czwartek, 26 grudnia 2013

Hejjj

Otóż chwilowo kończę z tym blogiem. Nie mam weny : / postanowiłam pisać coś innego ;) Jeśli macie ochotę wbijajcie ;) -->http://ognistokrwisci.blogspot.com/ Może wam się spodoba ^^ To bardziej będzie coś w stylu fantasy ;D

niedziela, 17 listopada 2013

My world : 22

"Co ja zrobiłam " - pomyślałam od razu, kiedy wróciłam do domu. "Co się ze mną dzieje". Żal tak bardzo wypełniał moje płuca, że nie potrafiłam równomiernie oddychać. Kochałam Harry'ego, ale czy tak jak dawniej? Ta miłość zaczynała we mnie po woli wygasać. Zmęczona leżałam  na łóżku w sypialni moich rodziców. Nienawidziłam sama siebie za swoją dwulicowość. Zraniłam Tom’a chociaż wcale tego nie chciałam. Gdyby tego było mało stan zdrowia Elizabeth wcale się nie polepszał.  W ciemności lepiej mi się rozmyślało, więc pogasiłam lampkę nocną mojej mamy. Patrząc w okno zastanawiałam się co robić dalej. Cisza powoli stawała się nie do zniesienia. Łzy same napływały do moich oczu. Nagle moj telefon zaczął dzwonić.
-Halo? –odebrałam ocierając poliki.
-Cześć Jane wybierzemy się może dzisiaj do kina? – w słuchawce usłyszałam głos Harry’ego.
-J- jasne nie ma sprawy, to o której? – zapytałam głosem wypranym z emocji.
- O 20:05 leci fajna komedia romantyczna co ty na to?
-Pewnie, już się szykuje – nie za bardzo chciałam dzisiaj gdziekolwiek wychodzić, ale uznałam że tak będzie najlepiej. Szybko założyłam na siebie różową sukienkę pędem wygrzebaną z szafy, a na to czarny płaszczyk sięgający do kolan. Zegar w salonie wybił  19:50. Usiadłam w fotelu wyczekując chłopaka. Po 5 min usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zerwałam się na równe nogi i równie szybko pobiegłam do drzwi.
-Cześć… łał wyglądasz naprawdę … łał –uśmiechnął się stojąc w progu.
-Dziękuje –zarumieniłam się . – Ty też wyglądasz …łał. - Nonszalancko skierował swój łokieć pod mój brzuch. Szybko owinęłam go moją ręką i wyszliśmy niczym para z XIX wieku. Wieczór był dość chłodny. Latarnie wesoło oświetlały ulice, choć i tak myślę że księżyc  sam sprostał by temu  zadaniu. Dzisiaj świecił wyjątkowo jasno. Przez moją głowę przemknęło mi pewne wspomnienie.
-Pamiętasz – przerwałam ciszę – kiedy byliśmy na tej wycieczce i poszliśmy się kąpać?
-Tak –spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- A pamiętasz jak mocno świecił w tedy księżyc? Tak samo jak dzisiaj.  – Spojrzałam w górę przypatrując się planecie. Harry poszedł w moje ślady.
-Wszystko w tedy wydawało się takie łatwe … - Szepnęłam jakby do siebie. Spojrzałam na Harry’ego. On nadal patrzył w górę.
- Wiesz –przerwał – masz rację. Byłem w tedy zafascynowany tobą, a teraz wpadłem po uszy bo zakochałem się w tobie tak bardzo, że nie chcę cie stracić. – Serce biło mi jak oszalałe. Poczułam, że coś kopnęło mnie w brzuch . Poczułam się winna, że jeszcze parę godzin temu myślałam, że przestałam go kochać. Uczucie jakby na nowo we mnie wybuchło. Rozpaliło się ogrzewając mnie w ten chłodny wieczór. Uśmiechnęłam się łapiąc go za rękę. Była lodowata, ale nie obchodziło mnie to. Żal związany z odrzuceniem Tom’a przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Teraz liczył się tylko Harry. Szliśmy teraz jakby żywiej. Jak przystało na gentelmana chłopak otworzył przede mną drzwi. Skinęłam głowę i z jeszcze większym bananem na buzi weszłam do cieplutkiego pomieszczenia wypełnionego zapachem masła i popcornu.  Zaoferowałam się do odniesienia kurtek do szatni. Harry uśmiechnął  się wskazując pomieszczenie obok łazienek, a sam udał się do kasy w celu zakupienia dwóch biletów na ów komedię romantyczną. Kurtki oddałam miłej starszej pani, która w zamian ofiarowała mi kartkę z napisem „32".Odwróciłam wzrok w stronę łazienek. Serce biło mi jakby chciało zrobić dziurę w mojej klatce piersiowej. W głowie poczułam pustkę. Szybko oparłam się o blat, aby nie upaść .
-Nic Ci nie jest kochanie – zapytała z troską starsza pani od kurtek.
- N – nie, wszystko w porządku – skłamałam. Obok łazienki dla chłopców stał nie kto inny jak Tom...






czwartek, 24 października 2013

My world : 21

Nie zauważyłam go do czasu, kiedy Harry uniósł mnie, aż nad swoją głowę. Spojrzałam zza mojej opadającej w nieładzie na czoło grzywki.
-Tom... - szepnęłam, nie wierząc własnym oczom. Harry, gdy tylko usłyszał to imię (a był na nie uczulony) wzdrygnął się, jakby coś go ugryzło. Postawił mnie lekko na ziemi i zrobił krok do tyłu.
-O co chodzi? - zapytał zmieszany. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tom patrzył się wprost na mnie, a ja na niego. Po sekundzie Harry zorientował się, że mój wzrok wbity jest w jeden punkt. Obejrzał się szybko. Serce biło mi tak mocno, że odczuwałam ból w klatce piersiowej. Bałam się reakcji Harry'ego. Mina Tom'a dawała wiele do myślenia.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam nie pewnie wychodząc przed Harry'ego.
-Chciałem...- wybąknął Tom. Szybko spojrzałam na Harry'ego. Iskry leciały mu z oczu, ręce zaciśnięte miał w piąstki.
-Chciałem tylko powiedzieć, żebyś nie wracała do tego palanta...ale widzę, że już za późno...- Słowa Tom'a podziałały na Harry'ego niczym czerwona płachta na byka.
-O co ci chodzi? Jak chcesz możemy załatwić to inaczej...przed szpitalem...-Powiedział Harry podwijając rękawki aż do łokci.
-Czekaj!- Wyprzedziłam Harry'ego przytrzymując ręką, aby nie zrobił kolejnego kroku.
-Przestań, nie warto...- szepnęłam uśmiechając się przekonywująco.
-Tym razem mu się upiekło- spojrzał z pode łba , a z jego oczu dalej tryskały iskry.
-Masz szczęście, że Jane tutaj była ! -Dodał rzucając jeszcze jedno mordercze spojrzenie. Tom parsknął. Chciałam, aby ta niezręczna, a zarazem dziwna sytuacja dobiegła już końca. Złapałam Harry'ego za rękę i szybkim krokiem wyprowadziłam go przed szpital, aby dać mu trochę ochłonąć.
- Jak jeszcze raz zobaczę tego skurwysyna to mu tak przypierdole, że się nie pozbiera....-Wyczeszczyłam na niego oczy. Przed sobą widziałam chłopaka, który bardzo różnił się od tego którego znałam wcześniej. Zaczęłam się zastanawiać czy nie za szybko podjęłam nie które decyzję.."W końcu znaliśmy się kilka dni, a on mnie poprosił o chodzenie- to idiotyczne". Na całą tą sytuacje zaczęłam patrzeć z innej strony. "Mogłam dłużej poczekać, poznać go lepiej...". Przyłapałam siebie na tym, że zaczęłam (czy to możliwe) żałować?. Wpatrywałam się na jego ciężko dyszącą sylwetkę. W moim rzołądku poczułam silne ciepło, nie to które czułam w dniu kiedy pierwszy raz z nim rozmawiałam. To uczucie które czułam w tamtym momencie nie należało do najmilszych. Czy to rozczarowanie? A może gorycz czy żal? Chciałam wrócić do domu pod pretekstem zmęczenia lub bólu brzucha, zdążyłam wypowiedzieć tylko :
-Harry ja chyba pój...-W tym momencie Tom wybiegł ze szpitala. W rzołądku już nie czułam ciepło, ale żar jakby ktoś wylał kociołek wrzącej lawy prosto na mój brzuch. Błagałam Boga, aby Tom oddalił się od nas jak najdalej, ale nic to nie dało. Chłopak zbliżał się powoli, niebezpiecznie przyspieszając kroku. Wyszłam naprzeciw niemu. Próbowałam go powstrzymać, ale był zbyt silny.
-Tak łatwo nie popuszczę! - Krzyknął podwijając rękawki.
-Już ci powiedziałem! Zjeżdżaj stąd !- Zawołał Harry odwracając się obojętnie w przeciwnym kierunku. Poczułam coś w rodzaju ulgi. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Tom'a. Miałam już go serdecznie dość. Niestety on wciąż nie popuszczał...
-Chce usłyszeć to od niej...-powiedział półszeptem wpatrując się we.
-Co? Co chcesz od niej usłyszeć? Że jesteś palantem, nie martw się ja ci zaraz to powiem prosto w oczy!- Krzyknął Harry gwałtownie przybliżając się do Tom'a.
-Nie, chce usłyszeć od niej, że nie mam u niej szans. Że ma mnie gdzieś i że nie chce mnie więcej widzieć.- Na jego słowa dreszcz przeszedł po moim ciele. Żar znowu wrócił. Chciałam odpowiedzieć " Tak Tom, zjeżdżaj stąd"- ale nie mogłam. W jednej chwili odebrało mi mowę. W końcu ten chłopak był przy mnie w trudnych momentach mojego życia. Do Harry'ego moje wątpliwości nabierały mocy. Już nie czułam do niego tego samego co na początku naszej szybkiej znajomości. Po prostu jakby to uczucie powoli wypalało się, pokazując, że może nie jest mi pisane bycie z nim. W głowie miałam jeden wielki mętlik. "Co mam odpowiedzieć?". Próbowałam stać prosto , ale nogi uginały mi się jakby zrobione były z waty.
-Tom..- zaczęłam próbując, aby w moim glosie zabrzmiała chociaż nutka pewności siebie- po tym wszystkim co dla mnie zrobiłeś nie mogę powiedzieć ci, żebyś sobie tak po prostu poszedł i zniknął z mojego życia...- Spojrzałam na Harry'ego. Na jego twarzy widniała złość, a zarazem zdumienie. Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i próbując, aby moje słowa wypowiedziane były z pełnym przekonaniem stanęłam prosto i dodałam po chwili:
-Ale niestety muszę to zrobić, wpieprzasz się do mojego życia, nie mogę pozwolić na to, abyś cały czas robił jakieś scenki. Przykro mi, ale tak! Nie chce cię więcej widzieć  na oczy.- Patrzyłam cały czas na twarz Tom'a która zmieniałam się z każdą sekunda na coraz bardziej przygnębioną. W brzuchu poczułam jakby jakiś obślizgły wąż przemknął w okolicach pępka. Kiedy wypowiedziane przeze mnie słowa powoli do mnie docierały, czułam się coraz gorzej. Z jednej strony chciałam mu właśnie to powiedzieć, a z drugiej to w końcu on mi tak pomagał......

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

My world : 20

Przyspieszyłam kroku
-Po raz ostatni mówię ci, żebyś się w końcu ode mnie odwalił!
-Ja chcę tylko pogadać...należą mi się wyjaśnienia..- Złapał mnie za rękę próbując zatrzymać.
-Dobrze. Chcesz wiedzieć co się stało? To ci powiem ! Chodzi o to, że jesteś zwykłym, cynicznym dupkiem, który okłamuje wszystkich wokół. I wiesz co? Mam cię głęboko gdzieś! Chcę o tobie zapomnieć, ale ty cały czas wpieprzasz się w moje życie! Daj mi w końcu święty spokój.- Harry stanął w bezruchu jakbym wszystko to co o nim powiedziała, było jednym wielkim żartem.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś..- dodałam po chwili- że znasz mojego ojca, że jest gangsterem? Czemu to wszystko przede mną ukrywałeś?
-Kiedy ja sam nie wiedziałem. Wszystko wyjaśniło się, kiedy zaprowadziłaś mnie do domu. Proszę cię wróć do mnie. Chce, żeby było tak jak dawniej. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej.- Spojrzał mi w oczy delikatnie głaszcząc polik.- Dawałaś mi siły...
-Przestań..- szepnęłam- muszę to wszystko przemyśleć...- Nie mogłam się powstrzymać jego oczy przeszywały mnie z każdą sekundą coraz bardziej. Gęsia skórka powoli pojawiła się na moim ciele. Pocałowałam go w polika, po czym powoli odeszłam. Teraz cały czas myślałam o nim. Tak bardzo chciałam do niego wrócić, ale coś cały czas sprawiało, że miałam wątpliwości....

Kolejna nie przespana noc sprawiła mi worki pod oczami. Ociężale zmierzałam w kierunku szkoły. Nagle zauważyłam idącego przede mną Tom'a. "O nie, tylko nie on"- pomyślałam. Szedł co raz szybciej w moją stronę. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Kropla potu spłynęła po moim czole spadając na chodnik. Kiedy już był blisko, wzięłam ogromny wdech.
-Tom...- zaczęłam rozmowę, ale chłopak nie dał mi dokończyć. Szybkim ruchem objął moje poliki.
-Tom przestań...nic z tego nie będzie, chcę wrócić do Harry'ego.- Spojrzałam w jego przenikliwe niebieskie oczy, które momentalnie posmutniały.
-Zrozum, ja go nadal kocham...- Tom patrząc na mnie z przerażeniem, śledził każdy mój ruch. Czułam się dziwnie, ale dalej kontynuowałam rozmowę.- Nie wiem czy potrafię mu drugi raz zaufać tak bez granicznie, ale postaram się..
-Nie no nie wierze, chcesz do niego wrócić? On cię okłamał i okłamywać będzie, jesteś głupia i naiwna jeśli myślisz inaczej -Tom złapał się za głowę.-Nie pozwolę Ci na to! On cię skrzywdzi, a ja nie będę patrzył na twoje cierpienie!
-To moja decyzja, którą już podjęłam !
-Nie..to jeszcze nie koniec!-Popatrzył na mnie ze łzami w oczach i odszedł. Stałam na tym chodniku jeszcze parę minut. Ludzie obijali się o mnie nie zwracając najmniejszej uwagi."Dlaczego to wszystko jest takie ciężkie?"- pomyślałam udając się już do szkoły. Na lekcjach nie mogłam się skupić. Myślałam o Tom'ie." Co on znowu wymyśli?"-bałam się trochę o niego, jak i o Harry'ego."To wszystko nie ma sensu.." Po szkole jak zawsze poszłam odwiedzić Elizabeth. Wiedziałam, że będzie tam Harry, dlatego w myślach układałam już scenariusz naszej rozmowy. Weszłam do pokoju przyjaciółki. Elizabeth wyglądała coraz gorzej. Przy jej łóżku siedział Gregory, trzymając ją za ręke. Niall'a i Alice nie było, bo akurat umówili się do kina. Usiadłam na krześle czekając na Harry'ego.
-I jak się czujesz?- Zapytałam Elizabeth.
-Dobrze..ale bez was nie wiem czy bym to wytrzymała...- Uśmiechnełam się łapiąc mnie za rękę.
-Pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie.- W końcu Harry się pojawił. Usiadł po przeciwnej stronie łóżka, spoglądając kątem oka na mnie. Co jakiś czas powtarzał tą czynność, co dawało mi jeszcze mniej odwagi, by zagadać. Nie wiedziałam jak zacząć naszą rozmowe. "Boże pomóż' - wykrzykiwałam w myślach.
-Harry..- Nie panując nad sobą wypowiedziałam jego imie. Zaczełam panikować."Co mówić dalej?!"
-Musimy pogadać..- Popatrzyłam na niego wskazując oczami drzwi. Elizabeth uśmiechneła się dając Harry'emu znak, aby szedł.
-Dobrze..- Odpowiedział chłopak wstając z krzesła. Wyszliśmy na korytarz.
-To o czym chcesz pogadać- zaczą.
-Bo widzisz..chcę do ciebie wrócić..- Spuściłam głowę idąc wciąż przed siebie. Nie widziałam jego twarzy. Bałam się, że teraz on mnie odrzuci. Czułam strach w całym moim ciele.
-Nie sądziłem, że to powiesz..- Odezwał się po krótkiej chwili milczenia. Na jego słowa wystraszyłam się jeszcze bardziej. Żałowałam, że to powiedziałam. W głowie miałam pustke, czekałam tylko na dalsze postępy naszej rozmowy. Czułam się dziwnie, winiłam siebie. "Może za wcześnie mu to powiedziałam, głupia jestem!". Ale zaraz nachodziły mnie inne myśli- "Może to i dobrze, w końcu wyrzuciłam z siebie ten ciężar". Gdy moje słowa w pełni dotarły do chłopaka, ocknał się i złapał mnie za rękę.
-Chcesz do mnie wrócić?- Zapytał wpatrując mi się z niedowierzania w oczy.
-Tak..- Odpowiedziałam nie pewnie. Reakcja chłopaka w pełni mnie zaskoczyła. Stanąl jak wryty po czym wykrzyczał
-Taaaaaakk!!!!! Znów jest moja! - Cały personel jak i pacjenci skierowali swoje oczy na szaleńca.
-Cicho- szepnełam, śmieją się z "mojego chłopaka". Wszyscy patrzyli jak Harry unosi mnie na swoje ramię i krzyczy. W pewnym momencie mała dziewczynka w czerwonej sukience zaczeła bić brawa. Wszyscy, którzy znajdowali się na korytarzu poszli w jej ślady. Powoli na moich polikach pojawiały się rumieńce. Czułam, że wszystko zaczyna się układać. W końcu na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. "Teraz już tylko z górki"-pomyślałam. Niestety moje szczęście nie trwało dłużej niż pół minuty. Na korytarz wszedł Tom.

sobota, 27 lipca 2013

My world : 19.

Wiadomość o chorobie Elizabeth, była przytłaczająca dla wszystkich. Nie wiedziałam jak mam się przy niej zachowywać, co mówić, aby nie sprawić jej przykrości. Dobrze, że miała Gregory'ego. Spędzał z nią praktycznie każdą wolną chwilę. Podnosił na duchu i wpierał. Gdy wróciłam do domu marzyłam tylko o tym, aby położyć się w łóżku i zasnąć. Niestety, gdy ledwo uchyliłam frontowe drzwi rozpoczęło się przesłuchiwanie.
-Słyszeliśmy co się stało..Rodzice Elizabeth już nas powiadomili- rozpoczęła rozmowę mama.-Wiemy, że ci ciężko...
-Nie, nic nie wiecie dajcie mi święty spokój...-Krzyknęłam zamykając drzwi. Na ojca nie mogłam patrzeć. Wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Błąkałam się po domu nie wiedząc dlaczego. Jedynym ukojeniem dla mnie była chwila samotności w pokoju z słuchawkami na uszach. Postanowiłam napisać do Tom'a. Szybko wystukałam na klawiaturze "Hej możemy się spotkać, sprawa pilna ;)". Na odpowiedź nie czekałam zbyt długo. O 16 byliśmy umówieni. Czułam, że jeśli komuś się nie wyżalę to coś rozsadzi mnie od środka.

-Cześć Tom .- Uśmiechnęłam się na widok chłopaka.
-O cześć Jane.- Podszedł Tom całując mnie w policzek.- Co się stało?- dodał po chwili.
-Hmm...Jednym słowem musimy pogadać.
-Uuu, zabrzmiało strasznie -zaśmiał się.
-Bo to jest straszne, nie wiem co mam robić. To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać.. ja...-Nie mogłam nic dalej powiedzieć, coś chwyciło mnie za gardło. Wybuchłam płaczem. -Ja chce tylko..uhh sama już nie wiem czego chce.
-Zacznij od początku -uspokoił mnie Tom.
-No dobrze..Pamiętasz tego chłopaka przez którego tak płakałam pod tym klubem, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy?
-Tak, trochę go kojarzę..Harry tak?
-Tak, to on.. ciężko mi to wszystko wytłumaczyć, sama tego do końca nie rozumiem, ale...-Zaczęłam mu wszystko opowiadać z każdą sekundą jego oczy stawały się coraz większe.
-Wow -westchnął jedynie, kiedy skończyłam przedstawiać moją sytuacje. - Nie wiem co mam ci powiedzieć..jak doradzić..
-Nie musisz, chciałam się tylko komuś wyżalić. Padło na ciebie. -Usmiechnełam się pod nosem poprawiając grzywkę.
-Na mnie zawsze możesz liczyć- złapał moją rękę ściskając coraz bardziej. Czułam się przy nim bezpieczna, dawał mi taką nadzieję na lepsze jutro.
-Zabieram cię na lody. Zgoda?-Popatrzyłam na niego przez moment.
-Zgoda. -Od powiedziałam pewnym siebie głosem. Po paru minutach udaliśmy się do lodziarni. Ja zamówiłam sorbet truskawkowy, a Tom pożeczkowy. Rozmawiając zauważyłam, że wiele nas łączy. Tego dnia spędziliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Gdy nasze spotkanie dobiegło końca, Tom postanowił mnie odprowadzić. Z każdą chwilą czułam do niego coś więcej. Stanęliśmy przed moim domem. Lampy oświecały ciemne już ulice.
-Dzięki - wyszeptałam przytulając go na pożegnanie. Czułam, że na tym się nie skończy. Tom powoli zaczął przysuwać się bliżej mnie. Gdyby ta sytuacja wydarzyła się kilka dni temu zapewne odepchnęłabym go, ale teraz chciałam czegoś więcej niż zwykłe patrzenie sobie w oczy. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nadal czułam coś do Harry'ego i to coś nie pozwalało mi go pocałować, chociaż pokusa stawała się coraz większa."Co ty robisz?Uspokój się do cholery!"-pomyślałam zamykając oczy. Tom zbliżył się już tak blisko, że zaczynałam czuć jego oddech. Ta sytuacja przypomniała mi Harry'ego.
-Tom..ja nie powinnam -wybełkotałam chwytając ciężko powietrze.
-Przecież wiem, że ci się podobam, olej Harry'ego.-Objął moją talie przyciskając jeszcze mocniej do siebie.
-Nie Tom! To nie ma sensu..-Popatrzyłam mu w oczy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego dużych, przenikliwych i niebieskich oczu. Wpatrywał się we mnie jakbym była jego całym światem. Na krótki moment znów zapomniałam  o Harry'm. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Obiełam ręką jego szyje, głaszcząc, przy tym blond czuprynę. Stanęłam na palcach, zbliżając się do jego karku. Nachyliłam się nad nim niczym wampir gotujący się do ugryzienia. Delikatnie pocałowałam go przy barkach sprawiając mu dreszcze i gęsia skórkę. Czułam zapach jego mocnych perfum. Sprawiał, że powoli traciłam zmysły."Musze się ocknąć!"-pomyślałam, gdy Tom zaczął przesuwać ręką po mojej tali. Znów nachyliłam się nad jego uchem.
-Musimy się pożegnać-wyszeptałam. Na twarzy Tom'a zauważyłam rozczarowanie.
-Cześć- powiedział całując mnie w polika. Stałam na schodkach wpatrując się jak chłopak powoli znika w ciemnościach."Co się ze mną dzieje?" wyszeptałam otwierając drzwi. Czułam się jakbym zjadła co najmniej trzy tabletki nasenne. Najbardziej źle mi było z tym, że nie czułam się ani trochę winna. Przecież tak mało brakowało, abyśmy się pocałowali."Muszę przestać się z nim widywać"-postanowiłam. Alice również, była wykończona tym dniem.
-Gdzieś ty była?-Zapytała wychodząc z łazienki owinięta białym ręcznikiem.-Elizabeth pytała się o ciebie.
-Miałam sprawę na mieście, nic takiego. Jutro się do niej wybiorę-uśmiechnęłam się próbując nie wzbudzać podejrzeń Alice.
-No to dobrze. Jutro po szkole się do niej wybierzemy.-Powiedziała kładąc się spać.

Po szkole udałam się do Elizabeth. Wyglądała strasznie, jej smutne oczy patrzyły jakby od niechcenia na twarz Gregory'ego. Usiadłam koło niej i chwyciłam jej lodowatą rękę.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze..-W tym momencie wszedł doktor.
-Mam dobre wieści, od jutra rozpoczniemy leczenie cytostatykami.-Nie widziałam do końca co to oznacza, ale ucieszyłam się z słów"dobre wieści". Wszystkim jakby trochę ulżyło. Siedziałam na krześle uśmiechając się, gdy nagle przypomniałam mi się wczorajsza sytuacja z Tom'em. W bezruchu patrzyłam się na białą ścianę wspominając jego oczy i ciepłą rękę, której nie mogłam się oprzeć. Moje retrospekcje przerwał nagle Harry. Postanowiłam nie opuszczać Elizabeth i siedziałam na krześle udając, że Harry mnie już nie obchodzi. Moje oczy i tak wędrowały po jego sylwetce. Przeszywałam go wzrokiem, obserwowałam każdy ruch czekając na jego kolejny krok. Niestety wydawał się być bardziej obojętny w stosunku do mnie niż ja do nie go. Ta chora sytuacja wpędziła mnie w zakłopotanie. Zaczęłam oglądać paznokcie i dłubać skórki.
-Czym się tak przejmujesz-powiedział Harry. Ze zdziwienia podniosłam głowę. Zobaczyłam jak chłopak dokładnie mi się przygląda.
-Niczym-od powiedziałam ironicznie, głęboko wzdychając.
-Znam cię, czymś się martwisz..-Na te słowa zrobiło mi się strasznie ciepło. Czułam zimne poty na całym ciele. Serce przyspieszyło pompowanie krwi. W moich żyłach płynął strach i zdziwienie.
-Nie, nie znasz mnie-odsunęłam krzesło robiąc przy tym niemiły dla ucha dźwięk. Powoli wstałam rzucając ironiczne spojrzenie w stronę Harry'ego i wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem obijając się o pacjentów i zapracowanych lekarzy. Znów usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to Harry...

wtorek, 16 lipca 2013

My world : 18.

Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Przeczekałam, aż ojciec wszedł do samochodu i odjechał. Wahałam się jeszcze przez moment. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak na to wszystko zareagować. Postanowiłam wyjaśnić całą tą sprawę. Zebrałam w sobie resztki odwagi i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy miałam już nacisnąć klamkę w kieszeni zaczął wibrować mój telefon. Szybko odebrałam i ruszyłam wzdłuż ulicy, aby Harry nie słyszał mojej rozmowy.
-Halo?-Zapytałam odbierając komórkę.
-Cześć Jane, tu Gregory! Elizabeth...nie wiem co się stało...upadła, a potem ta karetka...Błagam przyjedź pod dom Elizabeth będę tam czekał. Tylko błagam szybko!
-Ale co się stało?-Zapytałam wstrzymując oddech na moment.
-Nie wiem, słyszałem jedynie, że jest w złym stanie.
-Dobra zaraz będę.-Szybko rozłonczyłam czerwoną słuchawką i ruszyłam w kierunku domu Elizabeth. Całą drogę biegłam, więc gdy dotarłam na miejsce, nie mogłam złapać tchu.
-Co się stało?-Zapytałam ledwo słyszalnym głosem Gregory'ego.
-Elizabeth...-wybuchł płaczem- to stało się tak nagle..-Nie potrafił dokończyć zdania. Obawiałam się najgorszego. Co tak naprawdę się wydarzyło dowiedziałam się dopiero od Niall'a i Alice, którzy byli świadkami tego całego zdarzenia. Okazało się, że z Elizabeth jest gorzej niż myśleliśmy. Lekarze, którzy dotarli na miejsce, nie potrafili jeszcze postawić prawidłowej diagnozy. Elizabeth została błyskawicznie przewieziona do szpitala. Nie czekaliśmy ani sekundy dłużej. Razem z rodzicami Gregory'ego wsiedliśmy do ich samochodu i ruszyliśmy odwiedzić przyjaciółkę. Wszyscy się denerwowali. Alice co jakiś czas przegryzała skórki i paznokcie, Niall nerwowo tupał nogą, Gregory próbował nie płakać i mocno zagryzał wargi. Ja siedziałam przy oknie wpatrując się w bezruchu co dzieję się za szybą. Gdy dotarliśmy na miejsce wszyscy na raz wyskoczyli z samochodu. Rodzice Gregory'ego dowiedzieli się w jakim pokoju leży Elizabeth. Był to numer 12. Kiedy Niall otworzył drzwi pokoju ujrzeliśmy ją leżącą w łóżku. Do prawej ręki podpiętą miała kroplówkę. Wyglądała strasznie, podkrążone oczy i blada skróra nie wyglądały najlepiej. Nie chciałam żeby poznała po mnie, że coś jest nie w porządku. Zaczęłam się sztucznie uśmiechać. Próbowałam nie zwracać uwagi na te wszystkie maszyny wokół, ale nie potrafiłam. Mój wzrok cały czas wędrował po pokoju.
-Lekarze już wiedzą co ci jest?-Zapytał Gregory tuląc dłoń Elizabeth do polika.
-Jeszcze nie..Mam zostać na jakiś badaniach. Najprawdopodobniej wyjdę za 3 dni...-Tymi słowami Elizabeth uspokoiła nas wszystkich. Siedzieliśmy wszyscy przy jej łóżku rozmawiając i śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Niestety obecność Harry'ego popsuła całą tą atmosferę. Wparował do pokoju krzycząc:
-Hej, dostałem sms'a od Gregory'ego, że coś się stało Elizabeth, więc przyjechałem najszybciej jak tylko mogłem.-Spojrzałam złowrogo na siedzącego obok Gregory'ego, po czym omijając szerokim łukiem Harry'ego próbowałam wyjść.
-Muszę już iść-Powiedziałam oschle zamykając za sobą drzwi. Wszyscy byli zdziwieni moim zachowaniem, ale nie miałam już siły, aby im to wszystko tłumaczyć, zresztą Elizabeth, była teraz najważniejsza. Idąc prosto korytarzem do wyjścia głównego usłyszałam jak ktoś za mną biegnie.
-Jane!-usłyszałam głos Harry'ego.-Co się stało?-Złapał mnie za rękę zwinnie obracając do siebie.
-Zostaw mnie!- Odepchnełam go mocno w stronę ściany."Idz w cholerę!" -pomyślałam odwracając się tyłem do niego.
-Co się stało? Powiesz mi w końcu do cholery!-Na te słowa stanełam jak wryta, zresztą nie tylko ja, bo cały personel szpitalu jak i horzy słyszeli jak Harry unosi głos.
-Co? Nie udawaj niewiniątka. Myślisz, że nie słyszałam twojej rozmowy z moim ojcem? Słyszałam wszysko. Jak mogłeś ukrywać to przede mną? Ufałam ci po tym wszystkim co mi zrobiłeś, a teraz? Teraz to ja nie chce cię znać!-Strzeliłam Harry'emu z liścia w polika. Chłopak otrząsnął się po zadanym ciosie, po czym złapał za swój policzek. W tle słyszałam jedynie głosy starszych pań"Dobrze mu tak". Gdy tylko drzwi szpitala odsunęły się stanęłam wdychając masę świerzego powietrza do płuc, aby chociaż na chwilę się uspokoić. Niestety nawet to nie pomogło. Zobaczyłam, że chłopak nadal idzie za mną. Przyspieszyłam kroku.
-Czekaj! To nie tak-Wykrzykiwał Harry
-A jak? Mam już dość ciebie i tych twoich kłamstw. To koniec z nami! Rozumiesz?-Łzy podeszły mi pod oczy, chociaż wciąż szłam przed siebie nie odwracając się nawet na moment.
-Nie możesz tak mówić...-Powiedział chłopak wciąż krocząc za mną.-Przecież ja cię kocham..-Dodał po chwili żałosnym głosem.
-Nie masz prawa mówić, że mnie kochasz skoro na każdym kroku mnie okłamujesz! Jesteś nad zwyczajnie zwykłym dupkiem!-W tym momencie nie wytrzymałam. Łzy gorzko spływały po moich policzkach. Harry gwałtownie podbiegł pode mnie. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Spuściłam głowę wpatrując się w krople na drodze, które zostawiały moje łzy, gdy spływały po mojej twarzy.
-Nie płacz -powiedział Harry wycierając kciukiem mojego polika.-Jesteś taka ładna, gdy się uśmiechasz -dodał po chwili. Powoli nachylał głowę nad moją twarzą próbując pocałować mnie w usta. W ostatniej chwili odepchnęłam go.
-Nienawidzę cię!-Dodałam odchodząc jak najdalej od niego.
-Za co?
-Za to, że jesteś!-"Skurwysyn!"-pomyślałam odwracając się. Szłam przed siebie do końca nie wiedząc gdzie. W głowie miałam pełno myśli nie dających mi spokoju nawet na sekundę. "Dlaczego musiałam trafić akurat na niego"-obwiniałam los o każdą spędzoną z nim chwilą.

Kolejny dzień minął podobnie. Wizyta w szpitalu i kłótnia z Harrym. Nie miałam już siły na nic, wciąż tylko płakałam. Tym razem po naszej kłótni ze szpitala wyszedł Harry. Nie miałam zamiaru nawet za nim biec. Elizabeth dopytywała się o co chodzi, ale nie chciałam jej obarczać moimi problemami. Po południu około godz 18 lekarz przyniósł okropne wieści. Dowiedzieliśmy się, że Elizabeth ma...ostrą białaczkę szpikową. Nie potrafię opisać uczuć i atmosfery, która panowała właśnie w tym czasie i w tym pokoju. Byłam jakby oszołomiona jakimś gazem, jakby ktoś, podał i pigułkę nasenną Czułam, że żal rozsadzi moje płuca. Ta myśl, że jeden z najleprzych przyjaciół może odejść jest jedną z najokropniejszych. Po krótkiej chwili, gdy ta wiadomość doszła do Elizabeth wybuchnęła płaczem.
-Czy ja umieram?-Zapytała przez łzy doktora.
-W dzisiejszych czasach jest wiele sposobów na to, aby zwalczyć tą chorobę...Hemioterapia lub przeszczep szpiku. Jednak najpierw należy zlikwidować możliwie jak najwięcej komórek nowotworowych. Teraz zostawię was. Mam jeszcze paru innych pacjentów.-Popatrzyłam na Elizabeth, płakałam razem z nią...wszyscy płakali jakby to był nasz ostatni wspólny dzień. Gregory siedział przy jej łóżku nie odchodząc nawet na moment. Powietrze było ciężkie od nadmiaru emocji. Z każdym wdechem czułam się bardziej winna, że zabieram jej to powietrze.
-Ale to nie koniec...-Powiedział Gregory po dłuższym czasie milczenia-przecież ta hemioterapia...oni cię wyleczą nie martw się-dodał tuląc ją mocniej. Te słowa dały nam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, choć wcale tak nie było...


czwartek, 27 czerwca 2013

My world : 17

Siedzieliśmy na tym murku w zupełnym milczeniu. Mocno przytulona do Harry'ego czułam, że wszystko się ułoży. Nagle coś mnie natchnęło.
-Idziemy do mnie?-Zapytałam głaszcząc go po kręconej czuprynie.
-Nigdy nie byłem u ciebie w domu, a co jeśli twoi rodzice mnie nie polubią ?
-Przestań! Na pewno cię polubią choć!-Złapałam go za rękę i już byliśmy w drodze. Kiedy zbliżaliśmy się do drzwi mojego domu, poczułam mrowienie w stopach i dziwne ciepło w brzuchu. Zaczęłam się po prostu coraz bardziej bać. Nie umiem opisać tego uczucia. Stanęłam przed drzwiami wpatrując w bezruchu na klamkę. Wyciągnęłam rękę, choć i tak po chwili schowałam ją.
-Jeśli nie chcesz...-powiedział Harry, zanikającym głosem-nie musimy iść...
-Nie..-Poczułam przypływ adrenaliny. Szybko przycisnęłam klamkę i lekkim ruchem pchnęłam drzwi.
-Kto tam? -usłyszeliśmy głos mamy dochodzący z salonu.
-To ja...-powiedziałam nie pewnie- i Harry -dodałam po chwili.
-Jaki Harry?! - W tym momencie wybiegła z salonu cała zdyszana.
-Mamo....przedstawiam ci Harry'ego Styles'a. To mój chłopak... - Stanęłam sztywno niczym żołnierz przed generałem. Czułam się pewnie, choć ręce wciąż mi drżały.
-Ch-Chłopak?
-Tak, idziemy na górę - złapałam Harry'ego za rękę i wesoło prowadziłam wzdłuż korytarza w kierunku mojego pokoju.
-Ha ha widziałeś jej minę? -Zaśmiałam się kładąc na łóżko. Harry spojrzał na mnie wzrokiem, którego do tej pory nie widziałam. Mówił coś w stylu "Co  to miało niby być?". Poczułam się dziwnie niezręcznie. Nagle mama zaczęła pukać do drzwi.
-Boże czego ona chce?-Westchnęłam pod nosem. Ociężałym ruchem otworzyłam drewniane drzwi.
-Tak? -Zapytałam ironicznym głosem.
-Chciałam tylko zapytać czy czegoś chcecie, może wody, herbaty?
-Nie dzięki - szybkim ruchem zamknęłam za sobą drzwi.
-To pierwsze spotkanie mam już za sobą -Harry zaśmiał się oglądając zbiór książek na półce obok mojego łóżka.
-Został ci jeszcze mój tato.- Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
-O chyba  będziesz miał okazje-uśmiechnęłam się z nutką chytrości.
-T-a-a-t-t-o-o!-Krzyknęłam z pokoju.-Chodź! Muszę ci kogoś przedstawić.- Kiedy usłyszałam kroki ojca, stanęłam na baczność. Byłam pewna, że Harry spodoba mu się bez dwóch zdań. Drzwi w końcu uchyliły się.
-Tato to mój chłopak-wskazałam Harry'ego, który stał tuż obok mnie. Ojciec widząc mojego nowego towarzysza jakby zamarzł na moment. Reakcja Harry'ego praktycznie niczym nie różniła się od taty." O co chodzi..?"Mogło by się wydawać dziwne, ale odniosłam wrażenie, że oni się znają."Niby skąd? Nie...to nie możliwe"-pomyślałam.
-Harry Styles-powiedział chłopak wyciągając dość nie pewnie rękę w stronę ojca.
-John Book- od powiedział ojciec, który również  z nie chęcią wyciągnął rękę, miałam wrażenie, że robi to z obrzydzeniem. Ta sytuacja wydała mi się naprawdę bardzo dziwna.
-Dobrze to my już idziemy..-postanowiłam przerwać to spotkanie i to w jak najszybszym czasie. Gdy Harry przechodził obok taty, ich spojrzenia spotkały się, niczym spojrzenia dwóch bokserów czekających na ich walkę. Zaniepokoiło mnie to jeszcze bardziej.W końcu wyszliśmy na świerze powietrze. Harry był jakby nieobecny. Ciągle przewracał oczami i kręcił głową jakby szukał czegoś w myślach.
-Harry?-Złapałam go za ramię-co ci jest?
-Co? Mnie? Nic...-Otrząsnął się jakby zbudzony ze snu."O co tu do cholery chodzi!".Postanowiłam dać mu spokój.
-Dobra odprowadziłam cię już kawałek, zwijam się na chatę.
-No cześć-od powiedział jakby od niechcenia.
-Hej! Halo?Tylko "cześć"?-zapytałam podnosząc ręce. Harry szybko podszedł pode mnie i równie szybko dał buziaka w policzek. "Co mu się stało?" wpatrywałam się w znikającą w ciemnościach postać. Wracałam do domu w całkowitym zamyśleniu "Wyglądało jakby się znali.."-nie dawało mi to spokoju. Gdy ledwo uchyliłam drzwi domu usłyszałam awanturę rodziców.
-Co się stało?- Zapytałam nalewając wody mineralnej do szklanki.
-Jane..-zaczęła mama.
-Musimy poważnie porozmawiać- dodał przerywając mamie tata.
-O czym? - Zdziwiłam się słowami rodziców, miałam przeczucie, że ta rozmowa nie będzie należała do najmilszych.
-Chodzi o twojego chłopaka....on...no cóż Jane..on ..no nie podoba nam się..-Powiedziała mama bawiąc się rękawkiem od swetra.
-Po prostu nie chcemy, abyś się z nim spotykała jasne?- Powiedział surowo ojciec chodząc nerwowo wzdłuż dywanu.-Masz zakończyć ten "związek"-dodał po chwili.
-Co? Niby czemu?! Ja go kocham!- Wykrzykując strąciłam butelkę wody na ziemie tworząc przy tym całkiem sporą kałuże na płytkach.
-Córciu..-westchnęła mama-on nie jest dla ciebie...ty potrzebujesz kogoś z ambicjami...a on...
-On jest nikim! - dokończył zdanie mamy dość nie miłym akcentem tato.
-Jak możecie?!  Wcale go nie znacie, a mimo to tak go obrażacie! Będę z nim czy wam się to podoba czy nie!
-Dziecko, my chcemy twojego dobra, a on nie zapewni ci tego co masz teraz. On jest z biednej i patologicznej rodziny.-Zdziwiły mnie słowa taty. "Skąd on może wiedzieć z jakiej jest rodziny?"
-A skąd ty to wiesz?! -Zapytałam go podejrzliwie.
-Ja...no..przecież wszyscy o tym wiedzą...i...ja...no też słyszałem od kolegi...-"Podejrzane"-pomyślałam, gdy ojciec zaczął się plątać. Miałam wrażenie, że wymyśla to wszystko na gorąco.
-Dobra..-przerwałam mu- mówcie co chcecie..-Odwróciłam się na pięcie i udałam do swojego pokoju."Zadzwonię do Harry'ego "-postanowiłam. Wykręciłam numer.
-Halo?-Usłyszałam głos chłopaka.
-Hej, nie uwierzysz co się stało..miałam niezły opieprz od rodziców!
-A co się stało?-Zapytał zatroskanym głosem.
-Mój tata...on ..jest przeciw naszemu związkowi...Zabronił mi się z tobą spotykać...
-I co posłuchasz go? Zrozumiem to...-Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-Co? Nie ! Chce być z tobą i będę z tobą!-Powiedziałam wyższym głosem.-Ale...hmmm... no może wyda ci się to dziwne, ale odniosłam wrażenie, że ty i mój ojciec..no, że wy jakby się już znacie...
-Co?Skąd ci to przyszło do głowy?-Ton Harry'ego jakby zmienił barwę.-Pierwszy raz zobaczyłem go dzisiaj - "Kłamie"- pomyślałam.
-No dobrze, wierze ci musze już kończyć pa -Rozłonczyłam czerwoną słuchawką. Nie dawało mi to spokoju, myślałam, że wszystko już wyjaśnione a tym czasem jest jak wcześniej. Znów podejrzenia i domysły. Powoli miałam już tego dosyć.

Rano wypoczęta postanowiłam odwiedzić Harry'ego. Zjadłam szybkie śniadanie i już miałam otwierać drzwi,  gdy mama zatrzymała mnie w ostatniej chwili.
-Gdzie się wybierasz? Mam nadzieje, że nie do tego chłopaka. Ojciec będzie zły.
-Jego już nawet nie ma! Coraz częściej gdzieś wychodzi, a nas ma gdzieś! A ty tego nie widzisz. Odkąd dostał tą pracę widuje go tylko wieczorami, a i tak jest jakiś dziwny. Częściej się wścieka i krzyczy...
-Wiem Jane, zauważyłam to. Dla mnie też jest ciężko, ale nie utrudniaj tego bardziej....
-Idę do Elizabeth..-Przerwałam mamie. Kochałam ją, ale ostatnimi czasy nie umiałam złapać z nią dobrego kontaktu. Uciekałam od niej, wiem, że to było złe, ale nie potrafiłam inaczej.
W końcu doszłam do domu Harry'ego. Próbowałam otworzyć drzwi, ale najwidoczniej były zamknięte. Usłyszałam jakąś kłótnie na tyłach domu. Wychyliłam się, aby sprawdzić o co chodzi. "Nie to nie możliwe"-pomyślałam, gdy tylko ujrzałam rozmawiającego Harry'ego z moim tatą. "O czym oni rozmawiają" postanowiłam podejść bliżej.
-Co ty sobie wyobrażasz?!-Usłyszałam słowa taty.
-Skąd mogłem wiedzieć, że to pańska córka? -Od powiedział Harry przypalając papierosa.
-Musisz to skończyć rozumiesz? Albo inaczej cię zabije gnojku -Ojciec pchnął Harry'ego. Chłopak omal co nie upadł. Widziałam, że chciał mu oddać.
-Ej! Tylko sprubój! Już nieźle oberwałeś od Barry'ego. Chcesz jeszcze raz?
-Nie..i żałuje, że pożyczyłem te pieniądze właśnie od pana- Powiedział Harry wyrzucając resztki papierosa.
-Gdyby nie ja, teraz nie miałbyś co do garnka włożyć gówniarzu.
-Tak, tylko co mnie podkósiło, żeby pożyczać od mafi...
-Ha ha, a to już twój problem. I pamiętaj zbliż się tylko do niej, a utnę ci jaja.-"Co mój tata szefem mafi?Gangster?To by miało sens. Te późne powroty do domu i jego dziwne zachowanie, teraz już wszystko jasne"
-Dobra koniec naszego spotkanie i żeby Jane się o nim nie dowiedziała...-Ojciec poklepał Harry'ego po ramieniu i udał się w moją stronę. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc spontanicznie schowałam się za drzewem. Gdy przechodził obok mnie poczułam mocny zapach jego perfum. Kropla potu spłynęła mi z czoła............................