-I jak się czujesz? – Zapytałam siadając obok.
- Dobrze – spojrzała na Nialla, który już wychodził i dodała – o wiele lepiej. A gdzie Elizabeth?
-W domku z Gregorym. A gdzie Harry?
- Wyszedł jakieś pięć minut temu .Co ty gadasz! Zostali tam sam na sam? – Szeptem lekko pochylona w moja stronę po cichu tłumiła chichot.
- No dobrze opatrunek masz już założony. Jane pomoże ci dojść do domku. Dacie sobie rade?
- Tak – odpowiedziałyśmy równocześnie. Powoli wyszłyśmy z domku. Alice na początku troszkę utykała, ale szybko jej przeszło. Gdy weszłyśmy do naszego pokoju Elizabeth i Gregory’ego już nie było.
-Ciekawe gdzie oni są – zaśmiała się Alice kładąc na swoje łóżko.
-Nie mam pojęcia. Błagam, żeby to był koniec tych głupich konkursów! Błagam! – Miałam dość tych dziecinad. Marzyłam, żeby się rozpadało, w końcu była to Anglia, ale jak na złość od paru dni było ciepło. Nie moglibyśmy iść tak po prostu popływać? Bardzo chciałam się nauczyć, bo jakoś nigdy nie miałam okazji. Zresztą trochę się bałam wody i myślałam, że ten wyjazd nauczy mnie chociaż pływać. Ale nie, zamiast tego musieliśmy chodzić po lesie i zbierać głupie szyszki.
- A tak w ogóle to gdzie masz teraz Nialla ?
- Mówił że dogoni Harry ‘ego i pójdą do swojego domku. Był naprawdę troskliwy – zarumieniła się jak nigdy. – Zapytał czy wszystko jest w porządku, a potem wyszedł.
-A no to wiele wyjaśnia – uśmiechnęłam się – zabujałaś się w nim i to nieźle.
- Ja ? Wcale że nie ! Po prostu uważam, że ma bardzo ładne oczy… Wręcz boskie. W życiu nie widziałam takiego odcienia błękitu. No i te jego blond włosy ! No i ogólnie jest boski… Dobra, masz racje zabujałam się w nim i to nieźle! – Uśmiechnęłam się do niej znacząco.
-Wiedziałam –szepnęłam z nie małą satysfakcją.
- No nigdy dotąd nie czułam czegoś takiego! Wystarczy tylko, że go zobaczę, a serce wali mi jak młot.
- Tak wiem coś o tym – westchnęłam pod nosem. Alice przesłała mi pytające spojrzenie.
-Wiem, że podoba ci się Harry. To jak na niego patrzysz…
-Harry ma wiele dziewczyn wokół siebie i nie sądzę, żebym to ja zwróciła jego uwagę. – Przerwałam dość nie grzecznie Alice. W tym momencie do pokoju weszła para gołąbków. Elizabeth uśmiechnięta od ucha do ucha wparowała do naszego pokoju, a u jej boku stał Gregory. Alice posłała mi znaczące spojrzenie. Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam układać ubrania. Nie miałam tego w planach, ale postanowiłam się czymś zająć, żeby nie zwracać na nich uwagi. Gregory podrapał się po głowię i widocznie trochę zmieszany dodał:
- Jest kolejna zbiórka, mój tata… znaczy wuefista kazał przekazać. Za pięć minut przed domkiem nauczycieli… To cześć – uśmiechnął się do Elizabeth.
-Do zobaczenia – odwzajemniła uśmiech i zamknęła za nim drzwi.
- O ja cie – westchnęła – chyba coś z tego będzie. – Oparła się o drzwi i lekko zsunęła się do pozycji kucającej. Głowę schowała w ręce i zaczęła się śmiać. Oczy szkliły jej się nawet w cieniu, rzucanym przez szafę stojącą obok drzwi.
- Widzę, że ty też się zaraziłaś – uśmiechnęłam się podchodząc do szafki.
-Co ? Czym?
- Bardzo popularną chorobą u nastolatek. Zadurzenius pospolitus – wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-No dobra chodźmy już, bo teść Eliz będzie na nas zły – zaśmiała się Alice. Elizabeth nie zwracała na nią najmniejszej uwagi. Wyszła jakby otumaniona tabletkami nasennymi. Czekałyśmy jeszcze pięć minut, aż wszyscy się zbiorą. Stanęłyśmy w drugim rzędzie, a tuż przed nami stała Mady i Bella, a obok nich blondyn, który praktycznie zawsze za nimi łaził.
-Dzisiaj organizowana będzie dyskoteka - w tym momencie prawie wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć i rozmawiać między sobą. - Od godziny 20 do godziny 1 nad ranem i nie chce widzieć nawet kropli alkoholu! – Mady szeptała coś Belli na ucho. Zrozumiałam tylko „w końcu będzie mój”. Blondyn najwyraźniej spytał Bellę czy nie pójdzie z nią na tą dyskotekę, bo ona wrzasnęła: „Daj mi spokój! Ile razy mam ci mówić, żebyś sobie odpuścił. Nie ta liga Barney.” Zrobiło mi się nawet żal tego blondyna. Dalej nauczyciel mówił coś o bezpieczeństwie, ale ja już go nie słuchałam. Myślałam tylko o tym z kim pójdzie Harry. Nagle do Alice podszedł Niall z prośbą o pójście na tą zabawę. Alice oczywiście zgodziła się.
-Która godzina – zapytała już po powrocie do domku Eliz.
- 16:34
-Coo? Dopiero… myślałam, że będzie już gdzieś koło 19. W sumie nie wiem czemu jak jeszcze widno jest. – Westchnęła kładąc się na zniszczony fotel.
-No wiesz, przyjechałyśmy tutaj o 12 zanim się rozpakowałyśmy… potem przygotowania do konkursu itp… W ogóle, kto go wygrał? – Zapytałam siadając na swoje łóżko.
-Chyba Alex i Ed , zresztą zaraz ma być obiad - Alice wpatrywała się w kartkę, przypiętą koło jej łóżka. Dopiero teraz ją zauważyłam.
16:40 – obiadokolacja
17:05 –czas wolny
20 :00 - dyskoteka
Uwaga: podczas czasu wolnego można
udać się do miasteczka. Znajduje się pół kilometra stąd. Oczywiście tylko pod
opieką dorosłych! Życzymy miłego pobytu.
- U ! Ale super! To po obiedzie idziemy? – Alice nieźle się nakręciła.-W sumie czemu nie…
-Kupiłabym sobie tusz to rzęs, bo mojego zapomniałam. Uhh! Kamień spadł mi z serca!
-Tylko pamiętaj Alice godzina nie więcej. Trzeba przyszykować się na to disco – przypomniała Elizabeth. Alice na moment posmutniała, ale zaraz wrócił jej humor.
-Dobra i godzina – uśmiechnęła się. Po całym obozie rozniósł się dźwięk dmuchanego gwizdka. Wyszłyśmy znowu przed domek sprawdzić, o co chodzi. Okazało się, że to po prostu, był sygnał, że czas iść na obiad. Żadna z nas nie słuchała ogłoszeń parafialnych, więc troszkę się zakłopotałyśmy. Szłyśmy ostatnie zaraz przed wuefistą.
-Proszę pana czy przewidziane są jakieś atrakcje? Czy po prostu będziemy tu siedzieć i grać w jakieś konkursy? – Zapytała Eliz odwracając się w stronę nauczyciela.
- Oczywiście, że nie. Dzisiaj postanowiliśmy dać wam czas wolny, bo jutro idziemy do muzeum botanicznego, następnie odwiedzimy wystawę dzieł sztuki zatytułowanych „Magia człowieka”, a na końcu wybierzemy się do kina na historyczny film. Co wy planu nie czytałyście? Wydawało mi się, że dawałem wam kartkę… W środę wracamy z samego rana, a po drodze odwiedzimy zoo. Jutro czeka nas dłuuugi dzień. Wieczorem będzie ognisko także nie martwcie się.
-A przeczytałam, że można iść do miasteczka… - Eliz nie dokończyła bo wuefista szybko jej przerwał.
-Tak, po obiedzie zbierzemy chętnych. Będziecie mogli kupić sobie coś do jedzenia… Znając życie jedzenie stołówkowe nie będzie zbytnio jadalne…
cudo ciszę się ze wstawiasz nowe części bo kocham twojego bloga i nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*