieś pół metra stał
uśmiechnięty od ucha do ucha Harry . Nachylił się tak, że dzieliło nas jedynie
20 cm i wyciągnął rękę z tacką jakby chciał mnie objąć . Poczułam zapach jego
perfum. Owładnęły moje zmysły. Odłożył powoli tackę nie odrywając ode mnie
wzroku, i wrócił do poprzedniej pozycji.
-Cześć- powiedziałam starając się,
aby głos mi nie zadrżał.
-Witam – uśmiechnął się jeszcze
szerzej. Ciężko westchnęłam i zrobiłam krok do przodu lekko skręcając w prawo,
aby go wyminąć. On również zrobił krok w bok zagradzając mi drogę ucieczki.