Dostałam sms'a od nieznajomego numeru "Hej. Co tam?". Nie wiele myśląc odpisałam jedynie "Kto ty?". Dochodząc do domku mój telefon znowu zaczął wariować"To ja Harry ;) Dzisiaj ognisko, chciałabyś pójść za mną?". Wpatrywałam się w te litery przez dłuży czas,nie wierząc, że to od niego. W głowie miałam jedynie zamęt. "No pewnie o 7?"Wystukałam na klawiaturze. Na odpowiedź nie czekałam długo. Byliśmy umówieni. Szłam jak zombie, wpatrując się przed siebie. Kiedy weszłam do domku dotarło do mnie, że nie mam się w co ubrać. Zaczęłam panikować i histerycznie wyrzucać połowę mojej garderoby na podłogę. Po pół godzinnym poszukiwaniu poddałam się. Leżałam w samym środku sterty ciuchów użalając się nad sobą. W końcu do akcji wkroczyła Elizabeth, która wróciła ze spaceru z Gregorym. Pożyczyła mi swojej sukienki. Była bardzo ładna. Jej odcień przypominał lazurowe morze. U dołu ozdobiona falbankami a u góry gdzie nie gdzie białą koronką. Ze względu na to, iż nie miała ramiączek pożyczyłam od Alice jeansową kurtkę sięgająca jedynie za biust. Założyłam czarne balerinki pod kolor torebki w kształcie serca. Zegar wybił 19.00. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Alice i Elizabeth już dawno poszły zająć miejsca przy ognisku, a ja siedziałam w oknie wyczekując mojej sympatii. "Nareszcie!"pomyślałam widząc wyłaniającą się postać z ciemności. Gdy zbliżała się coraz bliżej, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że to raczej nie chłopak, a dziewczyna. Otworzyłam szybko drzwi, aby sprawdzić kto to. Rude włosy przebijały się przez mrok, dając mi znak, że to Mady kroczy ku mnie.
-Co ty tutaj robisz?!-Zapytałam zdziwiona, a zarazem nieźle wkurzona.
-Przyszłam ci przekazać pewną wiadomość...-Nie zdążyła dokończyć, gdyż wepchnęła mnie do środka. Upadłam na podłogę. Nim zdąrzyłam wstać ona zamknęła mnie od zewnątrz. Nie miałam jak wyjść, okna nie miały klamek. Były cały czas jedynie trochę uchylone. Telefon podczas mojego lotu wypadł mi z torebki i leżał na schodach przed domkiem. Nie wiedziałam co robić. Zaczęłam krzyczeć i bić w drzwi z nadzieją, że ktoś może mnie usłyszy i wypuści. Po 20 min nie miałam już siły, łzy spływały mi po policzkach.
-Cholera!-Syknęłam pod nosem. Po godzinnej odsiadce w domku usłyszałam czyjeś kroki. Szybko się pozbierałam i zaczęłam krzyczeć najgłośniej tylko jak potrafię.
-Kto tu jest?-Usłyszałam znajomy głos po drugiej stronie drzwi.
-Jane..Dasz radę mnie wypuścić, siedzę tu już od godziny!
-To ty?!Szukałem cię Mady powiedziała, że nie chciałaś przyjść...-Wiedziałam, że to Harry. Słysząc co powiedziała Mady chciała mnie krew zalać. Byłam taka zła, że gdyby w tym momęcie stała obok Harry'ego wywarzyła bym drzwi i wyrwała te jej rude włosy. Po 10 min siłowania się ze złośliwymi drzwiami Harry otworzył je wsówką do włosów, którą podałam mu przez dolną szparę u drzwi.
-Dziękuje! Gdyby nie ty zapewne dalej bym tam siedziała....-Otrzepałam sukienkę i poprawiłam torebkę która zsunęła mi się z ramienia.
-Dlaczego cię zamknęła ?-Zapytał Harry idąc już w stronę ogniska.
-Nie mam pojęcia!Ona jest nienormalna! A właśnie masz taki numer...?-Pokazałam mu sms'y, które rzekomo mi przysłał. Okazało się, że to był numer Mady. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę jaka z niej wredna i podstępna ruda małpa. Doszliśmy w głąb lasu. Ognisko już się paliło. Okrążone było kamieniami i młodzieżą. Niall grał na gitarze. Alice wtulona w niego wsłuchiwała się w każda melodię i nutkę, którą wydobywał z tego pięknego instrumentu. Elizabeth z Gregorym siedzieli na ławce tuż przy ognisku i piekli pianki. Cały las huczał od śmiechu i gwaru. Wszyscy świetnie się bawili. Siadłam pomiędzy Laurą a Kate ( koleżankami z klasy) i rozmawiałyśmy na różne tematy. Mady co jakiś czas kręciła się niedaleko, ale bała się podejść. Harry siedział na przeciwko. Nie mogłam się powstrzymać i co jakiś czas kątem oka spoglądałam na niego. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. On uśmiechnął się tworząc dołeczek w lewym poliku. Od powiedziałam mu tym samym i po chwili spuściłam głowę. Poprawiłam grzywkę i znów na niego spojrzałam. Rozmawiał z kolegą trzymając puszkę napoju gazowanego w ręku. Powoli ognisko zaczęło wygasać, więc postanowiłam nazbierać trochę suchych gałęzi.
fajna część
OdpowiedzUsuń