-Halo? –odebrałam ocierając poliki.
-Cześć Jane wybierzemy się może dzisiaj do kina? – w słuchawce
usłyszałam głos Harry’ego.
-J- jasne nie ma sprawy, to o której? – zapytałam głosem
wypranym z emocji.
- O 20:05 leci fajna komedia romantyczna co ty na to?
-Pewnie, już się szykuje – nie za bardzo chciałam dzisiaj
gdziekolwiek wychodzić, ale uznałam że tak będzie najlepiej. Szybko założyłam
na siebie różową sukienkę pędem wygrzebaną z szafy, a na to czarny płaszczyk
sięgający do kolan. Zegar w salonie wybił 19:50. Usiadłam w fotelu wyczekując chłopaka.
Po 5 min usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zerwałam się na równe nogi i równie
szybko pobiegłam do drzwi.
-Cześć… łał wyglądasz naprawdę … łał –uśmiechnął się stojąc
w progu.
-Dziękuje –zarumieniłam się . – Ty też wyglądasz …łał. -
Nonszalancko skierował swój łokieć pod mój brzuch. Szybko owinęłam go moją ręką
i wyszliśmy niczym para z XIX wieku. Wieczór był dość chłodny. Latarnie wesoło
oświetlały ulice, choć i tak myślę że księżyc
sam sprostał by temu zadaniu.
Dzisiaj świecił wyjątkowo jasno. Przez moją głowę przemknęło mi pewne
wspomnienie.
-Pamiętasz – przerwałam ciszę – kiedy byliśmy na tej
wycieczce i poszliśmy się kąpać?
-Tak –spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- A pamiętasz jak mocno świecił w tedy księżyc? Tak samo jak
dzisiaj. – Spojrzałam w górę
przypatrując się planecie. Harry poszedł w moje ślady.
-Wszystko w tedy wydawało się takie łatwe … - Szepnęłam
jakby do siebie. Spojrzałam na Harry’ego. On nadal patrzył w górę.
- Wiesz –przerwał – masz rację. Byłem w tedy zafascynowany
tobą, a teraz wpadłem po uszy bo zakochałem się w tobie tak bardzo, że nie chcę
cie stracić. – Serce biło mi jak oszalałe. Poczułam, że coś kopnęło mnie w
brzuch . Poczułam się winna, że jeszcze parę godzin temu myślałam, że
przestałam go kochać. Uczucie jakby na nowo we mnie wybuchło. Rozpaliło się
ogrzewając mnie w ten chłodny wieczór. Uśmiechnęłam się łapiąc go za rękę. Była
lodowata, ale nie obchodziło mnie to. Żal związany z odrzuceniem Tom’a przestał
mieć jakiekolwiek znaczenie. Teraz liczył się tylko Harry. Szliśmy teraz jakby
żywiej. Jak przystało na gentelmana chłopak otworzył przede mną drzwi. Skinęłam
głowę i z jeszcze większym bananem na buzi weszłam do cieplutkiego
pomieszczenia wypełnionego zapachem masła i popcornu. Zaoferowałam się do odniesienia kurtek do
szatni. Harry uśmiechnął się wskazując
pomieszczenie obok łazienek, a sam udał się do kasy w celu zakupienia dwóch
biletów na ów komedię romantyczną. Kurtki oddałam miłej starszej pani, która w
zamian ofiarowała mi kartkę z napisem „32".Odwróciłam wzrok w stronę łazienek. Serce biło mi jakby
chciało zrobić dziurę w mojej klatce piersiowej. W głowie poczułam pustkę.
Szybko oparłam się o blat, aby nie upaść .
-Nic Ci nie jest kochanie – zapytała z troską starsza pani
od kurtek.
- N – nie, wszystko w porządku – skłamałam. Obok łazienki dla chłopców stał nie kto inny jak Tom...