Nie zauważyłam go do czasu, kiedy Harry uniósł mnie, aż nad swoją głowę. Spojrzałam zza mojej opadającej w nieładzie na czoło grzywki.
-Tom... - szepnęłam, nie wierząc własnym oczom. Harry, gdy tylko usłyszał to imię (a był na nie uczulony) wzdrygnął się, jakby coś go ugryzło. Postawił mnie lekko na ziemi i zrobił krok do tyłu.
-O co chodzi? - zapytał zmieszany. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tom patrzył się wprost na mnie, a ja na niego. Po sekundzie Harry zorientował się, że mój wzrok wbity jest w jeden punkt. Obejrzał się szybko. Serce biło mi tak mocno, że odczuwałam ból w klatce piersiowej. Bałam się reakcji Harry'ego. Mina Tom'a dawała wiele do myślenia.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam nie pewnie wychodząc przed Harry'ego.
-Chciałem...- wybąknął Tom. Szybko spojrzałam na Harry'ego. Iskry leciały mu z oczu, ręce zaciśnięte miał w piąstki.
-Chciałem tylko powiedzieć, żebyś nie wracała do tego palanta...ale widzę, że już za późno...- Słowa Tom'a podziałały na Harry'ego niczym czerwona płachta na byka.
-O co ci chodzi? Jak chcesz możemy załatwić to inaczej...przed szpitalem...-Powiedział Harry podwijając rękawki aż do łokci.
-Czekaj!- Wyprzedziłam Harry'ego przytrzymując ręką, aby nie zrobił kolejnego kroku.
-Przestań, nie warto...- szepnęłam uśmiechając się przekonywująco.
-Tym razem mu się upiekło- spojrzał z pode łba , a z jego oczu dalej tryskały iskry.
-Masz szczęście, że Jane tutaj była ! -Dodał rzucając jeszcze jedno mordercze spojrzenie. Tom parsknął. Chciałam, aby ta niezręczna, a zarazem dziwna sytuacja dobiegła już końca. Złapałam Harry'ego za rękę i szybkim krokiem wyprowadziłam go przed szpital, aby dać mu trochę ochłonąć.
- Jak jeszcze raz zobaczę tego skurwysyna to mu tak przypierdole, że się nie pozbiera....-Wyczeszczyłam na niego oczy. Przed sobą widziałam chłopaka, który bardzo różnił się od tego którego znałam wcześniej. Zaczęłam się zastanawiać czy nie za szybko podjęłam nie które decyzję.."W końcu znaliśmy się kilka dni, a on mnie poprosił o chodzenie- to idiotyczne". Na całą tą sytuacje zaczęłam patrzeć z innej strony. "Mogłam dłużej poczekać, poznać go lepiej...". Przyłapałam siebie na tym, że zaczęłam (czy to możliwe) żałować?. Wpatrywałam się na jego ciężko dyszącą sylwetkę. W moim rzołądku poczułam silne ciepło, nie to które czułam w dniu kiedy pierwszy raz z nim rozmawiałam. To uczucie które czułam w tamtym momencie nie należało do najmilszych. Czy to rozczarowanie? A może gorycz czy żal? Chciałam wrócić do domu pod pretekstem zmęczenia lub bólu brzucha, zdążyłam wypowiedzieć tylko :
-Harry ja chyba pój...-W tym momencie Tom wybiegł ze szpitala. W rzołądku już nie czułam ciepło, ale żar jakby ktoś wylał kociołek wrzącej lawy prosto na mój brzuch. Błagałam Boga, aby Tom oddalił się od nas jak najdalej, ale nic to nie dało. Chłopak zbliżał się powoli, niebezpiecznie przyspieszając kroku. Wyszłam naprzeciw niemu. Próbowałam go powstrzymać, ale był zbyt silny.
-Tak łatwo nie popuszczę! - Krzyknął podwijając rękawki.
-Już ci powiedziałem! Zjeżdżaj stąd !- Zawołał Harry odwracając się obojętnie w przeciwnym kierunku. Poczułam coś w rodzaju ulgi. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Tom'a. Miałam już go serdecznie dość. Niestety on wciąż nie popuszczał...
-Chce usłyszeć to od niej...-powiedział półszeptem wpatrując się we.
-Co? Co chcesz od niej usłyszeć? Że jesteś palantem, nie martw się ja ci zaraz to powiem prosto w oczy!- Krzyknął Harry gwałtownie przybliżając się do Tom'a.
-Nie, chce usłyszeć od niej, że nie mam u niej szans. Że ma mnie gdzieś i że nie chce mnie więcej widzieć.- Na jego słowa dreszcz przeszedł po moim ciele. Żar znowu wrócił. Chciałam odpowiedzieć " Tak Tom, zjeżdżaj stąd"- ale nie mogłam. W jednej chwili odebrało mi mowę. W końcu ten chłopak był przy mnie w trudnych momentach mojego życia. Do Harry'ego moje wątpliwości nabierały mocy. Już nie czułam do niego tego samego co na początku naszej szybkiej znajomości. Po prostu jakby to uczucie powoli wypalało się, pokazując, że może nie jest mi pisane bycie z nim. W głowie miałam jeden wielki mętlik. "Co mam odpowiedzieć?". Próbowałam stać prosto , ale nogi uginały mi się jakby zrobione były z waty.
-Tom..- zaczęłam próbując, aby w moim glosie zabrzmiała chociaż nutka pewności siebie- po tym wszystkim co dla mnie zrobiłeś nie mogę powiedzieć ci, żebyś sobie tak po prostu poszedł i zniknął z mojego życia...- Spojrzałam na Harry'ego. Na jego twarzy widniała złość, a zarazem zdumienie. Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i próbując, aby moje słowa wypowiedziane były z pełnym przekonaniem stanęłam prosto i dodałam po chwili:
-Ale niestety muszę to zrobić, wpieprzasz się do mojego życia, nie mogę pozwolić na to, abyś cały czas robił jakieś scenki. Przykro mi, ale tak! Nie chce cię więcej widzieć na oczy.- Patrzyłam cały czas na twarz Tom'a która zmieniałam się z każdą sekunda na coraz bardziej przygnębioną. W brzuchu poczułam jakby jakiś obślizgły wąż przemknął w okolicach pępka. Kiedy wypowiedziane przeze mnie słowa powoli do mnie docierały, czułam się coraz gorzej. Z jednej strony chciałam mu właśnie to powiedzieć, a z drugiej to w końcu on mi tak pomagał......