czwartek, 26 grudnia 2013
Hejjj
Otóż chwilowo kończę z tym blogiem. Nie mam weny : / postanowiłam pisać coś innego ;) Jeśli macie ochotę wbijajcie ;) -->http://ognistokrwisci.blogspot.com/ Może wam się spodoba ^^ To bardziej będzie coś w stylu fantasy ;D
niedziela, 17 listopada 2013
My world : 22
"Co ja zrobiłam " - pomyślałam od razu, kiedy
wróciłam do domu. "Co się ze mną dzieje". Żal tak bardzo wypełniał
moje płuca, że nie potrafiłam równomiernie oddychać. Kochałam Harry'ego, ale
czy tak jak dawniej? Ta miłość zaczynała we mnie po woli wygasać. Zmęczona
leżałam na łóżku w sypialni moich rodziców. Nienawidziłam sama siebie za
swoją dwulicowość. Zraniłam Tom’a chociaż wcale tego nie chciałam. Gdyby tego
było mało stan zdrowia Elizabeth wcale się nie polepszał. W ciemności lepiej mi się rozmyślało, więc
pogasiłam lampkę nocną mojej mamy. Patrząc w okno zastanawiałam się co robić
dalej. Cisza powoli stawała się nie do zniesienia. Łzy same napływały do moich
oczu. Nagle moj telefon zaczął dzwonić.
-Halo? –odebrałam ocierając poliki.
-Cześć Jane wybierzemy się może dzisiaj do kina? – w słuchawce
usłyszałam głos Harry’ego.
-J- jasne nie ma sprawy, to o której? – zapytałam głosem
wypranym z emocji.
- O 20:05 leci fajna komedia romantyczna co ty na to?
-Pewnie, już się szykuje – nie za bardzo chciałam dzisiaj
gdziekolwiek wychodzić, ale uznałam że tak będzie najlepiej. Szybko założyłam
na siebie różową sukienkę pędem wygrzebaną z szafy, a na to czarny płaszczyk
sięgający do kolan. Zegar w salonie wybił 19:50. Usiadłam w fotelu wyczekując chłopaka.
Po 5 min usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zerwałam się na równe nogi i równie
szybko pobiegłam do drzwi.
-Cześć… łał wyglądasz naprawdę … łał –uśmiechnął się stojąc
w progu.
-Dziękuje –zarumieniłam się . – Ty też wyglądasz …łał. -
Nonszalancko skierował swój łokieć pod mój brzuch. Szybko owinęłam go moją ręką
i wyszliśmy niczym para z XIX wieku. Wieczór był dość chłodny. Latarnie wesoło
oświetlały ulice, choć i tak myślę że księżyc
sam sprostał by temu zadaniu.
Dzisiaj świecił wyjątkowo jasno. Przez moją głowę przemknęło mi pewne
wspomnienie.
-Pamiętasz – przerwałam ciszę – kiedy byliśmy na tej
wycieczce i poszliśmy się kąpać?
-Tak –spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- A pamiętasz jak mocno świecił w tedy księżyc? Tak samo jak
dzisiaj. – Spojrzałam w górę
przypatrując się planecie. Harry poszedł w moje ślady.
-Wszystko w tedy wydawało się takie łatwe … - Szepnęłam
jakby do siebie. Spojrzałam na Harry’ego. On nadal patrzył w górę.
- Wiesz –przerwał – masz rację. Byłem w tedy zafascynowany
tobą, a teraz wpadłem po uszy bo zakochałem się w tobie tak bardzo, że nie chcę
cie stracić. – Serce biło mi jak oszalałe. Poczułam, że coś kopnęło mnie w
brzuch . Poczułam się winna, że jeszcze parę godzin temu myślałam, że
przestałam go kochać. Uczucie jakby na nowo we mnie wybuchło. Rozpaliło się
ogrzewając mnie w ten chłodny wieczór. Uśmiechnęłam się łapiąc go za rękę. Była
lodowata, ale nie obchodziło mnie to. Żal związany z odrzuceniem Tom’a przestał
mieć jakiekolwiek znaczenie. Teraz liczył się tylko Harry. Szliśmy teraz jakby
żywiej. Jak przystało na gentelmana chłopak otworzył przede mną drzwi. Skinęłam
głowę i z jeszcze większym bananem na buzi weszłam do cieplutkiego
pomieszczenia wypełnionego zapachem masła i popcornu. Zaoferowałam się do odniesienia kurtek do
szatni. Harry uśmiechnął się wskazując
pomieszczenie obok łazienek, a sam udał się do kasy w celu zakupienia dwóch
biletów na ów komedię romantyczną. Kurtki oddałam miłej starszej pani, która w
zamian ofiarowała mi kartkę z napisem „32".Odwróciłam wzrok w stronę łazienek. Serce biło mi jakby
chciało zrobić dziurę w mojej klatce piersiowej. W głowie poczułam pustkę.
Szybko oparłam się o blat, aby nie upaść .
-Nic Ci nie jest kochanie – zapytała z troską starsza pani
od kurtek.
- N – nie, wszystko w porządku – skłamałam. Obok łazienki dla chłopców stał nie kto inny jak Tom...
czwartek, 24 października 2013
My world : 21
Nie zauważyłam go do czasu, kiedy Harry uniósł mnie, aż nad swoją głowę. Spojrzałam zza mojej opadającej w nieładzie na czoło grzywki.
-Tom... - szepnęłam, nie wierząc własnym oczom. Harry, gdy tylko usłyszał to imię (a był na nie uczulony) wzdrygnął się, jakby coś go ugryzło. Postawił mnie lekko na ziemi i zrobił krok do tyłu.
-O co chodzi? - zapytał zmieszany. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tom patrzył się wprost na mnie, a ja na niego. Po sekundzie Harry zorientował się, że mój wzrok wbity jest w jeden punkt. Obejrzał się szybko. Serce biło mi tak mocno, że odczuwałam ból w klatce piersiowej. Bałam się reakcji Harry'ego. Mina Tom'a dawała wiele do myślenia.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam nie pewnie wychodząc przed Harry'ego.
-Chciałem...- wybąknął Tom. Szybko spojrzałam na Harry'ego. Iskry leciały mu z oczu, ręce zaciśnięte miał w piąstki.
-Chciałem tylko powiedzieć, żebyś nie wracała do tego palanta...ale widzę, że już za późno...- Słowa Tom'a podziałały na Harry'ego niczym czerwona płachta na byka.
-O co ci chodzi? Jak chcesz możemy załatwić to inaczej...przed szpitalem...-Powiedział Harry podwijając rękawki aż do łokci.
-Czekaj!- Wyprzedziłam Harry'ego przytrzymując ręką, aby nie zrobił kolejnego kroku.
-Przestań, nie warto...- szepnęłam uśmiechając się przekonywująco.
-Tym razem mu się upiekło- spojrzał z pode łba , a z jego oczu dalej tryskały iskry.
-Masz szczęście, że Jane tutaj była ! -Dodał rzucając jeszcze jedno mordercze spojrzenie. Tom parsknął. Chciałam, aby ta niezręczna, a zarazem dziwna sytuacja dobiegła już końca. Złapałam Harry'ego za rękę i szybkim krokiem wyprowadziłam go przed szpital, aby dać mu trochę ochłonąć.
- Jak jeszcze raz zobaczę tego skurwysyna to mu tak przypierdole, że się nie pozbiera....-Wyczeszczyłam na niego oczy. Przed sobą widziałam chłopaka, który bardzo różnił się od tego którego znałam wcześniej. Zaczęłam się zastanawiać czy nie za szybko podjęłam nie które decyzję.."W końcu znaliśmy się kilka dni, a on mnie poprosił o chodzenie- to idiotyczne". Na całą tą sytuacje zaczęłam patrzeć z innej strony. "Mogłam dłużej poczekać, poznać go lepiej...". Przyłapałam siebie na tym, że zaczęłam (czy to możliwe) żałować?. Wpatrywałam się na jego ciężko dyszącą sylwetkę. W moim rzołądku poczułam silne ciepło, nie to które czułam w dniu kiedy pierwszy raz z nim rozmawiałam. To uczucie które czułam w tamtym momencie nie należało do najmilszych. Czy to rozczarowanie? A może gorycz czy żal? Chciałam wrócić do domu pod pretekstem zmęczenia lub bólu brzucha, zdążyłam wypowiedzieć tylko :
-Harry ja chyba pój...-W tym momencie Tom wybiegł ze szpitala. W rzołądku już nie czułam ciepło, ale żar jakby ktoś wylał kociołek wrzącej lawy prosto na mój brzuch. Błagałam Boga, aby Tom oddalił się od nas jak najdalej, ale nic to nie dało. Chłopak zbliżał się powoli, niebezpiecznie przyspieszając kroku. Wyszłam naprzeciw niemu. Próbowałam go powstrzymać, ale był zbyt silny.
-Tak łatwo nie popuszczę! - Krzyknął podwijając rękawki.
-Już ci powiedziałem! Zjeżdżaj stąd !- Zawołał Harry odwracając się obojętnie w przeciwnym kierunku. Poczułam coś w rodzaju ulgi. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Tom'a. Miałam już go serdecznie dość. Niestety on wciąż nie popuszczał...
-Chce usłyszeć to od niej...-powiedział półszeptem wpatrując się we.
-Co? Co chcesz od niej usłyszeć? Że jesteś palantem, nie martw się ja ci zaraz to powiem prosto w oczy!- Krzyknął Harry gwałtownie przybliżając się do Tom'a.
-Nie, chce usłyszeć od niej, że nie mam u niej szans. Że ma mnie gdzieś i że nie chce mnie więcej widzieć.- Na jego słowa dreszcz przeszedł po moim ciele. Żar znowu wrócił. Chciałam odpowiedzieć " Tak Tom, zjeżdżaj stąd"- ale nie mogłam. W jednej chwili odebrało mi mowę. W końcu ten chłopak był przy mnie w trudnych momentach mojego życia. Do Harry'ego moje wątpliwości nabierały mocy. Już nie czułam do niego tego samego co na początku naszej szybkiej znajomości. Po prostu jakby to uczucie powoli wypalało się, pokazując, że może nie jest mi pisane bycie z nim. W głowie miałam jeden wielki mętlik. "Co mam odpowiedzieć?". Próbowałam stać prosto , ale nogi uginały mi się jakby zrobione były z waty.
-Tom..- zaczęłam próbując, aby w moim glosie zabrzmiała chociaż nutka pewności siebie- po tym wszystkim co dla mnie zrobiłeś nie mogę powiedzieć ci, żebyś sobie tak po prostu poszedł i zniknął z mojego życia...- Spojrzałam na Harry'ego. Na jego twarzy widniała złość, a zarazem zdumienie. Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i próbując, aby moje słowa wypowiedziane były z pełnym przekonaniem stanęłam prosto i dodałam po chwili:
-Ale niestety muszę to zrobić, wpieprzasz się do mojego życia, nie mogę pozwolić na to, abyś cały czas robił jakieś scenki. Przykro mi, ale tak! Nie chce cię więcej widzieć na oczy.- Patrzyłam cały czas na twarz Tom'a która zmieniałam się z każdą sekunda na coraz bardziej przygnębioną. W brzuchu poczułam jakby jakiś obślizgły wąż przemknął w okolicach pępka. Kiedy wypowiedziane przeze mnie słowa powoli do mnie docierały, czułam się coraz gorzej. Z jednej strony chciałam mu właśnie to powiedzieć, a z drugiej to w końcu on mi tak pomagał......
-Tom... - szepnęłam, nie wierząc własnym oczom. Harry, gdy tylko usłyszał to imię (a był na nie uczulony) wzdrygnął się, jakby coś go ugryzło. Postawił mnie lekko na ziemi i zrobił krok do tyłu.
-O co chodzi? - zapytał zmieszany. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tom patrzył się wprost na mnie, a ja na niego. Po sekundzie Harry zorientował się, że mój wzrok wbity jest w jeden punkt. Obejrzał się szybko. Serce biło mi tak mocno, że odczuwałam ból w klatce piersiowej. Bałam się reakcji Harry'ego. Mina Tom'a dawała wiele do myślenia.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam nie pewnie wychodząc przed Harry'ego.
-Chciałem...- wybąknął Tom. Szybko spojrzałam na Harry'ego. Iskry leciały mu z oczu, ręce zaciśnięte miał w piąstki.
-Chciałem tylko powiedzieć, żebyś nie wracała do tego palanta...ale widzę, że już za późno...- Słowa Tom'a podziałały na Harry'ego niczym czerwona płachta na byka.
-O co ci chodzi? Jak chcesz możemy załatwić to inaczej...przed szpitalem...-Powiedział Harry podwijając rękawki aż do łokci.
-Czekaj!- Wyprzedziłam Harry'ego przytrzymując ręką, aby nie zrobił kolejnego kroku.
-Przestań, nie warto...- szepnęłam uśmiechając się przekonywująco.
-Tym razem mu się upiekło- spojrzał z pode łba , a z jego oczu dalej tryskały iskry.
-Masz szczęście, że Jane tutaj była ! -Dodał rzucając jeszcze jedno mordercze spojrzenie. Tom parsknął. Chciałam, aby ta niezręczna, a zarazem dziwna sytuacja dobiegła już końca. Złapałam Harry'ego za rękę i szybkim krokiem wyprowadziłam go przed szpital, aby dać mu trochę ochłonąć.
- Jak jeszcze raz zobaczę tego skurwysyna to mu tak przypierdole, że się nie pozbiera....-Wyczeszczyłam na niego oczy. Przed sobą widziałam chłopaka, który bardzo różnił się od tego którego znałam wcześniej. Zaczęłam się zastanawiać czy nie za szybko podjęłam nie które decyzję.."W końcu znaliśmy się kilka dni, a on mnie poprosił o chodzenie- to idiotyczne". Na całą tą sytuacje zaczęłam patrzeć z innej strony. "Mogłam dłużej poczekać, poznać go lepiej...". Przyłapałam siebie na tym, że zaczęłam (czy to możliwe) żałować?. Wpatrywałam się na jego ciężko dyszącą sylwetkę. W moim rzołądku poczułam silne ciepło, nie to które czułam w dniu kiedy pierwszy raz z nim rozmawiałam. To uczucie które czułam w tamtym momencie nie należało do najmilszych. Czy to rozczarowanie? A może gorycz czy żal? Chciałam wrócić do domu pod pretekstem zmęczenia lub bólu brzucha, zdążyłam wypowiedzieć tylko :
-Harry ja chyba pój...-W tym momencie Tom wybiegł ze szpitala. W rzołądku już nie czułam ciepło, ale żar jakby ktoś wylał kociołek wrzącej lawy prosto na mój brzuch. Błagałam Boga, aby Tom oddalił się od nas jak najdalej, ale nic to nie dało. Chłopak zbliżał się powoli, niebezpiecznie przyspieszając kroku. Wyszłam naprzeciw niemu. Próbowałam go powstrzymać, ale był zbyt silny.
-Tak łatwo nie popuszczę! - Krzyknął podwijając rękawki.
-Już ci powiedziałem! Zjeżdżaj stąd !- Zawołał Harry odwracając się obojętnie w przeciwnym kierunku. Poczułam coś w rodzaju ulgi. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Tom'a. Miałam już go serdecznie dość. Niestety on wciąż nie popuszczał...
-Chce usłyszeć to od niej...-powiedział półszeptem wpatrując się we.
-Co? Co chcesz od niej usłyszeć? Że jesteś palantem, nie martw się ja ci zaraz to powiem prosto w oczy!- Krzyknął Harry gwałtownie przybliżając się do Tom'a.
-Nie, chce usłyszeć od niej, że nie mam u niej szans. Że ma mnie gdzieś i że nie chce mnie więcej widzieć.- Na jego słowa dreszcz przeszedł po moim ciele. Żar znowu wrócił. Chciałam odpowiedzieć " Tak Tom, zjeżdżaj stąd"- ale nie mogłam. W jednej chwili odebrało mi mowę. W końcu ten chłopak był przy mnie w trudnych momentach mojego życia. Do Harry'ego moje wątpliwości nabierały mocy. Już nie czułam do niego tego samego co na początku naszej szybkiej znajomości. Po prostu jakby to uczucie powoli wypalało się, pokazując, że może nie jest mi pisane bycie z nim. W głowie miałam jeden wielki mętlik. "Co mam odpowiedzieć?". Próbowałam stać prosto , ale nogi uginały mi się jakby zrobione były z waty.
-Tom..- zaczęłam próbując, aby w moim glosie zabrzmiała chociaż nutka pewności siebie- po tym wszystkim co dla mnie zrobiłeś nie mogę powiedzieć ci, żebyś sobie tak po prostu poszedł i zniknął z mojego życia...- Spojrzałam na Harry'ego. Na jego twarzy widniała złość, a zarazem zdumienie. Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i próbując, aby moje słowa wypowiedziane były z pełnym przekonaniem stanęłam prosto i dodałam po chwili:
-Ale niestety muszę to zrobić, wpieprzasz się do mojego życia, nie mogę pozwolić na to, abyś cały czas robił jakieś scenki. Przykro mi, ale tak! Nie chce cię więcej widzieć na oczy.- Patrzyłam cały czas na twarz Tom'a która zmieniałam się z każdą sekunda na coraz bardziej przygnębioną. W brzuchu poczułam jakby jakiś obślizgły wąż przemknął w okolicach pępka. Kiedy wypowiedziane przeze mnie słowa powoli do mnie docierały, czułam się coraz gorzej. Z jednej strony chciałam mu właśnie to powiedzieć, a z drugiej to w końcu on mi tak pomagał......
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
My world : 20
Przyspieszyłam kroku
-Po raz ostatni mówię ci, żebyś się w końcu ode mnie odwalił!
-Ja chcę tylko pogadać...należą mi się wyjaśnienia..- Złapał mnie za rękę próbując zatrzymać.
-Dobrze. Chcesz wiedzieć co się stało? To ci powiem ! Chodzi o to, że jesteś zwykłym, cynicznym dupkiem, który okłamuje wszystkich wokół. I wiesz co? Mam cię głęboko gdzieś! Chcę o tobie zapomnieć, ale ty cały czas wpieprzasz się w moje życie! Daj mi w końcu święty spokój.- Harry stanął w bezruchu jakbym wszystko to co o nim powiedziała, było jednym wielkim żartem.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś..- dodałam po chwili- że znasz mojego ojca, że jest gangsterem? Czemu to wszystko przede mną ukrywałeś?
-Kiedy ja sam nie wiedziałem. Wszystko wyjaśniło się, kiedy zaprowadziłaś mnie do domu. Proszę cię wróć do mnie. Chce, żeby było tak jak dawniej. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej.- Spojrzał mi w oczy delikatnie głaszcząc polik.- Dawałaś mi siły...
-Przestań..- szepnęłam- muszę to wszystko przemyśleć...- Nie mogłam się powstrzymać jego oczy przeszywały mnie z każdą sekundą coraz bardziej. Gęsia skórka powoli pojawiła się na moim ciele. Pocałowałam go w polika, po czym powoli odeszłam. Teraz cały czas myślałam o nim. Tak bardzo chciałam do niego wrócić, ale coś cały czas sprawiało, że miałam wątpliwości....
Kolejna nie przespana noc sprawiła mi worki pod oczami. Ociężale zmierzałam w kierunku szkoły. Nagle zauważyłam idącego przede mną Tom'a. "O nie, tylko nie on"- pomyślałam. Szedł co raz szybciej w moją stronę. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Kropla potu spłynęła po moim czole spadając na chodnik. Kiedy już był blisko, wzięłam ogromny wdech.
-Tom...- zaczęłam rozmowę, ale chłopak nie dał mi dokończyć. Szybkim ruchem objął moje poliki.
-Tom przestań...nic z tego nie będzie, chcę wrócić do Harry'ego.- Spojrzałam w jego przenikliwe niebieskie oczy, które momentalnie posmutniały.
-Zrozum, ja go nadal kocham...- Tom patrząc na mnie z przerażeniem, śledził każdy mój ruch. Czułam się dziwnie, ale dalej kontynuowałam rozmowę.- Nie wiem czy potrafię mu drugi raz zaufać tak bez granicznie, ale postaram się..
-Nie no nie wierze, chcesz do niego wrócić? On cię okłamał i okłamywać będzie, jesteś głupia i naiwna jeśli myślisz inaczej -Tom złapał się za głowę.-Nie pozwolę Ci na to! On cię skrzywdzi, a ja nie będę patrzył na twoje cierpienie!
-To moja decyzja, którą już podjęłam !
-Nie..to jeszcze nie koniec!-Popatrzył na mnie ze łzami w oczach i odszedł. Stałam na tym chodniku jeszcze parę minut. Ludzie obijali się o mnie nie zwracając najmniejszej uwagi."Dlaczego to wszystko jest takie ciężkie?"- pomyślałam udając się już do szkoły. Na lekcjach nie mogłam się skupić. Myślałam o Tom'ie." Co on znowu wymyśli?"-bałam się trochę o niego, jak i o Harry'ego."To wszystko nie ma sensu.." Po szkole jak zawsze poszłam odwiedzić Elizabeth. Wiedziałam, że będzie tam Harry, dlatego w myślach układałam już scenariusz naszej rozmowy. Weszłam do pokoju przyjaciółki. Elizabeth wyglądała coraz gorzej. Przy jej łóżku siedział Gregory, trzymając ją za ręke. Niall'a i Alice nie było, bo akurat umówili się do kina. Usiadłam na krześle czekając na Harry'ego.
-I jak się czujesz?- Zapytałam Elizabeth.
-Dobrze..ale bez was nie wiem czy bym to wytrzymała...- Uśmiechnełam się łapiąc mnie za rękę.
-Pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie.- W końcu Harry się pojawił. Usiadł po przeciwnej stronie łóżka, spoglądając kątem oka na mnie. Co jakiś czas powtarzał tą czynność, co dawało mi jeszcze mniej odwagi, by zagadać. Nie wiedziałam jak zacząć naszą rozmowe. "Boże pomóż' - wykrzykiwałam w myślach.
-Harry..- Nie panując nad sobą wypowiedziałam jego imie. Zaczełam panikować."Co mówić dalej?!"
-Musimy pogadać..- Popatrzyłam na niego wskazując oczami drzwi. Elizabeth uśmiechneła się dając Harry'emu znak, aby szedł.
-Dobrze..- Odpowiedział chłopak wstając z krzesła. Wyszliśmy na korytarz.
-To o czym chcesz pogadać- zaczą.
-Bo widzisz..chcę do ciebie wrócić..- Spuściłam głowę idąc wciąż przed siebie. Nie widziałam jego twarzy. Bałam się, że teraz on mnie odrzuci. Czułam strach w całym moim ciele.
-Nie sądziłem, że to powiesz..- Odezwał się po krótkiej chwili milczenia. Na jego słowa wystraszyłam się jeszcze bardziej. Żałowałam, że to powiedziałam. W głowie miałam pustke, czekałam tylko na dalsze postępy naszej rozmowy. Czułam się dziwnie, winiłam siebie. "Może za wcześnie mu to powiedziałam, głupia jestem!". Ale zaraz nachodziły mnie inne myśli- "Może to i dobrze, w końcu wyrzuciłam z siebie ten ciężar". Gdy moje słowa w pełni dotarły do chłopaka, ocknał się i złapał mnie za rękę.
-Chcesz do mnie wrócić?- Zapytał wpatrując mi się z niedowierzania w oczy.
-Tak..- Odpowiedziałam nie pewnie. Reakcja chłopaka w pełni mnie zaskoczyła. Stanąl jak wryty po czym wykrzyczał
-Taaaaaakk!!!!! Znów jest moja! - Cały personel jak i pacjenci skierowali swoje oczy na szaleńca.
-Cicho- szepnełam, śmieją się z "mojego chłopaka". Wszyscy patrzyli jak Harry unosi mnie na swoje ramię i krzyczy. W pewnym momencie mała dziewczynka w czerwonej sukience zaczeła bić brawa. Wszyscy, którzy znajdowali się na korytarzu poszli w jej ślady. Powoli na moich polikach pojawiały się rumieńce. Czułam, że wszystko zaczyna się układać. W końcu na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. "Teraz już tylko z górki"-pomyślałam. Niestety moje szczęście nie trwało dłużej niż pół minuty. Na korytarz wszedł Tom.
-Po raz ostatni mówię ci, żebyś się w końcu ode mnie odwalił!
-Ja chcę tylko pogadać...należą mi się wyjaśnienia..- Złapał mnie za rękę próbując zatrzymać.
-Dobrze. Chcesz wiedzieć co się stało? To ci powiem ! Chodzi o to, że jesteś zwykłym, cynicznym dupkiem, który okłamuje wszystkich wokół. I wiesz co? Mam cię głęboko gdzieś! Chcę o tobie zapomnieć, ale ty cały czas wpieprzasz się w moje życie! Daj mi w końcu święty spokój.- Harry stanął w bezruchu jakbym wszystko to co o nim powiedziała, było jednym wielkim żartem.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś..- dodałam po chwili- że znasz mojego ojca, że jest gangsterem? Czemu to wszystko przede mną ukrywałeś?
-Kiedy ja sam nie wiedziałem. Wszystko wyjaśniło się, kiedy zaprowadziłaś mnie do domu. Proszę cię wróć do mnie. Chce, żeby było tak jak dawniej. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej.- Spojrzał mi w oczy delikatnie głaszcząc polik.- Dawałaś mi siły...
-Przestań..- szepnęłam- muszę to wszystko przemyśleć...- Nie mogłam się powstrzymać jego oczy przeszywały mnie z każdą sekundą coraz bardziej. Gęsia skórka powoli pojawiła się na moim ciele. Pocałowałam go w polika, po czym powoli odeszłam. Teraz cały czas myślałam o nim. Tak bardzo chciałam do niego wrócić, ale coś cały czas sprawiało, że miałam wątpliwości....
Kolejna nie przespana noc sprawiła mi worki pod oczami. Ociężale zmierzałam w kierunku szkoły. Nagle zauważyłam idącego przede mną Tom'a. "O nie, tylko nie on"- pomyślałam. Szedł co raz szybciej w moją stronę. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Kropla potu spłynęła po moim czole spadając na chodnik. Kiedy już był blisko, wzięłam ogromny wdech.
-Tom...- zaczęłam rozmowę, ale chłopak nie dał mi dokończyć. Szybkim ruchem objął moje poliki.
-Tom przestań...nic z tego nie będzie, chcę wrócić do Harry'ego.- Spojrzałam w jego przenikliwe niebieskie oczy, które momentalnie posmutniały.
-Zrozum, ja go nadal kocham...- Tom patrząc na mnie z przerażeniem, śledził każdy mój ruch. Czułam się dziwnie, ale dalej kontynuowałam rozmowę.- Nie wiem czy potrafię mu drugi raz zaufać tak bez granicznie, ale postaram się..
-Nie no nie wierze, chcesz do niego wrócić? On cię okłamał i okłamywać będzie, jesteś głupia i naiwna jeśli myślisz inaczej -Tom złapał się za głowę.-Nie pozwolę Ci na to! On cię skrzywdzi, a ja nie będę patrzył na twoje cierpienie!
-To moja decyzja, którą już podjęłam !
-Nie..to jeszcze nie koniec!-Popatrzył na mnie ze łzami w oczach i odszedł. Stałam na tym chodniku jeszcze parę minut. Ludzie obijali się o mnie nie zwracając najmniejszej uwagi."Dlaczego to wszystko jest takie ciężkie?"- pomyślałam udając się już do szkoły. Na lekcjach nie mogłam się skupić. Myślałam o Tom'ie." Co on znowu wymyśli?"-bałam się trochę o niego, jak i o Harry'ego."To wszystko nie ma sensu.." Po szkole jak zawsze poszłam odwiedzić Elizabeth. Wiedziałam, że będzie tam Harry, dlatego w myślach układałam już scenariusz naszej rozmowy. Weszłam do pokoju przyjaciółki. Elizabeth wyglądała coraz gorzej. Przy jej łóżku siedział Gregory, trzymając ją za ręke. Niall'a i Alice nie było, bo akurat umówili się do kina. Usiadłam na krześle czekając na Harry'ego.
-I jak się czujesz?- Zapytałam Elizabeth.
-Dobrze..ale bez was nie wiem czy bym to wytrzymała...- Uśmiechnełam się łapiąc mnie za rękę.
-Pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie.- W końcu Harry się pojawił. Usiadł po przeciwnej stronie łóżka, spoglądając kątem oka na mnie. Co jakiś czas powtarzał tą czynność, co dawało mi jeszcze mniej odwagi, by zagadać. Nie wiedziałam jak zacząć naszą rozmowe. "Boże pomóż' - wykrzykiwałam w myślach.
-Harry..- Nie panując nad sobą wypowiedziałam jego imie. Zaczełam panikować."Co mówić dalej?!"
-Musimy pogadać..- Popatrzyłam na niego wskazując oczami drzwi. Elizabeth uśmiechneła się dając Harry'emu znak, aby szedł.
-Dobrze..- Odpowiedział chłopak wstając z krzesła. Wyszliśmy na korytarz.
-To o czym chcesz pogadać- zaczą.
-Bo widzisz..chcę do ciebie wrócić..- Spuściłam głowę idąc wciąż przed siebie. Nie widziałam jego twarzy. Bałam się, że teraz on mnie odrzuci. Czułam strach w całym moim ciele.
-Nie sądziłem, że to powiesz..- Odezwał się po krótkiej chwili milczenia. Na jego słowa wystraszyłam się jeszcze bardziej. Żałowałam, że to powiedziałam. W głowie miałam pustke, czekałam tylko na dalsze postępy naszej rozmowy. Czułam się dziwnie, winiłam siebie. "Może za wcześnie mu to powiedziałam, głupia jestem!". Ale zaraz nachodziły mnie inne myśli- "Może to i dobrze, w końcu wyrzuciłam z siebie ten ciężar". Gdy moje słowa w pełni dotarły do chłopaka, ocknał się i złapał mnie za rękę.
-Chcesz do mnie wrócić?- Zapytał wpatrując mi się z niedowierzania w oczy.
-Tak..- Odpowiedziałam nie pewnie. Reakcja chłopaka w pełni mnie zaskoczyła. Stanąl jak wryty po czym wykrzyczał
-Taaaaaakk!!!!! Znów jest moja! - Cały personel jak i pacjenci skierowali swoje oczy na szaleńca.
-Cicho- szepnełam, śmieją się z "mojego chłopaka". Wszyscy patrzyli jak Harry unosi mnie na swoje ramię i krzyczy. W pewnym momencie mała dziewczynka w czerwonej sukience zaczeła bić brawa. Wszyscy, którzy znajdowali się na korytarzu poszli w jej ślady. Powoli na moich polikach pojawiały się rumieńce. Czułam, że wszystko zaczyna się układać. W końcu na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. "Teraz już tylko z górki"-pomyślałam. Niestety moje szczęście nie trwało dłużej niż pół minuty. Na korytarz wszedł Tom.
sobota, 27 lipca 2013
My world : 19.
Wiadomość o chorobie Elizabeth, była przytłaczająca dla wszystkich. Nie wiedziałam jak mam się przy niej zachowywać, co mówić, aby nie sprawić jej przykrości. Dobrze, że miała Gregory'ego. Spędzał z nią praktycznie każdą wolną chwilę. Podnosił na duchu i wpierał. Gdy wróciłam do domu marzyłam tylko o tym, aby położyć się w łóżku i zasnąć. Niestety, gdy ledwo uchyliłam frontowe drzwi rozpoczęło się przesłuchiwanie.
-Słyszeliśmy co się stało..Rodzice Elizabeth już nas powiadomili- rozpoczęła rozmowę mama.-Wiemy, że ci ciężko...
-Nie, nic nie wiecie dajcie mi święty spokój...-Krzyknęłam zamykając drzwi. Na ojca nie mogłam patrzeć. Wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Błąkałam się po domu nie wiedząc dlaczego. Jedynym ukojeniem dla mnie była chwila samotności w pokoju z słuchawkami na uszach. Postanowiłam napisać do Tom'a. Szybko wystukałam na klawiaturze "Hej możemy się spotkać, sprawa pilna ;)". Na odpowiedź nie czekałam zbyt długo. O 16 byliśmy umówieni. Czułam, że jeśli komuś się nie wyżalę to coś rozsadzi mnie od środka.
-Cześć Tom .- Uśmiechnęłam się na widok chłopaka.
-O cześć Jane.- Podszedł Tom całując mnie w policzek.- Co się stało?- dodał po chwili.
-Hmm...Jednym słowem musimy pogadać.
-Uuu, zabrzmiało strasznie -zaśmiał się.
-Bo to jest straszne, nie wiem co mam robić. To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać.. ja...-Nie mogłam nic dalej powiedzieć, coś chwyciło mnie za gardło. Wybuchłam płaczem. -Ja chce tylko..uhh sama już nie wiem czego chce.
-Zacznij od początku -uspokoił mnie Tom.
-No dobrze..Pamiętasz tego chłopaka przez którego tak płakałam pod tym klubem, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy?
-Tak, trochę go kojarzę..Harry tak?
-Tak, to on.. ciężko mi to wszystko wytłumaczyć, sama tego do końca nie rozumiem, ale...-Zaczęłam mu wszystko opowiadać z każdą sekundą jego oczy stawały się coraz większe.
-Wow -westchnął jedynie, kiedy skończyłam przedstawiać moją sytuacje. - Nie wiem co mam ci powiedzieć..jak doradzić..
-Nie musisz, chciałam się tylko komuś wyżalić. Padło na ciebie. -Usmiechnełam się pod nosem poprawiając grzywkę.
-Na mnie zawsze możesz liczyć- złapał moją rękę ściskając coraz bardziej. Czułam się przy nim bezpieczna, dawał mi taką nadzieję na lepsze jutro.
-Zabieram cię na lody. Zgoda?-Popatrzyłam na niego przez moment.
-Zgoda. -Od powiedziałam pewnym siebie głosem. Po paru minutach udaliśmy się do lodziarni. Ja zamówiłam sorbet truskawkowy, a Tom pożeczkowy. Rozmawiając zauważyłam, że wiele nas łączy. Tego dnia spędziliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Gdy nasze spotkanie dobiegło końca, Tom postanowił mnie odprowadzić. Z każdą chwilą czułam do niego coś więcej. Stanęliśmy przed moim domem. Lampy oświecały ciemne już ulice.
-Dzięki - wyszeptałam przytulając go na pożegnanie. Czułam, że na tym się nie skończy. Tom powoli zaczął przysuwać się bliżej mnie. Gdyby ta sytuacja wydarzyła się kilka dni temu zapewne odepchnęłabym go, ale teraz chciałam czegoś więcej niż zwykłe patrzenie sobie w oczy. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nadal czułam coś do Harry'ego i to coś nie pozwalało mi go pocałować, chociaż pokusa stawała się coraz większa."Co ty robisz?Uspokój się do cholery!"-pomyślałam zamykając oczy. Tom zbliżył się już tak blisko, że zaczynałam czuć jego oddech. Ta sytuacja przypomniała mi Harry'ego.
-Tom..ja nie powinnam -wybełkotałam chwytając ciężko powietrze.
-Przecież wiem, że ci się podobam, olej Harry'ego.-Objął moją talie przyciskając jeszcze mocniej do siebie.
-Nie Tom! To nie ma sensu..-Popatrzyłam mu w oczy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego dużych, przenikliwych i niebieskich oczu. Wpatrywał się we mnie jakbym była jego całym światem. Na krótki moment znów zapomniałam o Harry'm. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Obiełam ręką jego szyje, głaszcząc, przy tym blond czuprynę. Stanęłam na palcach, zbliżając się do jego karku. Nachyliłam się nad nim niczym wampir gotujący się do ugryzienia. Delikatnie pocałowałam go przy barkach sprawiając mu dreszcze i gęsia skórkę. Czułam zapach jego mocnych perfum. Sprawiał, że powoli traciłam zmysły."Musze się ocknąć!"-pomyślałam, gdy Tom zaczął przesuwać ręką po mojej tali. Znów nachyliłam się nad jego uchem.
-Musimy się pożegnać-wyszeptałam. Na twarzy Tom'a zauważyłam rozczarowanie.
-Cześć- powiedział całując mnie w polika. Stałam na schodkach wpatrując się jak chłopak powoli znika w ciemnościach."Co się ze mną dzieje?" wyszeptałam otwierając drzwi. Czułam się jakbym zjadła co najmniej trzy tabletki nasenne. Najbardziej źle mi było z tym, że nie czułam się ani trochę winna. Przecież tak mało brakowało, abyśmy się pocałowali."Muszę przestać się z nim widywać"-postanowiłam. Alice również, była wykończona tym dniem.
-Gdzieś ty była?-Zapytała wychodząc z łazienki owinięta białym ręcznikiem.-Elizabeth pytała się o ciebie.
-Miałam sprawę na mieście, nic takiego. Jutro się do niej wybiorę-uśmiechnęłam się próbując nie wzbudzać podejrzeń Alice.
-No to dobrze. Jutro po szkole się do niej wybierzemy.-Powiedziała kładąc się spać.
Po szkole udałam się do Elizabeth. Wyglądała strasznie, jej smutne oczy patrzyły jakby od niechcenia na twarz Gregory'ego. Usiadłam koło niej i chwyciłam jej lodowatą rękę.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze..-W tym momencie wszedł doktor.
-Mam dobre wieści, od jutra rozpoczniemy leczenie cytostatykami.-Nie widziałam do końca co to oznacza, ale ucieszyłam się z słów"dobre wieści". Wszystkim jakby trochę ulżyło. Siedziałam na krześle uśmiechając się, gdy nagle przypomniałam mi się wczorajsza sytuacja z Tom'em. W bezruchu patrzyłam się na białą ścianę wspominając jego oczy i ciepłą rękę, której nie mogłam się oprzeć. Moje retrospekcje przerwał nagle Harry. Postanowiłam nie opuszczać Elizabeth i siedziałam na krześle udając, że Harry mnie już nie obchodzi. Moje oczy i tak wędrowały po jego sylwetce. Przeszywałam go wzrokiem, obserwowałam każdy ruch czekając na jego kolejny krok. Niestety wydawał się być bardziej obojętny w stosunku do mnie niż ja do nie go. Ta chora sytuacja wpędziła mnie w zakłopotanie. Zaczęłam oglądać paznokcie i dłubać skórki.
-Czym się tak przejmujesz-powiedział Harry. Ze zdziwienia podniosłam głowę. Zobaczyłam jak chłopak dokładnie mi się przygląda.
-Niczym-od powiedziałam ironicznie, głęboko wzdychając.
-Znam cię, czymś się martwisz..-Na te słowa zrobiło mi się strasznie ciepło. Czułam zimne poty na całym ciele. Serce przyspieszyło pompowanie krwi. W moich żyłach płynął strach i zdziwienie.
-Nie, nie znasz mnie-odsunęłam krzesło robiąc przy tym niemiły dla ucha dźwięk. Powoli wstałam rzucając ironiczne spojrzenie w stronę Harry'ego i wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem obijając się o pacjentów i zapracowanych lekarzy. Znów usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to Harry...
-Słyszeliśmy co się stało..Rodzice Elizabeth już nas powiadomili- rozpoczęła rozmowę mama.-Wiemy, że ci ciężko...
-Nie, nic nie wiecie dajcie mi święty spokój...-Krzyknęłam zamykając drzwi. Na ojca nie mogłam patrzeć. Wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Błąkałam się po domu nie wiedząc dlaczego. Jedynym ukojeniem dla mnie była chwila samotności w pokoju z słuchawkami na uszach. Postanowiłam napisać do Tom'a. Szybko wystukałam na klawiaturze "Hej możemy się spotkać, sprawa pilna ;)". Na odpowiedź nie czekałam zbyt długo. O 16 byliśmy umówieni. Czułam, że jeśli komuś się nie wyżalę to coś rozsadzi mnie od środka.
-Cześć Tom .- Uśmiechnęłam się na widok chłopaka.
-O cześć Jane.- Podszedł Tom całując mnie w policzek.- Co się stało?- dodał po chwili.
-Hmm...Jednym słowem musimy pogadać.
-Uuu, zabrzmiało strasznie -zaśmiał się.
-Bo to jest straszne, nie wiem co mam robić. To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać.. ja...-Nie mogłam nic dalej powiedzieć, coś chwyciło mnie za gardło. Wybuchłam płaczem. -Ja chce tylko..uhh sama już nie wiem czego chce.
-Zacznij od początku -uspokoił mnie Tom.
-No dobrze..Pamiętasz tego chłopaka przez którego tak płakałam pod tym klubem, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy?
-Tak, trochę go kojarzę..Harry tak?
-Tak, to on.. ciężko mi to wszystko wytłumaczyć, sama tego do końca nie rozumiem, ale...-Zaczęłam mu wszystko opowiadać z każdą sekundą jego oczy stawały się coraz większe.
-Wow -westchnął jedynie, kiedy skończyłam przedstawiać moją sytuacje. - Nie wiem co mam ci powiedzieć..jak doradzić..
-Nie musisz, chciałam się tylko komuś wyżalić. Padło na ciebie. -Usmiechnełam się pod nosem poprawiając grzywkę.
-Na mnie zawsze możesz liczyć- złapał moją rękę ściskając coraz bardziej. Czułam się przy nim bezpieczna, dawał mi taką nadzieję na lepsze jutro.
-Zabieram cię na lody. Zgoda?-Popatrzyłam na niego przez moment.
-Zgoda. -Od powiedziałam pewnym siebie głosem. Po paru minutach udaliśmy się do lodziarni. Ja zamówiłam sorbet truskawkowy, a Tom pożeczkowy. Rozmawiając zauważyłam, że wiele nas łączy. Tego dnia spędziliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Gdy nasze spotkanie dobiegło końca, Tom postanowił mnie odprowadzić. Z każdą chwilą czułam do niego coś więcej. Stanęliśmy przed moim domem. Lampy oświecały ciemne już ulice.
-Dzięki - wyszeptałam przytulając go na pożegnanie. Czułam, że na tym się nie skończy. Tom powoli zaczął przysuwać się bliżej mnie. Gdyby ta sytuacja wydarzyła się kilka dni temu zapewne odepchnęłabym go, ale teraz chciałam czegoś więcej niż zwykłe patrzenie sobie w oczy. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nadal czułam coś do Harry'ego i to coś nie pozwalało mi go pocałować, chociaż pokusa stawała się coraz większa."Co ty robisz?Uspokój się do cholery!"-pomyślałam zamykając oczy. Tom zbliżył się już tak blisko, że zaczynałam czuć jego oddech. Ta sytuacja przypomniała mi Harry'ego.
-Tom..ja nie powinnam -wybełkotałam chwytając ciężko powietrze.
-Przecież wiem, że ci się podobam, olej Harry'ego.-Objął moją talie przyciskając jeszcze mocniej do siebie.
-Nie Tom! To nie ma sensu..-Popatrzyłam mu w oczy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego dużych, przenikliwych i niebieskich oczu. Wpatrywał się we mnie jakbym była jego całym światem. Na krótki moment znów zapomniałam o Harry'm. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Obiełam ręką jego szyje, głaszcząc, przy tym blond czuprynę. Stanęłam na palcach, zbliżając się do jego karku. Nachyliłam się nad nim niczym wampir gotujący się do ugryzienia. Delikatnie pocałowałam go przy barkach sprawiając mu dreszcze i gęsia skórkę. Czułam zapach jego mocnych perfum. Sprawiał, że powoli traciłam zmysły."Musze się ocknąć!"-pomyślałam, gdy Tom zaczął przesuwać ręką po mojej tali. Znów nachyliłam się nad jego uchem.
-Musimy się pożegnać-wyszeptałam. Na twarzy Tom'a zauważyłam rozczarowanie.
-Cześć- powiedział całując mnie w polika. Stałam na schodkach wpatrując się jak chłopak powoli znika w ciemnościach."Co się ze mną dzieje?" wyszeptałam otwierając drzwi. Czułam się jakbym zjadła co najmniej trzy tabletki nasenne. Najbardziej źle mi było z tym, że nie czułam się ani trochę winna. Przecież tak mało brakowało, abyśmy się pocałowali."Muszę przestać się z nim widywać"-postanowiłam. Alice również, była wykończona tym dniem.
-Gdzieś ty była?-Zapytała wychodząc z łazienki owinięta białym ręcznikiem.-Elizabeth pytała się o ciebie.
-Miałam sprawę na mieście, nic takiego. Jutro się do niej wybiorę-uśmiechnęłam się próbując nie wzbudzać podejrzeń Alice.
-No to dobrze. Jutro po szkole się do niej wybierzemy.-Powiedziała kładąc się spać.
Po szkole udałam się do Elizabeth. Wyglądała strasznie, jej smutne oczy patrzyły jakby od niechcenia na twarz Gregory'ego. Usiadłam koło niej i chwyciłam jej lodowatą rękę.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze..-W tym momencie wszedł doktor.
-Mam dobre wieści, od jutra rozpoczniemy leczenie cytostatykami.-Nie widziałam do końca co to oznacza, ale ucieszyłam się z słów"dobre wieści". Wszystkim jakby trochę ulżyło. Siedziałam na krześle uśmiechając się, gdy nagle przypomniałam mi się wczorajsza sytuacja z Tom'em. W bezruchu patrzyłam się na białą ścianę wspominając jego oczy i ciepłą rękę, której nie mogłam się oprzeć. Moje retrospekcje przerwał nagle Harry. Postanowiłam nie opuszczać Elizabeth i siedziałam na krześle udając, że Harry mnie już nie obchodzi. Moje oczy i tak wędrowały po jego sylwetce. Przeszywałam go wzrokiem, obserwowałam każdy ruch czekając na jego kolejny krok. Niestety wydawał się być bardziej obojętny w stosunku do mnie niż ja do nie go. Ta chora sytuacja wpędziła mnie w zakłopotanie. Zaczęłam oglądać paznokcie i dłubać skórki.
-Czym się tak przejmujesz-powiedział Harry. Ze zdziwienia podniosłam głowę. Zobaczyłam jak chłopak dokładnie mi się przygląda.
-Niczym-od powiedziałam ironicznie, głęboko wzdychając.
-Znam cię, czymś się martwisz..-Na te słowa zrobiło mi się strasznie ciepło. Czułam zimne poty na całym ciele. Serce przyspieszyło pompowanie krwi. W moich żyłach płynął strach i zdziwienie.
-Nie, nie znasz mnie-odsunęłam krzesło robiąc przy tym niemiły dla ucha dźwięk. Powoli wstałam rzucając ironiczne spojrzenie w stronę Harry'ego i wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem obijając się o pacjentów i zapracowanych lekarzy. Znów usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Był to Harry...
wtorek, 16 lipca 2013
My world : 18.
Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Przeczekałam, aż ojciec wszedł do samochodu i odjechał. Wahałam się jeszcze przez moment. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak na to wszystko zareagować. Postanowiłam wyjaśnić całą tą sprawę. Zebrałam w sobie resztki odwagi i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy miałam już nacisnąć klamkę w kieszeni zaczął wibrować mój telefon. Szybko odebrałam i ruszyłam wzdłuż ulicy, aby Harry nie słyszał mojej rozmowy.
-Halo?-Zapytałam odbierając komórkę.
-Cześć Jane, tu Gregory! Elizabeth...nie wiem co się stało...upadła, a potem ta karetka...Błagam przyjedź pod dom Elizabeth będę tam czekał. Tylko błagam szybko!
-Ale co się stało?-Zapytałam wstrzymując oddech na moment.
-Nie wiem, słyszałem jedynie, że jest w złym stanie.
-Dobra zaraz będę.-Szybko rozłonczyłam czerwoną słuchawką i ruszyłam w kierunku domu Elizabeth. Całą drogę biegłam, więc gdy dotarłam na miejsce, nie mogłam złapać tchu.
-Co się stało?-Zapytałam ledwo słyszalnym głosem Gregory'ego.
-Elizabeth...-wybuchł płaczem- to stało się tak nagle..-Nie potrafił dokończyć zdania. Obawiałam się najgorszego. Co tak naprawdę się wydarzyło dowiedziałam się dopiero od Niall'a i Alice, którzy byli świadkami tego całego zdarzenia. Okazało się, że z Elizabeth jest gorzej niż myśleliśmy. Lekarze, którzy dotarli na miejsce, nie potrafili jeszcze postawić prawidłowej diagnozy. Elizabeth została błyskawicznie przewieziona do szpitala. Nie czekaliśmy ani sekundy dłużej. Razem z rodzicami Gregory'ego wsiedliśmy do ich samochodu i ruszyliśmy odwiedzić przyjaciółkę. Wszyscy się denerwowali. Alice co jakiś czas przegryzała skórki i paznokcie, Niall nerwowo tupał nogą, Gregory próbował nie płakać i mocno zagryzał wargi. Ja siedziałam przy oknie wpatrując się w bezruchu co dzieję się za szybą. Gdy dotarliśmy na miejsce wszyscy na raz wyskoczyli z samochodu. Rodzice Gregory'ego dowiedzieli się w jakim pokoju leży Elizabeth. Był to numer 12. Kiedy Niall otworzył drzwi pokoju ujrzeliśmy ją leżącą w łóżku. Do prawej ręki podpiętą miała kroplówkę. Wyglądała strasznie, podkrążone oczy i blada skróra nie wyglądały najlepiej. Nie chciałam żeby poznała po mnie, że coś jest nie w porządku. Zaczęłam się sztucznie uśmiechać. Próbowałam nie zwracać uwagi na te wszystkie maszyny wokół, ale nie potrafiłam. Mój wzrok cały czas wędrował po pokoju.
-Lekarze już wiedzą co ci jest?-Zapytał Gregory tuląc dłoń Elizabeth do polika.
-Jeszcze nie..Mam zostać na jakiś badaniach. Najprawdopodobniej wyjdę za 3 dni...-Tymi słowami Elizabeth uspokoiła nas wszystkich. Siedzieliśmy wszyscy przy jej łóżku rozmawiając i śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Niestety obecność Harry'ego popsuła całą tą atmosferę. Wparował do pokoju krzycząc:
-Hej, dostałem sms'a od Gregory'ego, że coś się stało Elizabeth, więc przyjechałem najszybciej jak tylko mogłem.-Spojrzałam złowrogo na siedzącego obok Gregory'ego, po czym omijając szerokim łukiem Harry'ego próbowałam wyjść.
-Muszę już iść-Powiedziałam oschle zamykając za sobą drzwi. Wszyscy byli zdziwieni moim zachowaniem, ale nie miałam już siły, aby im to wszystko tłumaczyć, zresztą Elizabeth, była teraz najważniejsza. Idąc prosto korytarzem do wyjścia głównego usłyszałam jak ktoś za mną biegnie.
-Jane!-usłyszałam głos Harry'ego.-Co się stało?-Złapał mnie za rękę zwinnie obracając do siebie.
-Zostaw mnie!- Odepchnełam go mocno w stronę ściany."Idz w cholerę!" -pomyślałam odwracając się tyłem do niego.
-Co się stało? Powiesz mi w końcu do cholery!-Na te słowa stanełam jak wryta, zresztą nie tylko ja, bo cały personel szpitalu jak i horzy słyszeli jak Harry unosi głos.
-Co? Nie udawaj niewiniątka. Myślisz, że nie słyszałam twojej rozmowy z moim ojcem? Słyszałam wszysko. Jak mogłeś ukrywać to przede mną? Ufałam ci po tym wszystkim co mi zrobiłeś, a teraz? Teraz to ja nie chce cię znać!-Strzeliłam Harry'emu z liścia w polika. Chłopak otrząsnął się po zadanym ciosie, po czym złapał za swój policzek. W tle słyszałam jedynie głosy starszych pań"Dobrze mu tak". Gdy tylko drzwi szpitala odsunęły się stanęłam wdychając masę świerzego powietrza do płuc, aby chociaż na chwilę się uspokoić. Niestety nawet to nie pomogło. Zobaczyłam, że chłopak nadal idzie za mną. Przyspieszyłam kroku.
-Czekaj! To nie tak-Wykrzykiwał Harry
-A jak? Mam już dość ciebie i tych twoich kłamstw. To koniec z nami! Rozumiesz?-Łzy podeszły mi pod oczy, chociaż wciąż szłam przed siebie nie odwracając się nawet na moment.
-Nie możesz tak mówić...-Powiedział chłopak wciąż krocząc za mną.-Przecież ja cię kocham..-Dodał po chwili żałosnym głosem.
-Nie masz prawa mówić, że mnie kochasz skoro na każdym kroku mnie okłamujesz! Jesteś nad zwyczajnie zwykłym dupkiem!-W tym momencie nie wytrzymałam. Łzy gorzko spływały po moich policzkach. Harry gwałtownie podbiegł pode mnie. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Spuściłam głowę wpatrując się w krople na drodze, które zostawiały moje łzy, gdy spływały po mojej twarzy.
-Nie płacz -powiedział Harry wycierając kciukiem mojego polika.-Jesteś taka ładna, gdy się uśmiechasz -dodał po chwili. Powoli nachylał głowę nad moją twarzą próbując pocałować mnie w usta. W ostatniej chwili odepchnęłam go.
-Nienawidzę cię!-Dodałam odchodząc jak najdalej od niego.
-Za co?
-Za to, że jesteś!-"Skurwysyn!"-pomyślałam odwracając się. Szłam przed siebie do końca nie wiedząc gdzie. W głowie miałam pełno myśli nie dających mi spokoju nawet na sekundę. "Dlaczego musiałam trafić akurat na niego"-obwiniałam los o każdą spędzoną z nim chwilą.
Kolejny dzień minął podobnie. Wizyta w szpitalu i kłótnia z Harrym. Nie miałam już siły na nic, wciąż tylko płakałam. Tym razem po naszej kłótni ze szpitala wyszedł Harry. Nie miałam zamiaru nawet za nim biec. Elizabeth dopytywała się o co chodzi, ale nie chciałam jej obarczać moimi problemami. Po południu około godz 18 lekarz przyniósł okropne wieści. Dowiedzieliśmy się, że Elizabeth ma...ostrą białaczkę szpikową. Nie potrafię opisać uczuć i atmosfery, która panowała właśnie w tym czasie i w tym pokoju. Byłam jakby oszołomiona jakimś gazem, jakby ktoś, podał i pigułkę nasenną Czułam, że żal rozsadzi moje płuca. Ta myśl, że jeden z najleprzych przyjaciół może odejść jest jedną z najokropniejszych. Po krótkiej chwili, gdy ta wiadomość doszła do Elizabeth wybuchnęła płaczem.
-Czy ja umieram?-Zapytała przez łzy doktora.
-W dzisiejszych czasach jest wiele sposobów na to, aby zwalczyć tą chorobę...Hemioterapia lub przeszczep szpiku. Jednak najpierw należy zlikwidować możliwie jak najwięcej komórek nowotworowych. Teraz zostawię was. Mam jeszcze paru innych pacjentów.-Popatrzyłam na Elizabeth, płakałam razem z nią...wszyscy płakali jakby to był nasz ostatni wspólny dzień. Gregory siedział przy jej łóżku nie odchodząc nawet na moment. Powietrze było ciężkie od nadmiaru emocji. Z każdym wdechem czułam się bardziej winna, że zabieram jej to powietrze.
-Ale to nie koniec...-Powiedział Gregory po dłuższym czasie milczenia-przecież ta hemioterapia...oni cię wyleczą nie martw się-dodał tuląc ją mocniej. Te słowa dały nam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, choć wcale tak nie było...
-Halo?-Zapytałam odbierając komórkę.
-Cześć Jane, tu Gregory! Elizabeth...nie wiem co się stało...upadła, a potem ta karetka...Błagam przyjedź pod dom Elizabeth będę tam czekał. Tylko błagam szybko!
-Ale co się stało?-Zapytałam wstrzymując oddech na moment.
-Nie wiem, słyszałem jedynie, że jest w złym stanie.
-Dobra zaraz będę.-Szybko rozłonczyłam czerwoną słuchawką i ruszyłam w kierunku domu Elizabeth. Całą drogę biegłam, więc gdy dotarłam na miejsce, nie mogłam złapać tchu.
-Co się stało?-Zapytałam ledwo słyszalnym głosem Gregory'ego.
-Elizabeth...-wybuchł płaczem- to stało się tak nagle..-Nie potrafił dokończyć zdania. Obawiałam się najgorszego. Co tak naprawdę się wydarzyło dowiedziałam się dopiero od Niall'a i Alice, którzy byli świadkami tego całego zdarzenia. Okazało się, że z Elizabeth jest gorzej niż myśleliśmy. Lekarze, którzy dotarli na miejsce, nie potrafili jeszcze postawić prawidłowej diagnozy. Elizabeth została błyskawicznie przewieziona do szpitala. Nie czekaliśmy ani sekundy dłużej. Razem z rodzicami Gregory'ego wsiedliśmy do ich samochodu i ruszyliśmy odwiedzić przyjaciółkę. Wszyscy się denerwowali. Alice co jakiś czas przegryzała skórki i paznokcie, Niall nerwowo tupał nogą, Gregory próbował nie płakać i mocno zagryzał wargi. Ja siedziałam przy oknie wpatrując się w bezruchu co dzieję się za szybą. Gdy dotarliśmy na miejsce wszyscy na raz wyskoczyli z samochodu. Rodzice Gregory'ego dowiedzieli się w jakim pokoju leży Elizabeth. Był to numer 12. Kiedy Niall otworzył drzwi pokoju ujrzeliśmy ją leżącą w łóżku. Do prawej ręki podpiętą miała kroplówkę. Wyglądała strasznie, podkrążone oczy i blada skróra nie wyglądały najlepiej. Nie chciałam żeby poznała po mnie, że coś jest nie w porządku. Zaczęłam się sztucznie uśmiechać. Próbowałam nie zwracać uwagi na te wszystkie maszyny wokół, ale nie potrafiłam. Mój wzrok cały czas wędrował po pokoju.
-Lekarze już wiedzą co ci jest?-Zapytał Gregory tuląc dłoń Elizabeth do polika.
-Jeszcze nie..Mam zostać na jakiś badaniach. Najprawdopodobniej wyjdę za 3 dni...-Tymi słowami Elizabeth uspokoiła nas wszystkich. Siedzieliśmy wszyscy przy jej łóżku rozmawiając i śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Niestety obecność Harry'ego popsuła całą tą atmosferę. Wparował do pokoju krzycząc:
-Hej, dostałem sms'a od Gregory'ego, że coś się stało Elizabeth, więc przyjechałem najszybciej jak tylko mogłem.-Spojrzałam złowrogo na siedzącego obok Gregory'ego, po czym omijając szerokim łukiem Harry'ego próbowałam wyjść.
-Muszę już iść-Powiedziałam oschle zamykając za sobą drzwi. Wszyscy byli zdziwieni moim zachowaniem, ale nie miałam już siły, aby im to wszystko tłumaczyć, zresztą Elizabeth, była teraz najważniejsza. Idąc prosto korytarzem do wyjścia głównego usłyszałam jak ktoś za mną biegnie.
-Jane!-usłyszałam głos Harry'ego.-Co się stało?-Złapał mnie za rękę zwinnie obracając do siebie.
-Zostaw mnie!- Odepchnełam go mocno w stronę ściany."Idz w cholerę!" -pomyślałam odwracając się tyłem do niego.
-Co się stało? Powiesz mi w końcu do cholery!-Na te słowa stanełam jak wryta, zresztą nie tylko ja, bo cały personel szpitalu jak i horzy słyszeli jak Harry unosi głos.
-Co? Nie udawaj niewiniątka. Myślisz, że nie słyszałam twojej rozmowy z moim ojcem? Słyszałam wszysko. Jak mogłeś ukrywać to przede mną? Ufałam ci po tym wszystkim co mi zrobiłeś, a teraz? Teraz to ja nie chce cię znać!-Strzeliłam Harry'emu z liścia w polika. Chłopak otrząsnął się po zadanym ciosie, po czym złapał za swój policzek. W tle słyszałam jedynie głosy starszych pań"Dobrze mu tak". Gdy tylko drzwi szpitala odsunęły się stanęłam wdychając masę świerzego powietrza do płuc, aby chociaż na chwilę się uspokoić. Niestety nawet to nie pomogło. Zobaczyłam, że chłopak nadal idzie za mną. Przyspieszyłam kroku.
-Czekaj! To nie tak-Wykrzykiwał Harry
-A jak? Mam już dość ciebie i tych twoich kłamstw. To koniec z nami! Rozumiesz?-Łzy podeszły mi pod oczy, chociaż wciąż szłam przed siebie nie odwracając się nawet na moment.
-Nie możesz tak mówić...-Powiedział chłopak wciąż krocząc za mną.-Przecież ja cię kocham..-Dodał po chwili żałosnym głosem.
-Nie masz prawa mówić, że mnie kochasz skoro na każdym kroku mnie okłamujesz! Jesteś nad zwyczajnie zwykłym dupkiem!-W tym momencie nie wytrzymałam. Łzy gorzko spływały po moich policzkach. Harry gwałtownie podbiegł pode mnie. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Spuściłam głowę wpatrując się w krople na drodze, które zostawiały moje łzy, gdy spływały po mojej twarzy.
-Nie płacz -powiedział Harry wycierając kciukiem mojego polika.-Jesteś taka ładna, gdy się uśmiechasz -dodał po chwili. Powoli nachylał głowę nad moją twarzą próbując pocałować mnie w usta. W ostatniej chwili odepchnęłam go.
-Nienawidzę cię!-Dodałam odchodząc jak najdalej od niego.
-Za co?
-Za to, że jesteś!-"Skurwysyn!"-pomyślałam odwracając się. Szłam przed siebie do końca nie wiedząc gdzie. W głowie miałam pełno myśli nie dających mi spokoju nawet na sekundę. "Dlaczego musiałam trafić akurat na niego"-obwiniałam los o każdą spędzoną z nim chwilą.
Kolejny dzień minął podobnie. Wizyta w szpitalu i kłótnia z Harrym. Nie miałam już siły na nic, wciąż tylko płakałam. Tym razem po naszej kłótni ze szpitala wyszedł Harry. Nie miałam zamiaru nawet za nim biec. Elizabeth dopytywała się o co chodzi, ale nie chciałam jej obarczać moimi problemami. Po południu około godz 18 lekarz przyniósł okropne wieści. Dowiedzieliśmy się, że Elizabeth ma...ostrą białaczkę szpikową. Nie potrafię opisać uczuć i atmosfery, która panowała właśnie w tym czasie i w tym pokoju. Byłam jakby oszołomiona jakimś gazem, jakby ktoś, podał i pigułkę nasenną Czułam, że żal rozsadzi moje płuca. Ta myśl, że jeden z najleprzych przyjaciół może odejść jest jedną z najokropniejszych. Po krótkiej chwili, gdy ta wiadomość doszła do Elizabeth wybuchnęła płaczem.
-Czy ja umieram?-Zapytała przez łzy doktora.
-W dzisiejszych czasach jest wiele sposobów na to, aby zwalczyć tą chorobę...Hemioterapia lub przeszczep szpiku. Jednak najpierw należy zlikwidować możliwie jak najwięcej komórek nowotworowych. Teraz zostawię was. Mam jeszcze paru innych pacjentów.-Popatrzyłam na Elizabeth, płakałam razem z nią...wszyscy płakali jakby to był nasz ostatni wspólny dzień. Gregory siedział przy jej łóżku nie odchodząc nawet na moment. Powietrze było ciężkie od nadmiaru emocji. Z każdym wdechem czułam się bardziej winna, że zabieram jej to powietrze.
-Ale to nie koniec...-Powiedział Gregory po dłuższym czasie milczenia-przecież ta hemioterapia...oni cię wyleczą nie martw się-dodał tuląc ją mocniej. Te słowa dały nam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, choć wcale tak nie było...
czwartek, 27 czerwca 2013
My world : 17
Siedzieliśmy na tym murku w zupełnym milczeniu. Mocno przytulona do Harry'ego czułam, że wszystko się ułoży. Nagle coś mnie natchnęło.
-Idziemy do mnie?-Zapytałam głaszcząc go po kręconej czuprynie.
-Nigdy nie byłem u ciebie w domu, a co jeśli twoi rodzice mnie nie polubią ?
-Przestań! Na pewno cię polubią choć!-Złapałam go za rękę i już byliśmy w drodze. Kiedy zbliżaliśmy się do drzwi mojego domu, poczułam mrowienie w stopach i dziwne ciepło w brzuchu. Zaczęłam się po prostu coraz bardziej bać. Nie umiem opisać tego uczucia. Stanęłam przed drzwiami wpatrując w bezruchu na klamkę. Wyciągnęłam rękę, choć i tak po chwili schowałam ją.
-Jeśli nie chcesz...-powiedział Harry, zanikającym głosem-nie musimy iść...
-Nie..-Poczułam przypływ adrenaliny. Szybko przycisnęłam klamkę i lekkim ruchem pchnęłam drzwi.
-Kto tam? -usłyszeliśmy głos mamy dochodzący z salonu.
-To ja...-powiedziałam nie pewnie- i Harry -dodałam po chwili.
-Jaki Harry?! - W tym momencie wybiegła z salonu cała zdyszana.
-Mamo....przedstawiam ci Harry'ego Styles'a. To mój chłopak... - Stanęłam sztywno niczym żołnierz przed generałem. Czułam się pewnie, choć ręce wciąż mi drżały.
-Ch-Chłopak?
-Tak, idziemy na górę - złapałam Harry'ego za rękę i wesoło prowadziłam wzdłuż korytarza w kierunku mojego pokoju.
-Ha ha widziałeś jej minę? -Zaśmiałam się kładąc na łóżko. Harry spojrzał na mnie wzrokiem, którego do tej pory nie widziałam. Mówił coś w stylu "Co to miało niby być?". Poczułam się dziwnie niezręcznie. Nagle mama zaczęła pukać do drzwi.
-Boże czego ona chce?-Westchnęłam pod nosem. Ociężałym ruchem otworzyłam drewniane drzwi.
-Tak? -Zapytałam ironicznym głosem.
-Chciałam tylko zapytać czy czegoś chcecie, może wody, herbaty?
-Nie dzięki - szybkim ruchem zamknęłam za sobą drzwi.
-To pierwsze spotkanie mam już za sobą -Harry zaśmiał się oglądając zbiór książek na półce obok mojego łóżka.
-Został ci jeszcze mój tato.- Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
-O chyba będziesz miał okazje-uśmiechnęłam się z nutką chytrości.
-T-a-a-t-t-o-o!-Krzyknęłam z pokoju.-Chodź! Muszę ci kogoś przedstawić.- Kiedy usłyszałam kroki ojca, stanęłam na baczność. Byłam pewna, że Harry spodoba mu się bez dwóch zdań. Drzwi w końcu uchyliły się.
-Tato to mój chłopak-wskazałam Harry'ego, który stał tuż obok mnie. Ojciec widząc mojego nowego towarzysza jakby zamarzł na moment. Reakcja Harry'ego praktycznie niczym nie różniła się od taty." O co chodzi..?"Mogło by się wydawać dziwne, ale odniosłam wrażenie, że oni się znają."Niby skąd? Nie...to nie możliwe"-pomyślałam.
-Harry Styles-powiedział chłopak wyciągając dość nie pewnie rękę w stronę ojca.
-John Book- od powiedział ojciec, który również z nie chęcią wyciągnął rękę, miałam wrażenie, że robi to z obrzydzeniem. Ta sytuacja wydała mi się naprawdę bardzo dziwna.
-Dobrze to my już idziemy..-postanowiłam przerwać to spotkanie i to w jak najszybszym czasie. Gdy Harry przechodził obok taty, ich spojrzenia spotkały się, niczym spojrzenia dwóch bokserów czekających na ich walkę. Zaniepokoiło mnie to jeszcze bardziej.W końcu wyszliśmy na świerze powietrze. Harry był jakby nieobecny. Ciągle przewracał oczami i kręcił głową jakby szukał czegoś w myślach.
-Harry?-Złapałam go za ramię-co ci jest?
-Co? Mnie? Nic...-Otrząsnął się jakby zbudzony ze snu."O co tu do cholery chodzi!".Postanowiłam dać mu spokój.
-Dobra odprowadziłam cię już kawałek, zwijam się na chatę.
-No cześć-od powiedział jakby od niechcenia.
-Hej! Halo?Tylko "cześć"?-zapytałam podnosząc ręce. Harry szybko podszedł pode mnie i równie szybko dał buziaka w policzek. "Co mu się stało?" wpatrywałam się w znikającą w ciemnościach postać. Wracałam do domu w całkowitym zamyśleniu "Wyglądało jakby się znali.."-nie dawało mi to spokoju. Gdy ledwo uchyliłam drzwi domu usłyszałam awanturę rodziców.
-Co się stało?- Zapytałam nalewając wody mineralnej do szklanki.
-Jane..-zaczęła mama.
-Musimy poważnie porozmawiać- dodał przerywając mamie tata.
-O czym? - Zdziwiłam się słowami rodziców, miałam przeczucie, że ta rozmowa nie będzie należała do najmilszych.
-Chodzi o twojego chłopaka....on...no cóż Jane..on ..no nie podoba nam się..-Powiedziała mama bawiąc się rękawkiem od swetra.
-Po prostu nie chcemy, abyś się z nim spotykała jasne?- Powiedział surowo ojciec chodząc nerwowo wzdłuż dywanu.-Masz zakończyć ten "związek"-dodał po chwili.
-Co? Niby czemu?! Ja go kocham!- Wykrzykując strąciłam butelkę wody na ziemie tworząc przy tym całkiem sporą kałuże na płytkach.
-Córciu..-westchnęła mama-on nie jest dla ciebie...ty potrzebujesz kogoś z ambicjami...a on...
-On jest nikim! - dokończył zdanie mamy dość nie miłym akcentem tato.
-Jak możecie?! Wcale go nie znacie, a mimo to tak go obrażacie! Będę z nim czy wam się to podoba czy nie!
-Dziecko, my chcemy twojego dobra, a on nie zapewni ci tego co masz teraz. On jest z biednej i patologicznej rodziny.-Zdziwiły mnie słowa taty. "Skąd on może wiedzieć z jakiej jest rodziny?"
-A skąd ty to wiesz?! -Zapytałam go podejrzliwie.
-Ja...no..przecież wszyscy o tym wiedzą...i...ja...no też słyszałem od kolegi...-"Podejrzane"-pomyślałam, gdy ojciec zaczął się plątać. Miałam wrażenie, że wymyśla to wszystko na gorąco.
-Dobra..-przerwałam mu- mówcie co chcecie..-Odwróciłam się na pięcie i udałam do swojego pokoju."Zadzwonię do Harry'ego "-postanowiłam. Wykręciłam numer.
-Halo?-Usłyszałam głos chłopaka.
-Hej, nie uwierzysz co się stało..miałam niezły opieprz od rodziców!
-A co się stało?-Zapytał zatroskanym głosem.
-Mój tata...on ..jest przeciw naszemu związkowi...Zabronił mi się z tobą spotykać...
-I co posłuchasz go? Zrozumiem to...-Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-Co? Nie ! Chce być z tobą i będę z tobą!-Powiedziałam wyższym głosem.-Ale...hmmm... no może wyda ci się to dziwne, ale odniosłam wrażenie, że ty i mój ojciec..no, że wy jakby się już znacie...
-Co?Skąd ci to przyszło do głowy?-Ton Harry'ego jakby zmienił barwę.-Pierwszy raz zobaczyłem go dzisiaj - "Kłamie"- pomyślałam.
-No dobrze, wierze ci musze już kończyć pa -Rozłonczyłam czerwoną słuchawką. Nie dawało mi to spokoju, myślałam, że wszystko już wyjaśnione a tym czasem jest jak wcześniej. Znów podejrzenia i domysły. Powoli miałam już tego dosyć.
Rano wypoczęta postanowiłam odwiedzić Harry'ego. Zjadłam szybkie śniadanie i już miałam otwierać drzwi, gdy mama zatrzymała mnie w ostatniej chwili.
-Gdzie się wybierasz? Mam nadzieje, że nie do tego chłopaka. Ojciec będzie zły.
-Jego już nawet nie ma! Coraz częściej gdzieś wychodzi, a nas ma gdzieś! A ty tego nie widzisz. Odkąd dostał tą pracę widuje go tylko wieczorami, a i tak jest jakiś dziwny. Częściej się wścieka i krzyczy...
-Wiem Jane, zauważyłam to. Dla mnie też jest ciężko, ale nie utrudniaj tego bardziej....
-Idę do Elizabeth..-Przerwałam mamie. Kochałam ją, ale ostatnimi czasy nie umiałam złapać z nią dobrego kontaktu. Uciekałam od niej, wiem, że to było złe, ale nie potrafiłam inaczej.
W końcu doszłam do domu Harry'ego. Próbowałam otworzyć drzwi, ale najwidoczniej były zamknięte. Usłyszałam jakąś kłótnie na tyłach domu. Wychyliłam się, aby sprawdzić o co chodzi. "Nie to nie możliwe"-pomyślałam, gdy tylko ujrzałam rozmawiającego Harry'ego z moim tatą. "O czym oni rozmawiają" postanowiłam podejść bliżej.
-Co ty sobie wyobrażasz?!-Usłyszałam słowa taty.
-Skąd mogłem wiedzieć, że to pańska córka? -Od powiedział Harry przypalając papierosa.
-Musisz to skończyć rozumiesz? Albo inaczej cię zabije gnojku -Ojciec pchnął Harry'ego. Chłopak omal co nie upadł. Widziałam, że chciał mu oddać.
-Ej! Tylko sprubój! Już nieźle oberwałeś od Barry'ego. Chcesz jeszcze raz?
-Nie..i żałuje, że pożyczyłem te pieniądze właśnie od pana- Powiedział Harry wyrzucając resztki papierosa.
-Gdyby nie ja, teraz nie miałbyś co do garnka włożyć gówniarzu.
-Tak, tylko co mnie podkósiło, żeby pożyczać od mafi...
-Ha ha, a to już twój problem. I pamiętaj zbliż się tylko do niej, a utnę ci jaja.-"Co mój tata szefem mafi?Gangster?To by miało sens. Te późne powroty do domu i jego dziwne zachowanie, teraz już wszystko jasne"
-Dobra koniec naszego spotkanie i żeby Jane się o nim nie dowiedziała...-Ojciec poklepał Harry'ego po ramieniu i udał się w moją stronę. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc spontanicznie schowałam się za drzewem. Gdy przechodził obok mnie poczułam mocny zapach jego perfum. Kropla potu spłynęła mi z czoła............................
-Idziemy do mnie?-Zapytałam głaszcząc go po kręconej czuprynie.
-Nigdy nie byłem u ciebie w domu, a co jeśli twoi rodzice mnie nie polubią ?
-Przestań! Na pewno cię polubią choć!-Złapałam go za rękę i już byliśmy w drodze. Kiedy zbliżaliśmy się do drzwi mojego domu, poczułam mrowienie w stopach i dziwne ciepło w brzuchu. Zaczęłam się po prostu coraz bardziej bać. Nie umiem opisać tego uczucia. Stanęłam przed drzwiami wpatrując w bezruchu na klamkę. Wyciągnęłam rękę, choć i tak po chwili schowałam ją.
-Jeśli nie chcesz...-powiedział Harry, zanikającym głosem-nie musimy iść...
-Nie..-Poczułam przypływ adrenaliny. Szybko przycisnęłam klamkę i lekkim ruchem pchnęłam drzwi.
-Kto tam? -usłyszeliśmy głos mamy dochodzący z salonu.
-To ja...-powiedziałam nie pewnie- i Harry -dodałam po chwili.
-Jaki Harry?! - W tym momencie wybiegła z salonu cała zdyszana.
-Mamo....przedstawiam ci Harry'ego Styles'a. To mój chłopak... - Stanęłam sztywno niczym żołnierz przed generałem. Czułam się pewnie, choć ręce wciąż mi drżały.
-Ch-Chłopak?
-Tak, idziemy na górę - złapałam Harry'ego za rękę i wesoło prowadziłam wzdłuż korytarza w kierunku mojego pokoju.
-Ha ha widziałeś jej minę? -Zaśmiałam się kładąc na łóżko. Harry spojrzał na mnie wzrokiem, którego do tej pory nie widziałam. Mówił coś w stylu "Co to miało niby być?". Poczułam się dziwnie niezręcznie. Nagle mama zaczęła pukać do drzwi.
-Boże czego ona chce?-Westchnęłam pod nosem. Ociężałym ruchem otworzyłam drewniane drzwi.
-Tak? -Zapytałam ironicznym głosem.
-Chciałam tylko zapytać czy czegoś chcecie, może wody, herbaty?
-Nie dzięki - szybkim ruchem zamknęłam za sobą drzwi.
-To pierwsze spotkanie mam już za sobą -Harry zaśmiał się oglądając zbiór książek na półce obok mojego łóżka.
-Został ci jeszcze mój tato.- Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
-O chyba będziesz miał okazje-uśmiechnęłam się z nutką chytrości.
-T-a-a-t-t-o-o!-Krzyknęłam z pokoju.-Chodź! Muszę ci kogoś przedstawić.- Kiedy usłyszałam kroki ojca, stanęłam na baczność. Byłam pewna, że Harry spodoba mu się bez dwóch zdań. Drzwi w końcu uchyliły się.
-Tato to mój chłopak-wskazałam Harry'ego, który stał tuż obok mnie. Ojciec widząc mojego nowego towarzysza jakby zamarzł na moment. Reakcja Harry'ego praktycznie niczym nie różniła się od taty." O co chodzi..?"Mogło by się wydawać dziwne, ale odniosłam wrażenie, że oni się znają."Niby skąd? Nie...to nie możliwe"-pomyślałam.
-Harry Styles-powiedział chłopak wyciągając dość nie pewnie rękę w stronę ojca.
-John Book- od powiedział ojciec, który również z nie chęcią wyciągnął rękę, miałam wrażenie, że robi to z obrzydzeniem. Ta sytuacja wydała mi się naprawdę bardzo dziwna.
-Dobrze to my już idziemy..-postanowiłam przerwać to spotkanie i to w jak najszybszym czasie. Gdy Harry przechodził obok taty, ich spojrzenia spotkały się, niczym spojrzenia dwóch bokserów czekających na ich walkę. Zaniepokoiło mnie to jeszcze bardziej.W końcu wyszliśmy na świerze powietrze. Harry był jakby nieobecny. Ciągle przewracał oczami i kręcił głową jakby szukał czegoś w myślach.
-Harry?-Złapałam go za ramię-co ci jest?
-Co? Mnie? Nic...-Otrząsnął się jakby zbudzony ze snu."O co tu do cholery chodzi!".Postanowiłam dać mu spokój.
-Dobra odprowadziłam cię już kawałek, zwijam się na chatę.
-No cześć-od powiedział jakby od niechcenia.
-Hej! Halo?Tylko "cześć"?-zapytałam podnosząc ręce. Harry szybko podszedł pode mnie i równie szybko dał buziaka w policzek. "Co mu się stało?" wpatrywałam się w znikającą w ciemnościach postać. Wracałam do domu w całkowitym zamyśleniu "Wyglądało jakby się znali.."-nie dawało mi to spokoju. Gdy ledwo uchyliłam drzwi domu usłyszałam awanturę rodziców.
-Co się stało?- Zapytałam nalewając wody mineralnej do szklanki.
-Jane..-zaczęła mama.
-Musimy poważnie porozmawiać- dodał przerywając mamie tata.
-O czym? - Zdziwiłam się słowami rodziców, miałam przeczucie, że ta rozmowa nie będzie należała do najmilszych.
-Chodzi o twojego chłopaka....on...no cóż Jane..on ..no nie podoba nam się..-Powiedziała mama bawiąc się rękawkiem od swetra.
-Po prostu nie chcemy, abyś się z nim spotykała jasne?- Powiedział surowo ojciec chodząc nerwowo wzdłuż dywanu.-Masz zakończyć ten "związek"-dodał po chwili.
-Co? Niby czemu?! Ja go kocham!- Wykrzykując strąciłam butelkę wody na ziemie tworząc przy tym całkiem sporą kałuże na płytkach.
-Córciu..-westchnęła mama-on nie jest dla ciebie...ty potrzebujesz kogoś z ambicjami...a on...
-On jest nikim! - dokończył zdanie mamy dość nie miłym akcentem tato.
-Jak możecie?! Wcale go nie znacie, a mimo to tak go obrażacie! Będę z nim czy wam się to podoba czy nie!
-Dziecko, my chcemy twojego dobra, a on nie zapewni ci tego co masz teraz. On jest z biednej i patologicznej rodziny.-Zdziwiły mnie słowa taty. "Skąd on może wiedzieć z jakiej jest rodziny?"
-A skąd ty to wiesz?! -Zapytałam go podejrzliwie.
-Ja...no..przecież wszyscy o tym wiedzą...i...ja...no też słyszałem od kolegi...-"Podejrzane"-pomyślałam, gdy ojciec zaczął się plątać. Miałam wrażenie, że wymyśla to wszystko na gorąco.
-Dobra..-przerwałam mu- mówcie co chcecie..-Odwróciłam się na pięcie i udałam do swojego pokoju."Zadzwonię do Harry'ego "-postanowiłam. Wykręciłam numer.
-Halo?-Usłyszałam głos chłopaka.
-Hej, nie uwierzysz co się stało..miałam niezły opieprz od rodziców!
-A co się stało?-Zapytał zatroskanym głosem.
-Mój tata...on ..jest przeciw naszemu związkowi...Zabronił mi się z tobą spotykać...
-I co posłuchasz go? Zrozumiem to...-Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-Co? Nie ! Chce być z tobą i będę z tobą!-Powiedziałam wyższym głosem.-Ale...hmmm... no może wyda ci się to dziwne, ale odniosłam wrażenie, że ty i mój ojciec..no, że wy jakby się już znacie...
-Co?Skąd ci to przyszło do głowy?-Ton Harry'ego jakby zmienił barwę.-Pierwszy raz zobaczyłem go dzisiaj - "Kłamie"- pomyślałam.
-No dobrze, wierze ci musze już kończyć pa -Rozłonczyłam czerwoną słuchawką. Nie dawało mi to spokoju, myślałam, że wszystko już wyjaśnione a tym czasem jest jak wcześniej. Znów podejrzenia i domysły. Powoli miałam już tego dosyć.
Rano wypoczęta postanowiłam odwiedzić Harry'ego. Zjadłam szybkie śniadanie i już miałam otwierać drzwi, gdy mama zatrzymała mnie w ostatniej chwili.
-Gdzie się wybierasz? Mam nadzieje, że nie do tego chłopaka. Ojciec będzie zły.
-Jego już nawet nie ma! Coraz częściej gdzieś wychodzi, a nas ma gdzieś! A ty tego nie widzisz. Odkąd dostał tą pracę widuje go tylko wieczorami, a i tak jest jakiś dziwny. Częściej się wścieka i krzyczy...
-Wiem Jane, zauważyłam to. Dla mnie też jest ciężko, ale nie utrudniaj tego bardziej....
-Idę do Elizabeth..-Przerwałam mamie. Kochałam ją, ale ostatnimi czasy nie umiałam złapać z nią dobrego kontaktu. Uciekałam od niej, wiem, że to było złe, ale nie potrafiłam inaczej.
W końcu doszłam do domu Harry'ego. Próbowałam otworzyć drzwi, ale najwidoczniej były zamknięte. Usłyszałam jakąś kłótnie na tyłach domu. Wychyliłam się, aby sprawdzić o co chodzi. "Nie to nie możliwe"-pomyślałam, gdy tylko ujrzałam rozmawiającego Harry'ego z moim tatą. "O czym oni rozmawiają" postanowiłam podejść bliżej.
-Co ty sobie wyobrażasz?!-Usłyszałam słowa taty.
-Skąd mogłem wiedzieć, że to pańska córka? -Od powiedział Harry przypalając papierosa.
-Musisz to skończyć rozumiesz? Albo inaczej cię zabije gnojku -Ojciec pchnął Harry'ego. Chłopak omal co nie upadł. Widziałam, że chciał mu oddać.
-Ej! Tylko sprubój! Już nieźle oberwałeś od Barry'ego. Chcesz jeszcze raz?
-Nie..i żałuje, że pożyczyłem te pieniądze właśnie od pana- Powiedział Harry wyrzucając resztki papierosa.
-Gdyby nie ja, teraz nie miałbyś co do garnka włożyć gówniarzu.
-Tak, tylko co mnie podkósiło, żeby pożyczać od mafi...
-Ha ha, a to już twój problem. I pamiętaj zbliż się tylko do niej, a utnę ci jaja.-"Co mój tata szefem mafi?Gangster?To by miało sens. Te późne powroty do domu i jego dziwne zachowanie, teraz już wszystko jasne"
-Dobra koniec naszego spotkanie i żeby Jane się o nim nie dowiedziała...-Ojciec poklepał Harry'ego po ramieniu i udał się w moją stronę. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc spontanicznie schowałam się za drzewem. Gdy przechodził obok mnie poczułam mocny zapach jego perfum. Kropla potu spłynęła mi z czoła............................
środa, 19 czerwca 2013
My world : 16
*Poniedziałek.
Z samego rana pełna pozytywizmu, że wszystko się wyjaśni, wyszłam do szkoły. Bałam się o Harry'ego, że wplątał się w jakieś poważne tarapaty. Alice źle się czuła, dlatego dziś nie wychodziła z domu. Razem z Elizabeth postanowiłyśmy wstąpić do piekarni. Harry pracował tam w południe, lecz i tak miałam cichą nadzieję, że go spotkam. Elizabeth zrobiła zakupy i powędrowałyśmy do klasy. Na lekcji dostałam sms'a od Tom'a. Zaczęło mi się to podobać. Cały czas mieliśmy jakieś tematy, ale wciąż traktowałam go jak przyjaciela. Harry'ego z nie wiadomych mi przyczyn nie było w szkole. Nie wiedział nawet o tym Niall. Wszystkie przerwy spędzaliśmy we trójkę: Ja Elizabeth i Niall. Przez cały pobyt w szkole pisałam z Tom'em. Nagle Elizabeth na jednej z przerw poczuła się bardzo źle.
-Co ci jest?!- Wystraszona zapytałam przyjaciółke.
-Strasznie bolą mnie kości, nie wiem co mi jest!- Złapała się za brzuch, po czym dodała- Czuję się jakbym miała pełen brzuch, a nic praktycznie dzisiaj nie jadłam po za płatkami ...- Postanowiłam szybko zadzwonić po Gregory'ego. Przyjechał w błyskawicznym tępię i zawiózł ją do domu.Po szkole udałam się do piekarni.
-Jest może Harry ?-Zapytałam szefa.
-Nie.. wziął tydzień wolnego..- Odeszłam od lady niczym oszołomiona jakimś gazem. Nie wiedziałam co się dzieje. Z Niall'em poszliśmy do mnie, aby posiedzieć z Alice. Postanowiłam napisać do Harry'ego, niestety on nie raczył odpisać. Umówiłam się z Tom'em. Elizabeth była z Gregory'm a Alice z Niall'em. Nie chciałam przeszkadzać obu parom. Z Tom'em umówiłam się w parku.On opowiadał mi o swoich problemach, a ja o swoich.
-Znalazłem sobie inną dziewczynę- Powiedział Tom.
-Uuuu. Szybko, widzisz to było tylko zauroczenie, a po za tym znamy się tylko trzy dni.- Zaśmiałam się.
-Tak tylko, że potrzebuję twojej pomocy..boo ta dziewczyna ...ona się dobrze uczy i w ogóle..a ja? Kim ja jestem? Ona na mnie nie zasługuje..-Posmutniał momentalnie Tom.
-Nie martw się- złapałam go za ramię.- Ona na pewno zauważy takiego miłego gościa. Napisz do niej.
-Masz racje..-Tom był naprawdę uroczym chłopakiem, więc nie miał najmniejszych problemów z umówieniem się. Do Harry'ego wydzwaniałam i pisałam sms na okrągło.Miałam coraz większe przeczucie,że coś mu się stało.Postanowiłam do niego pójść.Nigdy u niego nie byłam ,miałam jedynie napisany adres od Niall'a.Szłam drogą rozmyślając co mam mu powiedzieć.Gdy doszłam już do ulicy z kartki zaczęłam szukać numeru domu.Kiedy znalazłam nie mogłam uwierzyć.Przede mną stał dość duży szary dom,wybudowany z pustaków.Podwórko dawało wiele do myślenia.Wysoka trawa nie koszona od paru tygodni wzbijała się na pół metra w górę.Zardzewiałe i stare auto aż biło po oczach, stało akurat na samym środku.W oknach nie było nawet firanek, a co dopiero mówić o jakiś kwiatach. Sprawdziłam jeszcze raz adres z nadzieją że się pomyliłam,niestety...Podeszłam pod drzwi i zaczęłam pukać.
-Tak?-Otworzył szybkim ruchem Harry.Ucieszyłam się,że nic mu nie jest.Nagle w tle usłyszałam czyjś głos.
-Harry, kto to? Idź do sklepu bo piwo się skończyło-chłopak szybko zamknął za sobą drzwi.
-Przejdziemy się?-Za proponował.Szliśmy przed siebie, postanowiłam zacząć rozmowę.
-Powiesz mi o co chodzi? Wiesz jak mi na tobie zależy..Kocham Cię..powinieneś mi powiedzieć..-Harry spojrzał na mnie po czym dodał -Wiesz nie mam siły...zresztą słyszałem jak ci się powodzi..
-Co?O czym ty mówisz?!-Harry obrócił się jakby nie chciał na mnie patrzeć.Złapałam go za rękę.
-Zaczekaj.Porozmawiajmy...
-Nie mamy o czym..Mady wszytko mi powiedziała-W tym momencie olśniło mnie.Mady musiała nagadać jakiś głupot.
-Niby co ci powiedziała? Nie masz pojęcia, jak się o ciebie bałam !Pisałam, dzwoniłam, a ty mnie miałeś gdzieś!
-Powiedziała mi, jak to się prowadzasz z jakimś chłopakiem...
-To tylko kolega, zresztą on był przy mnie kiedy ty mnie tak po prostu zostawiłeś..
-Nie mogłem..nie chciałem ci powiedzieć, a ty... ty mnie wypytywałaś..nie umiałem....-Harry spuścił głowę wpatrując się bezwładnie w ziemię. Objęłam dłonią jego policzek.
-Błagam..-Wyszeptałam-Błagam powiedz mi o co ci chodzi? O co chodzi z tym całym Barry'm? Jakie pieniądze? Ja też już mam wszystkiego dość..i jeszcze Mady, która podkłada mi cały czas kłody pod nogi, żeby się do ciebie dobrać..Błagam powiedz..-Harry podniósł głowę popatrzył przez moment w moje oczy, widziałam, że jeszcze się waha.
-Chodzi o to, że pożyczyłem pieniądze od Barry'ego, bo nie mam na życie. Prawda jest taka,że mój ojciec pije, odkąd moja matka umarła..Nie mamy na życie, więc pożyczyłem...to co zarobię w piekarni nie wystarcza nam, a ojciec...Szkoda gadać...Zarówno mnie, jak i wszystko inne ma w dupie..Nie chciałem ci tego mówić, bo bałem się, że mnie zostawisz..przecież ty jesteś z wyższych sfer...Próbowałem udawać kogoś innego. Kogoś, kto był by ciebie wart. Kogoś, na którego byś zasługiwała. Kogoś, kto dał by ci wszystko...Poruszył niebo i ziemię, żebyś była szczęśliwa.- Po tym wszystkim łzy podeszły mi pod oczy. Dla Harry'ego to nie było łatwe, pierwszy raz widziałam jak płacze. Nie wiedziałam co mam zrobić. Usiedliśmy na murku. Przytuliłam go mocno
-Chciałabym być jedynie z tobą...Reszta nie ma znaczenia,oddałabym za ciebie życie bez zastanowienia......-Czasami dusisz w sobie silne emocje tak długo,tak wytrwale,że wystarczy maleńki pretekst,żeby je z siebie wypuścić,żeby rozleciały się na małe kawałeczki.Tak właśnie było z Harry'm.W końcu nie wytrzymał.
-Najbardziej nierozsądne co możesz zrobić to zmienić się dla kogoś.Bo,gdy tego kogoś zabraknie w twoim życiu,nie będziesz miał ani jej,ani siebie,ale wiesz co? Nie musisz się zmieniać bo kocham cię takim takim jesteś-Dodałam po chwili..
-Jest może Harry ?-Zapytałam szefa.
-Nie.. wziął tydzień wolnego..- Odeszłam od lady niczym oszołomiona jakimś gazem. Nie wiedziałam co się dzieje. Z Niall'em poszliśmy do mnie, aby posiedzieć z Alice. Postanowiłam napisać do Harry'ego, niestety on nie raczył odpisać. Umówiłam się z Tom'em. Elizabeth była z Gregory'm a Alice z Niall'em. Nie chciałam przeszkadzać obu parom. Z Tom'em umówiłam się w parku.On opowiadał mi o swoich problemach, a ja o swoich.
-Znalazłem sobie inną dziewczynę- Powiedział Tom.
-Uuuu. Szybko, widzisz to było tylko zauroczenie, a po za tym znamy się tylko trzy dni.- Zaśmiałam się.
-Tak tylko, że potrzebuję twojej pomocy..boo ta dziewczyna ...ona się dobrze uczy i w ogóle..a ja? Kim ja jestem? Ona na mnie nie zasługuje..-Posmutniał momentalnie Tom.
-Nie martw się- złapałam go za ramię.- Ona na pewno zauważy takiego miłego gościa. Napisz do niej.
-Masz racje..-Tom był naprawdę uroczym chłopakiem, więc nie miał najmniejszych problemów z umówieniem się. Do Harry'ego wydzwaniałam i pisałam sms na okrągło.Miałam coraz większe przeczucie,że coś mu się stało.Postanowiłam do niego pójść.Nigdy u niego nie byłam ,miałam jedynie napisany adres od Niall'a.Szłam drogą rozmyślając co mam mu powiedzieć.Gdy doszłam już do ulicy z kartki zaczęłam szukać numeru domu.Kiedy znalazłam nie mogłam uwierzyć.Przede mną stał dość duży szary dom,wybudowany z pustaków.Podwórko dawało wiele do myślenia.Wysoka trawa nie koszona od paru tygodni wzbijała się na pół metra w górę.Zardzewiałe i stare auto aż biło po oczach, stało akurat na samym środku.W oknach nie było nawet firanek, a co dopiero mówić o jakiś kwiatach. Sprawdziłam jeszcze raz adres z nadzieją że się pomyliłam,niestety...Podeszłam pod drzwi i zaczęłam pukać.
-Tak?-Otworzył szybkim ruchem Harry.Ucieszyłam się,że nic mu nie jest.Nagle w tle usłyszałam czyjś głos.
-Harry, kto to? Idź do sklepu bo piwo się skończyło-chłopak szybko zamknął za sobą drzwi.
-Przejdziemy się?-Za proponował.Szliśmy przed siebie, postanowiłam zacząć rozmowę.
-Powiesz mi o co chodzi? Wiesz jak mi na tobie zależy..Kocham Cię..powinieneś mi powiedzieć..-Harry spojrzał na mnie po czym dodał -Wiesz nie mam siły...zresztą słyszałem jak ci się powodzi..
-Co?O czym ty mówisz?!-Harry obrócił się jakby nie chciał na mnie patrzeć.Złapałam go za rękę.
-Zaczekaj.Porozmawiajmy...
-Nie mamy o czym..Mady wszytko mi powiedziała-W tym momencie olśniło mnie.Mady musiała nagadać jakiś głupot.
-Niby co ci powiedziała? Nie masz pojęcia, jak się o ciebie bałam !Pisałam, dzwoniłam, a ty mnie miałeś gdzieś!
-Powiedziała mi, jak to się prowadzasz z jakimś chłopakiem...
-To tylko kolega, zresztą on był przy mnie kiedy ty mnie tak po prostu zostawiłeś..
-Nie mogłem..nie chciałem ci powiedzieć, a ty... ty mnie wypytywałaś..nie umiałem....-Harry spuścił głowę wpatrując się bezwładnie w ziemię. Objęłam dłonią jego policzek.
-Błagam..-Wyszeptałam-Błagam powiedz mi o co ci chodzi? O co chodzi z tym całym Barry'm? Jakie pieniądze? Ja też już mam wszystkiego dość..i jeszcze Mady, która podkłada mi cały czas kłody pod nogi, żeby się do ciebie dobrać..Błagam powiedz..-Harry podniósł głowę popatrzył przez moment w moje oczy, widziałam, że jeszcze się waha.
-Chodzi o to, że pożyczyłem pieniądze od Barry'ego, bo nie mam na życie. Prawda jest taka,że mój ojciec pije, odkąd moja matka umarła..Nie mamy na życie, więc pożyczyłem...to co zarobię w piekarni nie wystarcza nam, a ojciec...Szkoda gadać...Zarówno mnie, jak i wszystko inne ma w dupie..Nie chciałem ci tego mówić, bo bałem się, że mnie zostawisz..przecież ty jesteś z wyższych sfer...Próbowałem udawać kogoś innego. Kogoś, kto był by ciebie wart. Kogoś, na którego byś zasługiwała. Kogoś, kto dał by ci wszystko...Poruszył niebo i ziemię, żebyś była szczęśliwa.- Po tym wszystkim łzy podeszły mi pod oczy. Dla Harry'ego to nie było łatwe, pierwszy raz widziałam jak płacze. Nie wiedziałam co mam zrobić. Usiedliśmy na murku. Przytuliłam go mocno
-Chciałabym być jedynie z tobą...Reszta nie ma znaczenia,oddałabym za ciebie życie bez zastanowienia......-Czasami dusisz w sobie silne emocje tak długo,tak wytrwale,że wystarczy maleńki pretekst,żeby je z siebie wypuścić,żeby rozleciały się na małe kawałeczki.Tak właśnie było z Harry'm.W końcu nie wytrzymał.
-Najbardziej nierozsądne co możesz zrobić to zmienić się dla kogoś.Bo,gdy tego kogoś zabraknie w twoim życiu,nie będziesz miał ani jej,ani siebie,ale wiesz co? Nie musisz się zmieniać bo kocham cię takim takim jesteś-Dodałam po chwili..
sobota, 8 czerwca 2013
My world : 15
-Otórz...Nie mogę Ci powiedzieć,to za dużo mnie kosztuje...-Podniósł się i chwiejnie udał w stronę swojego domu.Zostawił mnie samą przed tym okropnym klubem.Nie wiedziałam co robić.Siedziałam na schodach wpatrując się w równo ułożoną kostke.W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań.Nagle podszedł jakiś chłopak siadając obok mnie.W ciemnościach nie widziałam dokładniej jego twarzy,ale widać było że ma włosy jasnego koloru.
-Co się stało?-Zapytał ze współczuciem w głosie.Przez moment popatrzyłam na niego po czym odwróciłam głowę i zaczęłam płakać.Chłopak był mocno zmieszany.Nie znał mnie a mimo to zaczął pocieszać i przytulać
-Nie martw się jak kocha to wróci..-Powiedział przytulając mnie mocniej.
-Skąd wiesz,ze chodzi akurat o chłopaka...?-Powiedziałam wycierając oczy z rozmazanego tuszu.
-Przyglądałem Ci się w klubie..i zauważyłem.....
-Dobra nie kończ!-Podniosłam się z zimnych schodków .Poprawiając torebkę obróciłam się i zaczęłam iść.
-Zaczekaj!-Nie znajomy złapał moją rękę po czym dodał-Odprowadzę cię,nie możesz iść w takim stanie.-Kiwnęłam głową-Masz racje wyglądam jak siedem nie szczęść-Wyjęłam małe lusterko i zaczęłam poprawiać make-up.Kiedy poprawiałam usta błyszczykiem chłopak cały czas szedł obok mnie.Panowała głucha i nie zręczna cisza.Postanowiłam ją przerwać.
-Toooo jak się nazywasz?-Zapytałam.
-Tom-Od powiedział chłopak i znów zapadła nie zręczna cisza.W końcu odprowadził mnie pod dom.Kiedy stanął w świetle lampy która wisiała pod dachem mego domu zauważyłam jego twarz.Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy.
-Dasz mi swój numer..?-Zapytał niepewnie Tom.
-No dobrze..-Zaczęłam dyktować cyfry.
-To na razie-Od powiedziałam otwierając główne drzwi domu
-Do zobaczenia.-Powiedział chłopak znikając już między domami.Cicho wdarłam się do pokoju.Alice już spała.Była godzina 5 nad ranem.Zmęczona położyłam się do łóżka.Próbowałam usnąć,ale cały czas coś nie dawało mi spokoju.O czym mówił ten cały Barry?Jakie pieniądze?Co rusz dochodziły nowe pytania.Spokoju nie dawało mi jeszcze jedno a mianowicie oczy tego chłopaka.Cały czas widziałam je przed sobą jakby Tom stał przede mną.Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
*Niedziela
Po południu dostałam SMS od Tom'a"Spotkamy się dzisiaj?".Postanowiłam nie odpisywać.Cały czas czekałam na telefon od Harry'ego.Alice i Elizabeth siedziały u mnie w pokoju słuchając całej historii z wczorajszej nocy.
-Musisz go rzucić-Powiedziała Alice-Skoro pali i pije w wieku 16 lat....wiem jaka jest dzisiejsza młodzież, ale ta bójka ...nie....to za dużo jak na mnie...-Dodała Elizabeth.Rady przyjaciółek wzięłam sobie głęboko do serca.Kiedy miałyśmy się żegnać Elizabeth znów zrobiło się słabo.Od pewnego czasu coraz szybciej się męczyła a skóra przybrała nienaturalnie biały odcień.Mówiła,że to nic poważnego.Dałam jej szklankę z wodą po której zrobiło jej się lepiej.Alice również nie podobał się obecny stan Elizabeth.Zaraz po wyjściu przyjaciółki odwiedził nas Niall.Co chwile przytulał się z Alice.Pomimo iż mieli zaledwie kilkanaście lat i znali się jedynie parę tygodni to było widać że między nimi jest coś więcej niż tylko zauroczenie.Oczy Alice miały inny wyraz kiedy patrzyły na Niall'a a niżeli na mnie.Próbowałam się go coś wypytać o Harry'ego ale nie miałam tyle odwagi.Spojrzałam na telefon aby sprawdzić która godzina.Zobaczyłam że mam jedno nie odebrane połączenie i jedną nie odebraną wiadomość.Miałam nadzieje że to Harry..niestety.Była to wiadomość od Tom'a"Możemy się spotkać?".Po paru minutach pisania byliśmy umówieni w parku.Siedział na ławce wyczekując aż przyjdę.
-Co chciałeś?-Zapytałam podchodząc.
-Nic..chciałem się jedynie spotkać-Kiwnęłam głową siadając obok niego.Zobaczyłam jak Mady przechadza się ze swoją przyjaciółką.Spojrzała na mnie po czym uśmiechnęła się tak miło,że gdybym nie wiedziała jaka z niej wredna małpa myślałabym ,że to jakiś aniołek.Zajęłam się rozmową z Tom'em.Rozmawialiśmy długo,okazało się że wpadłam mu w oko.Czułam się nie zręcznie.Powiedziałam że mam chłopaka,ale on się tym nie przejął.
-Zostańmy przyjaciółmi-Dodałam po chwili łapiąc go za rękę.On uśmiechnął się po czym dał mi całusa w polika.Był to jak najbardziej przyjacielski pocałunek.Nagle usłyszałam śmiech Mady,która wybiegła wraz ze swoją przyjaciółką zza drzewa.Nie zwróciłam na to uwagi.Gdy wróciłam do domu od razu usiadłam do laptopa.Zaczęłam pisać z Tom'em.W ciągu dwóch godzin dowiedziałam się o jego całym życiu.Pochodził z biednej rodziny.Tata umarł mu kilka miesięcy temu.Nie miał żałoby bo go po prostu nie kochał.Tak wiem że to straszne ,ale tak w życiu bywa.Jego ojciec był strasznym pijakiem często bił ich..Kiedy umarł w jego domu zrobiło się trochę lepiej ,choć i tak problemów nie brakowało.Jego matko wychowywała czwórkę chłopców nie pracując.Dostawali pieniądze z opieki.Było mi go bardzo szkoda.Cały czas go pocieszałam i pisałam miłe rzeczy.Myślałam, że to ja mam źle.Nie wiedziałam tylko ile los przyniesie mi nie szczęść i kłopotów.....
-Co się stało?-Zapytał ze współczuciem w głosie.Przez moment popatrzyłam na niego po czym odwróciłam głowę i zaczęłam płakać.Chłopak był mocno zmieszany.Nie znał mnie a mimo to zaczął pocieszać i przytulać
-Nie martw się jak kocha to wróci..-Powiedział przytulając mnie mocniej.
-Skąd wiesz,ze chodzi akurat o chłopaka...?-Powiedziałam wycierając oczy z rozmazanego tuszu.
-Przyglądałem Ci się w klubie..i zauważyłem.....
-Dobra nie kończ!-Podniosłam się z zimnych schodków .Poprawiając torebkę obróciłam się i zaczęłam iść.
-Zaczekaj!-Nie znajomy złapał moją rękę po czym dodał-Odprowadzę cię,nie możesz iść w takim stanie.-Kiwnęłam głową-Masz racje wyglądam jak siedem nie szczęść-Wyjęłam małe lusterko i zaczęłam poprawiać make-up.Kiedy poprawiałam usta błyszczykiem chłopak cały czas szedł obok mnie.Panowała głucha i nie zręczna cisza.Postanowiłam ją przerwać.
-Toooo jak się nazywasz?-Zapytałam.
-Tom-Od powiedział chłopak i znów zapadła nie zręczna cisza.W końcu odprowadził mnie pod dom.Kiedy stanął w świetle lampy która wisiała pod dachem mego domu zauważyłam jego twarz.Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy.
-Dasz mi swój numer..?-Zapytał niepewnie Tom.
-No dobrze..-Zaczęłam dyktować cyfry.
-To na razie-Od powiedziałam otwierając główne drzwi domu
-Do zobaczenia.-Powiedział chłopak znikając już między domami.Cicho wdarłam się do pokoju.Alice już spała.Była godzina 5 nad ranem.Zmęczona położyłam się do łóżka.Próbowałam usnąć,ale cały czas coś nie dawało mi spokoju.O czym mówił ten cały Barry?Jakie pieniądze?Co rusz dochodziły nowe pytania.Spokoju nie dawało mi jeszcze jedno a mianowicie oczy tego chłopaka.Cały czas widziałam je przed sobą jakby Tom stał przede mną.Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
*Niedziela
Po południu dostałam SMS od Tom'a"Spotkamy się dzisiaj?".Postanowiłam nie odpisywać.Cały czas czekałam na telefon od Harry'ego.Alice i Elizabeth siedziały u mnie w pokoju słuchając całej historii z wczorajszej nocy.
-Musisz go rzucić-Powiedziała Alice-Skoro pali i pije w wieku 16 lat....wiem jaka jest dzisiejsza młodzież, ale ta bójka ...nie....to za dużo jak na mnie...-Dodała Elizabeth.Rady przyjaciółek wzięłam sobie głęboko do serca.Kiedy miałyśmy się żegnać Elizabeth znów zrobiło się słabo.Od pewnego czasu coraz szybciej się męczyła a skóra przybrała nienaturalnie biały odcień.Mówiła,że to nic poważnego.Dałam jej szklankę z wodą po której zrobiło jej się lepiej.Alice również nie podobał się obecny stan Elizabeth.Zaraz po wyjściu przyjaciółki odwiedził nas Niall.Co chwile przytulał się z Alice.Pomimo iż mieli zaledwie kilkanaście lat i znali się jedynie parę tygodni to było widać że między nimi jest coś więcej niż tylko zauroczenie.Oczy Alice miały inny wyraz kiedy patrzyły na Niall'a a niżeli na mnie.Próbowałam się go coś wypytać o Harry'ego ale nie miałam tyle odwagi.Spojrzałam na telefon aby sprawdzić która godzina.Zobaczyłam że mam jedno nie odebrane połączenie i jedną nie odebraną wiadomość.Miałam nadzieje że to Harry..niestety.Była to wiadomość od Tom'a"Możemy się spotkać?".Po paru minutach pisania byliśmy umówieni w parku.Siedział na ławce wyczekując aż przyjdę.
-Co chciałeś?-Zapytałam podchodząc.
-Nic..chciałem się jedynie spotkać-Kiwnęłam głową siadając obok niego.Zobaczyłam jak Mady przechadza się ze swoją przyjaciółką.Spojrzała na mnie po czym uśmiechnęła się tak miło,że gdybym nie wiedziała jaka z niej wredna małpa myślałabym ,że to jakiś aniołek.Zajęłam się rozmową z Tom'em.Rozmawialiśmy długo,okazało się że wpadłam mu w oko.Czułam się nie zręcznie.Powiedziałam że mam chłopaka,ale on się tym nie przejął.
-Zostańmy przyjaciółmi-Dodałam po chwili łapiąc go za rękę.On uśmiechnął się po czym dał mi całusa w polika.Był to jak najbardziej przyjacielski pocałunek.Nagle usłyszałam śmiech Mady,która wybiegła wraz ze swoją przyjaciółką zza drzewa.Nie zwróciłam na to uwagi.Gdy wróciłam do domu od razu usiadłam do laptopa.Zaczęłam pisać z Tom'em.W ciągu dwóch godzin dowiedziałam się o jego całym życiu.Pochodził z biednej rodziny.Tata umarł mu kilka miesięcy temu.Nie miał żałoby bo go po prostu nie kochał.Tak wiem że to straszne ,ale tak w życiu bywa.Jego ojciec był strasznym pijakiem często bił ich..Kiedy umarł w jego domu zrobiło się trochę lepiej ,choć i tak problemów nie brakowało.Jego matko wychowywała czwórkę chłopców nie pracując.Dostawali pieniądze z opieki.Było mi go bardzo szkoda.Cały czas go pocieszałam i pisałam miłe rzeczy.Myślałam, że to ja mam źle.Nie wiedziałam tylko ile los przyniesie mi nie szczęść i kłopotów.....
sobota, 1 czerwca 2013
My world :14
Z samego rana gdy tylko zeszłam do kuchni zaczęła się awantura.
-Co to był za chłopak?!-Wykrzykiwał tata.Cały czas miał do mnie jakieś pretensje.
-Po prostu kolega!-Miałam już dość kazań ojca.Wyciągając słoik nutteli z szafki trzasnęłam drzwiami.
-A zresztą co cię to obchodzi.!.-Dodałam wychodząc z pomieszczenia.Udałam się do swojego pokoju.Wchodząc po schodach celowo mocno tupałam stopami ,aby pokazać że jestem nieźle wkurzona.Tate widziałam już coraz rzadziej.Dzięki nowej pracy cały czas prze siadywał w biurze.Do końca sama nie wiedziałam czym się zajmuje.Często ktoś do niego dzwonił a potem mówił że musi wyjść.Mamie też zaczynało wydawać się to dziwne.Kiedy tylko pytała go jak w pracy on denerwował się i szybko zmieniał temat.Trzasnęłam jeszcze raz drzwiami od mojego pokoju.Siedziałam na łóżku zajadając Nutelle łyżką,gdy nagle ktoś zaczął pukać.
-Kto tam?-Od powiedziałam już lekko uspokojona.
-Ja.... otwórz-Usłyszałam głos mamy.Zebrałam się z łóżka i otworzyłam drzwi.Po chwili usiadła obok.
-Mi możesz wszystko powiedzieć..co to był za chłopak?.
-Już ci mówiłam mój kolega.-Od powiedziałam ostrym głosem.
-Dobrze..tylko on podwiózł cię pod sam dom i to w dodatku ...mokrą...-Powiedziała ciepłym głosem,zabierając mi łyżkę z czekoladowym kremem.
-Bo kiedy wracałam od Elizabeth zaczął padać deszcz a on mnie podwiózł..
-No dobrze-Westchnęła mama wychodząc z pokoju -Tylko że wczoraj nie padał deszcz-Dodała po chwili smutno.Czułam się źle.Wiedziałam że nie powinnam kłamać ale co miałam powiedzieć?Siedziałam w pokoju słuchając jak rodzice znowu się kłócą..Nagle mój telefon zaczął wibrować.Dostałam SMS od Harry'ego"Co dzisiaj robimy?"Uśmiechnęłam się jak głupia.Pisaliśmy jeszcze przez momęt.Byliśmy umówieni o 19:00.Kiedy Alice już wróciła od Niall'a pomogła mi wybrać strój na dzisiejszy wieczór.Byłam ubrana w szare jeansy i jasno białą bluzę.Do tego niebieskie vansy i kolorowe bransoletki.Gdy tylko zeszłam ze schodów zaczęło się przesłuchiwanie
-Dokąd to ?-Zapytał surowym głosem tato.
-Jestem umówiona z Elizabeth...-Wymamrotałam pod nosem .
-A Alice nie idzie?-Kontynuował tato.
-Nie.. musi uczyć się z biologii -Wkońcu uwierzył w moje kłamstwa.Harry już czekał na następnym skrzyżowaniu.
-Hej to gdzie dzisiaj idziemy?-Zapytałam zagryzając wargi.
-Co powiesz na koncert grupy rockowej?-Zapytał Harry prowadząc mnie za rękę.
-Brzmi świetnie!-Szliśmy tak przytuleni w mroźny wieczór.Doszliśmy do nocnego klubu.Gdy tylko ochroniarz otworzył nam drzwi usłyszałam mocną rockową muzyke.Miałam wrażenie że ściany zaraz posypią się od tych dudnień.Większość ludzi stała tuż przy scenie wyciągając ręce do góry i śpiewając przy tym piosenki zespołu.W powietrzu unosił się zapach alkoholu.Przy barze stało parę dziewczyn próbujących wyłudzić gratisowego drinka.W pomieszczeniu obok znajdował się tak zwany salon gier,w którym stał ogromny stół do bilarda i piłkarzyki.Przy ścianach postawione były skromne małe ławeczki.Na ścianie powieszona mocno zdarta tarcza do lotek, aż biła po oczach.Nagle podszedł do nas jakiś nieznajomy typek.
-Hej to twoja niunia?-Zapytał przypalając resztki papierosa.
-Tak ..to jak gramy partyjkę w bilarda?-Harry złapał mnie za rękę.Szepnął jedynie abym trzymała się blisko niego.W drodze do stołu bilardowego rozglądałam się coraz bardziej i coraz mniej mi się tam podobało.W powietrzu unosił się dym z papierosów .Co jakiś czas kaszlałam i odganiałam ręką ten smród sprzed nosa.
Harry wziął do reki spory drewniany kij.Zaczął smarować go kredą.Wyglądało na to że nie robi to pierwszy raz.Ja stałam z rękami w kieszeniach mojej biało-szarej bluzie.Przyglądałam się tej grze co chwile spoglądając na Harry'ego.Każdy swój ruch wykonywał z niezwykłą prezycją.Gdy tylko trafiał bile do koszyka puszczał wielki uśmiech w moją stronę.Nie spodobało mi się że co jakiś czas popalał papiersa,albo popijał piwo.Nie znałam go od tej strony,zdawało mi się to dziwne.Ale zauważyłam że Harry'emu przyglądał się jakiś grubej postury facet.W pewnym momęcie wstał a za nim jeszcze dwóch innych typków.Gdy tylko Harry zobaczył ,że idzie w jego kierunku rzucił kij na stół i szybko podbiegł pode mnie.Stanął przede mną jakby próbował ochronić przed jakimś strzałem.Odepchnął mnie delikatnie ręką do tyłu stojąc przy tym niczym mur.
-A kogo my tu mamy?-Powiedział nieznajomy mi facet.
-Odejdź stąd Barry!-W tym momęcie jeden z jego kolegów stanął za nami a drugi krążył wokół nas jakby czekał na jakiś sygnał.
-Z tego co pamiętam jesteś winien nam pieniądze...- Powiedział podchodząc coraz bliżej Barry.W tym momęcie facet który stał za nami złapał mnie od tyłu.Zaczęłam głośno krzyczeć.Harry chciał mi pomóc ,ale jego złapał ten drugi.
-Nie szarp się tak bo twojemu chłoptasiowi może się coś stać..-Gdy usłyszałam te słowa jak na komendę stanęłam sztywno.Barry podszedł do Harry'ego, szepnął mu coś na ucho, po czym odsunął się kawałek i wymierzył potężny cios w jego brzuch.Harry upadł na kolana wypluwając ślinę i trochę krwi.Wpatrywał się w podłogę.Widziałam że nie może wstać.Nie mogłam nic zrobić patrzyłam tylko jak go kopią i okładają.Próbowałam się jakoś wyszarpać niestety na próżno.Krzyczałam jedynie z nadzieją ,że ktoś mu pomoże.Gdy zobaczyli ,że Harry ledwo oddycha zostawili go.Kiedy pomocnik Barry'ego poluźnił trochę ręce wyrwałam się i jak najszybciej podbiegłam pod Harry'ego.Upadłam na kolana.Łzy spływał mi po policzkach bezwładnie spadając na jego koszule. Na twarzy miał pełno siniaków.Z przeciętej wargi leciała krew zabarwiając jego biały podkoszulek.Szarpałam go próbując ocucić.W końcu otworzył oczy.Kazałam przynieść szklankę wody.Oparłam jego głowe o moje kolana powoli wlewając krople wody do poturbowanych ust.Z pomocą jego kolegi wynieśliśmy go przed klub.
-Co to ma wszystko znaczyć?Palisz? Pijesz? Nie znałam cię od tej strony!Czemu on cię pobił?-Zaczęłam wypytywać jak głupia.
-Zadajesz mnóstwo pytać..-Zaśmiał się Harry.Mi nie było do śmiechu.Okazało się że o chłopaku w którym byłam zakochana i z którym chodziłam praktycznie nic nie wiem.
-Byłem mu winien pieniądze..-Wykrztusił.
-Tyle to sama zdążyłam załapać..-Powoli przemywałam jego twarz wacikiem nasączonym wodą utlenioną.
-Chce wiedzieć na co pożyczyłeś i ile...-Powiedziałam stanowczo.
-Mam problemy...i to duże.!O tórz....
-Dokąd to ?-Zapytał surowym głosem tato.
-Jestem umówiona z Elizabeth...-Wymamrotałam pod nosem .
-A Alice nie idzie?-Kontynuował tato.
-Nie.. musi uczyć się z biologii -Wkońcu uwierzył w moje kłamstwa.Harry już czekał na następnym skrzyżowaniu.
-Hej to gdzie dzisiaj idziemy?-Zapytałam zagryzając wargi.
-Co powiesz na koncert grupy rockowej?-Zapytał Harry prowadząc mnie za rękę.
-Brzmi świetnie!-Szliśmy tak przytuleni w mroźny wieczór.Doszliśmy do nocnego klubu.Gdy tylko ochroniarz otworzył nam drzwi usłyszałam mocną rockową muzyke.Miałam wrażenie że ściany zaraz posypią się od tych dudnień.Większość ludzi stała tuż przy scenie wyciągając ręce do góry i śpiewając przy tym piosenki zespołu.W powietrzu unosił się zapach alkoholu.Przy barze stało parę dziewczyn próbujących wyłudzić gratisowego drinka.W pomieszczeniu obok znajdował się tak zwany salon gier,w którym stał ogromny stół do bilarda i piłkarzyki.Przy ścianach postawione były skromne małe ławeczki.Na ścianie powieszona mocno zdarta tarcza do lotek, aż biła po oczach.Nagle podszedł do nas jakiś nieznajomy typek.
-Hej to twoja niunia?-Zapytał przypalając resztki papierosa.
-Tak ..to jak gramy partyjkę w bilarda?-Harry złapał mnie za rękę.Szepnął jedynie abym trzymała się blisko niego.W drodze do stołu bilardowego rozglądałam się coraz bardziej i coraz mniej mi się tam podobało.W powietrzu unosił się dym z papierosów .Co jakiś czas kaszlałam i odganiałam ręką ten smród sprzed nosa.
Harry wziął do reki spory drewniany kij.Zaczął smarować go kredą.Wyglądało na to że nie robi to pierwszy raz.Ja stałam z rękami w kieszeniach mojej biało-szarej bluzie.Przyglądałam się tej grze co chwile spoglądając na Harry'ego.Każdy swój ruch wykonywał z niezwykłą prezycją.Gdy tylko trafiał bile do koszyka puszczał wielki uśmiech w moją stronę.Nie spodobało mi się że co jakiś czas popalał papiersa,albo popijał piwo.Nie znałam go od tej strony,zdawało mi się to dziwne.Ale zauważyłam że Harry'emu przyglądał się jakiś grubej postury facet.W pewnym momęcie wstał a za nim jeszcze dwóch innych typków.Gdy tylko Harry zobaczył ,że idzie w jego kierunku rzucił kij na stół i szybko podbiegł pode mnie.Stanął przede mną jakby próbował ochronić przed jakimś strzałem.Odepchnął mnie delikatnie ręką do tyłu stojąc przy tym niczym mur.
-A kogo my tu mamy?-Powiedział nieznajomy mi facet.
-Odejdź stąd Barry!-W tym momęcie jeden z jego kolegów stanął za nami a drugi krążył wokół nas jakby czekał na jakiś sygnał.
-Z tego co pamiętam jesteś winien nam pieniądze...- Powiedział podchodząc coraz bliżej Barry.W tym momęcie facet który stał za nami złapał mnie od tyłu.Zaczęłam głośno krzyczeć.Harry chciał mi pomóc ,ale jego złapał ten drugi.
-Nie szarp się tak bo twojemu chłoptasiowi może się coś stać..-Gdy usłyszałam te słowa jak na komendę stanęłam sztywno.Barry podszedł do Harry'ego, szepnął mu coś na ucho, po czym odsunął się kawałek i wymierzył potężny cios w jego brzuch.Harry upadł na kolana wypluwając ślinę i trochę krwi.Wpatrywał się w podłogę.Widziałam że nie może wstać.Nie mogłam nic zrobić patrzyłam tylko jak go kopią i okładają.Próbowałam się jakoś wyszarpać niestety na próżno.Krzyczałam jedynie z nadzieją ,że ktoś mu pomoże.Gdy zobaczyli ,że Harry ledwo oddycha zostawili go.Kiedy pomocnik Barry'ego poluźnił trochę ręce wyrwałam się i jak najszybciej podbiegłam pod Harry'ego.Upadłam na kolana.Łzy spływał mi po policzkach bezwładnie spadając na jego koszule. Na twarzy miał pełno siniaków.Z przeciętej wargi leciała krew zabarwiając jego biały podkoszulek.Szarpałam go próbując ocucić.W końcu otworzył oczy.Kazałam przynieść szklankę wody.Oparłam jego głowe o moje kolana powoli wlewając krople wody do poturbowanych ust.Z pomocą jego kolegi wynieśliśmy go przed klub.
-Co to ma wszystko znaczyć?Palisz? Pijesz? Nie znałam cię od tej strony!Czemu on cię pobił?-Zaczęłam wypytywać jak głupia.
-Zadajesz mnóstwo pytać..-Zaśmiał się Harry.Mi nie było do śmiechu.Okazało się że o chłopaku w którym byłam zakochana i z którym chodziłam praktycznie nic nie wiem.
-Byłem mu winien pieniądze..-Wykrztusił.
-Tyle to sama zdążyłam załapać..-Powoli przemywałam jego twarz wacikiem nasączonym wodą utlenioną.
-Chce wiedzieć na co pożyczyłeś i ile...-Powiedziałam stanowczo.
-Mam problemy...i to duże.!O tórz....
piątek, 24 maja 2013
My world : 13
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.Opowiadał mi jak to mnie pierwszy raz ujrzał w piekarni,co czuł i jak nie mógł spać,bo ciągle myślał o mnie.Tematów nam przybywało.Wydawało mi się że czas pędzi nie ubłagalnie.W końcu nadszedł wieczór.Moja mama niecierpliwie wydzwaniała.
-Dobra muszę już iść....-Oznajmiłam smutno zbierając swoje rzeczy.
-Czekaj chciałbym mieć twoje zdjęcie... mógłbym?-Powoli wysunął telefon z kieszeni.
-Jasne -Uśmiechnęłam się uroczo czekając aż Harry zrobi mi zdjęcie.
-No już.Odwieziesz mnie? Czy mam na piechotę wracać-Zaśmiałam się podnosząc już z koca.
-Czekaj jeszcze jedno zdjęcie...Takie razem..
-No spoko-Przytuliłam Harry'ego dawając całusa w policzek.Harry uwiecznił nasz pocałunek po czym uroczo uśmiechnął się chowając telefon do kieszeni.Wsiadłam na motor zakładając kask. Z powrotem jechaliśmy już wolniej.Nagle zauważyłam,że Harry skręcił do nie tej uliczki.
-Gdzie jedziemy?Przecież mieszkam dwie ulice dalej!-Zapytałam zdziwiona jak nigdy.
-Zobaczysz..-Zaczęło mi się to podobać.Ciągle wymyślał coś nowego próbując mnie zaskoczyć.Stanęliśmy obok dużej willi.
-Chodz-Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić na tyły tego domu.Za furtki wyłonił mi się ogromny podświetlany basen otoczony bujną roślinnością.
-To twój?-Zapytałam rozglądając się wokół
-Nie,no co ty-Powiedział Harry powoli ściągając z siebie ubrania.
-A skąd wiesz czy kogoś nie ma?-Poczułam dziwne mrowienie w brzuchu. Nigdy wcześniej nie czułam tak silnego strachu.Nie wiedziałam co zrobić.Może uciekać?Przecież to włamanie,ale coś kazało mi zostać.Właśnie tutaj,... właśnie z nim.
-Nie wiem...-Zaśmiał się Harry dając ogromnego nura tworząc fale.
-No chodź,-Uśmiechnął się przekonywująco.W końcu zgodziłam się i po chwili dołączyłam do niego.Bawiliśmy się świetnie do momentu gdy w jednym z pokoi zaświeciło się światło.
-O nie! Szybko! Uciekamy!-Zaczęłam podpływać do drabinek.
Musiał nas ktoś usłyszeć!-Dodał Harry łapiąc ubrania pozostawione przed basenem.Zaczęliśmy uciekać w stronę motoru.Szybko wsiedliśmy i po chwili już nas nie było.Harry odprowadził mnie pod sam dom.Z włosów kapała mi woda.Byłam mokra niczym przysłowiowa kura.
-No to trzeba się pożegnać..-Westchnęłam obracając się w stronę drzwi.
-No to do jutra- Uśmiechnął się Harry.Gdy tylko uchyliłam drzwi,ze schodów zbiegli rodzice w towarzystwie Alice.
-Kto to był za chłopak?!-Zapytał surowo tato
-Jak ty wyglądasz dziecko!-Dodała mama łapiąc ręcznik ,który wisiał na poręczy.
-A kolega ze szkoły..-Od powiedziałam wlekąc się po schodach.Alice wypytywała mnie o najmniejsze szczegóły.Gdy w miarę się ogarnęłam opowiedziałam jej o wszystkim.
-Tylko nikomu nie mów-Dodałam po chwili.
-Jezuuu! Kąpałaś się w cudzym basenie?Nie no nie wierze! Ty?Taki aniołek?-Zaśmiała się szykując już do snu
-Wiem...też w to nie mogę uwierzyć...-Uśmiechnęłam się kładąc już w żółto-czarnej piżamie na moje ogromne łóżko.Nie mogłam zasnąć,wierciłam się z nadzieją że uda mi się usnąć.Nagle telefon zaczął buczeć.Dostałam SMS od Harry'ego,na którym było nasze zdjęcie.Wpatrywałam się w nie cały czas uśmiechając.Przypominając sobie wszystkie razem spędzone chwile.Położyłam telefon obok siebie.Radość przepełniała moje płuca że aż zachciało mi się piszczeć.W końcu zrozumiałam co znaczą słowa"Miłość dodaje skrzydeł".Czułam,że odlecę jak najdalej stąd byle być właśnie z nim...
[ciąg dalszy nastąpi]
-Dobra muszę już iść....-Oznajmiłam smutno zbierając swoje rzeczy.
-Czekaj chciałbym mieć twoje zdjęcie... mógłbym?-Powoli wysunął telefon z kieszeni.
-Jasne -Uśmiechnęłam się uroczo czekając aż Harry zrobi mi zdjęcie.
-No już.Odwieziesz mnie? Czy mam na piechotę wracać-Zaśmiałam się podnosząc już z koca.
-Czekaj jeszcze jedno zdjęcie...Takie razem..
-No spoko-Przytuliłam Harry'ego dawając całusa w policzek.Harry uwiecznił nasz pocałunek po czym uroczo uśmiechnął się chowając telefon do kieszeni.Wsiadłam na motor zakładając kask. Z powrotem jechaliśmy już wolniej.Nagle zauważyłam,że Harry skręcił do nie tej uliczki.
-Gdzie jedziemy?Przecież mieszkam dwie ulice dalej!-Zapytałam zdziwiona jak nigdy.
-Zobaczysz..-Zaczęło mi się to podobać.Ciągle wymyślał coś nowego próbując mnie zaskoczyć.Stanęliśmy obok dużej willi.
-Chodz-Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić na tyły tego domu.Za furtki wyłonił mi się ogromny podświetlany basen otoczony bujną roślinnością.
-To twój?-Zapytałam rozglądając się wokół
-Nie,no co ty-Powiedział Harry powoli ściągając z siebie ubrania.
-A skąd wiesz czy kogoś nie ma?-Poczułam dziwne mrowienie w brzuchu. Nigdy wcześniej nie czułam tak silnego strachu.Nie wiedziałam co zrobić.Może uciekać?Przecież to włamanie,ale coś kazało mi zostać.Właśnie tutaj,... właśnie z nim.
-Nie wiem...-Zaśmiał się Harry dając ogromnego nura tworząc fale.
-No chodź,-Uśmiechnął się przekonywująco.W końcu zgodziłam się i po chwili dołączyłam do niego.Bawiliśmy się świetnie do momentu gdy w jednym z pokoi zaświeciło się światło.
-O nie! Szybko! Uciekamy!-Zaczęłam podpływać do drabinek.
Musiał nas ktoś usłyszeć!-Dodał Harry łapiąc ubrania pozostawione przed basenem.Zaczęliśmy uciekać w stronę motoru.Szybko wsiedliśmy i po chwili już nas nie było.Harry odprowadził mnie pod sam dom.Z włosów kapała mi woda.Byłam mokra niczym przysłowiowa kura.
-No to trzeba się pożegnać..-Westchnęłam obracając się w stronę drzwi.
-No to do jutra- Uśmiechnął się Harry.Gdy tylko uchyliłam drzwi,ze schodów zbiegli rodzice w towarzystwie Alice.
-Kto to był za chłopak?!-Zapytał surowo tato
-Jak ty wyglądasz dziecko!-Dodała mama łapiąc ręcznik ,który wisiał na poręczy.
-A kolega ze szkoły..-Od powiedziałam wlekąc się po schodach.Alice wypytywała mnie o najmniejsze szczegóły.Gdy w miarę się ogarnęłam opowiedziałam jej o wszystkim.
-Tylko nikomu nie mów-Dodałam po chwili.
-Jezuuu! Kąpałaś się w cudzym basenie?Nie no nie wierze! Ty?Taki aniołek?-Zaśmiała się szykując już do snu
-Wiem...też w to nie mogę uwierzyć...-Uśmiechnęłam się kładąc już w żółto-czarnej piżamie na moje ogromne łóżko.Nie mogłam zasnąć,wierciłam się z nadzieją że uda mi się usnąć.Nagle telefon zaczął buczeć.Dostałam SMS od Harry'ego,na którym było nasze zdjęcie.Wpatrywałam się w nie cały czas uśmiechając.Przypominając sobie wszystkie razem spędzone chwile.Położyłam telefon obok siebie.Radość przepełniała moje płuca że aż zachciało mi się piszczeć.W końcu zrozumiałam co znaczą słowa"Miłość dodaje skrzydeł".Czułam,że odlecę jak najdalej stąd byle być właśnie z nim...
[ciąg dalszy nastąpi]
czwartek, 23 maja 2013
My world : 12
*Ostatni dzień wycieczki.
"Cały czas czułam zapach jego perfum. Te 15 sek. kiedy nasze usta złączył gorący pocałunek, były najpiękniejszymi w moim życiu. Gdy zamykałam oczy widziałam tylko jego. Moje serce wciąż drżało. To wszystko było jak sen.."-Tak brzmiały pierwsze słowa z ostatniego dnia wycieczki, zapisane w moim pamiętniku. Od samego rana rozpoczelismy pakowanie. Gorączkowo szukałam moich jeansowych spodenek. Nie mogłam nic znaleźć, wszystko leciało mi z rąk. Myślałam tylko o poprzedniej nocy. Co rusz uśmiechałam się pod nosem i wesoło nuciłam jakieś piosenki. Spakowane wyszłyśmy przed nasz domek. Łzy popłynęły nam po policzkach. Obładowane w walizki weszłyśmy do autokaru. Elizabeth płakała z nas najbardziej. Co prawda Gregory mieszkał zaledwie kilka kilometrów od niej, ale dla Elizabeth to rozstanie było naprawdę trudne. Usiadłyśmy w autokarze zajmując najlepsze miejsca po środku. Jechaliśmy tak wspominając wszystko co się wydarzyło. Dziewczyny o niczym nie wiedziały. Cały czas nasze spotkania z Harry'm trzymałam w tajemnicy. Dojechaliśmy pod szkołe. Czekali tam już moi rodzice.
-Cześć kochanie. Jak tam wycieczka?-Zapytał tato.
-A dobrze...-Westchnęłam jedynie, wkładając torbę do bagażnika samochodu.Całą powrotną drogę nic się nie odezwałam. W końcu podjechaliśmy pod nasz dom. Weszłam do pokoju rzucając torbę na ziemię. Postanowiłam opowiedzieć wszystko Alice
-Wiesz....-Zaczęłam leżąc na łóżku wpatrując w bezruchu w sufit.-Bo ja..całowałam się z Harry'm-Alice spojrzałam na mnie wypuszczając z ręki swoją bluzę.-Cooooo?I ja się dopiero o tym teraz dowiaduje??!-Nie wiedziała co od powiedzieć, więc postanowiłam powiedzieć jej o wszystkim. Kiedy już skończyłam Alice jedynie uśmiechneła się po czym rzuciła we mnie małą poduszką.
-Ty cholerna szczęściaro-zaśmiała się rozpakowując już swoją torbę.
*Dzień szkoły
Zaspałam rano, więc spóźniłam się na dwie pierwsze lekcje. Zmęczona wbiegłam do sali
-Przepraszam za spóźnienie-Wymamrotałam pod nosem i ze spuszczoną głową usiadłam w ławce. Alice nie poszła do szkoły, bo umówiła się z Niall'em, więc siedziałam obok Elizabeth. Mieliśmy zastępstwo ze straszą klasą, a konkretniej z 3a do której uszczęszczał Harry. Obruciłam się, aby rozejrzeć się po sali.Harry siedział sam w drugim rzędzie za nami. Nagle poczułam jakieś kłucie w plecy.Obróciłam się, aby sprawdzić kto to.Caroline podała mi karteczkę na której napisane było"Dla Jane". Nie wiele myśląc otworzyłam ją. Była to wiadomość od Harry'ego.
"Hej, na przerwie przed głównymi drzwiami ?"Obróciłam się kiwając głową na "tak". W końcu zadzwonił dzwonek. Poszłam w umówione miejsce.
-Co chciałeś?-Zapytałam poprawiając torbę.
-Postanowiłem Cię gdzieś zabrać-oznajmił Harry.
-A mogę wiedzieć gdzie?
-Dowiesz się jak dojedziemy.
-No dobrze to kiedy?-Zapytałam.
-Teraz-powiedział pewnym siebie głosem-idziemy na wagary.-Dodał po chwili, łapiąc mnie za rękę.
-To chyba nie jest dobry pomysł..-Wyszeptałam pod nosem. Nie wiedziałam co się dzieję. On prowadził mnie w kierunku parkingu. Podszedł pod jeden z motorów. Był potężny w kolorze czarnym.
-Chyba oszalałeś!Nie wejdę na to coś!-Motor budził wielki podziw. Harry podał mi kask do ręki, po czym sam założył drugi. Wsiadł na to monstrum i odpalił go. Podjechał nim pode mnie.
-Wskakuj-powiedział kiwając głową pokazując miejsce za nim. Przez momęt się wahałam, ale w końcu żyje się tylko raz.Wsiadłam trzymając się mocno jego bluzy.Byłam do niego tak przytulona że czułam jak bije moje serce.Odpalił.Jechaliśmy przed siebie.Zobaczyłam licznik.Wskazywał 160km/h.Powoli zaczęłam się bać.Choć widziałam niezwykły spokój w jego twarzy,która odbijała się w lusterkach.
-Zwolnij!-Wykrzyknęłam
-Nie bój się...-I powoli zaczął przy spieszać.Kiedy dojechaliśmy na miejsce,szybko zsiadłam z motoru bijąc Harry'ego po plecach
-Zgłupiałeś?!-Wykrzyczałam,ale on się tym nie przejął .Uśmiechną się jedynie tworząc dołeczek w lewym poliku.Obróciłam się i ujrzałam gęsty las.Harry bez wahania złapał moją rękę.
-Co ty robisz?!-Spojrzałam na Harry'ego,który wpatrywał się w moje oczy.
-Przestań zadawać tyle pytań..-Zaczął odwiązywać czerwoną chustę z prawej ręki,którą potem owinął wokół moich oczu,tak abym nic nie widziała.Prowadził mnie wzdłuż lasu.
-Jesteśmy już na miejscu-Powiedział miłym tonem.Poczułam rześkie powietrze.W oddali słychać było szum wody.Czułam promienie słońca przebijające się przez delikatną chustę Harry'ego.
-Usiądź-Powiedział Harry pomagając mi powoli zająć miejsce na przygotowanym wcześniej kocu.Nagle poczułam gorące ręce Harry'ego,który zaczął odwiązywać chustę.Po chwili ujrzałam przepiękną polane otoczoną potężnym lasem.Wzdłuż płynął rześki strumyk.
-Zamknij oczy i otwórz usta-Wyszeptał Harry -Po chwili poczułam słodki smak truskawki w czekoladzie.Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak Harry powoli zbliża się do mnie.Pomyślałam ,że chce znowu mnie pocałować,więc powoli zamykałam oczy.Harry uśmiechnął się podnosząc prawą rękę,po czym delikatnie wytarł kawałek czekolady w prawym kąciku moich ust.W tedy zrozumiałam ,że nie chodziło mu o pocałunek.On zaczął się uroczo śmiać co sprawiło,że na moich polikach pojawiły się rumieńce.Byłam strasznie zakłopotana.Harry musiał to zauważyć bo mocno przytulił mnie do siebie.
"Cały czas czułam zapach jego perfum. Te 15 sek. kiedy nasze usta złączył gorący pocałunek, były najpiękniejszymi w moim życiu. Gdy zamykałam oczy widziałam tylko jego. Moje serce wciąż drżało. To wszystko było jak sen.."-Tak brzmiały pierwsze słowa z ostatniego dnia wycieczki, zapisane w moim pamiętniku. Od samego rana rozpoczelismy pakowanie. Gorączkowo szukałam moich jeansowych spodenek. Nie mogłam nic znaleźć, wszystko leciało mi z rąk. Myślałam tylko o poprzedniej nocy. Co rusz uśmiechałam się pod nosem i wesoło nuciłam jakieś piosenki. Spakowane wyszłyśmy przed nasz domek. Łzy popłynęły nam po policzkach. Obładowane w walizki weszłyśmy do autokaru. Elizabeth płakała z nas najbardziej. Co prawda Gregory mieszkał zaledwie kilka kilometrów od niej, ale dla Elizabeth to rozstanie było naprawdę trudne. Usiadłyśmy w autokarze zajmując najlepsze miejsca po środku. Jechaliśmy tak wspominając wszystko co się wydarzyło. Dziewczyny o niczym nie wiedziały. Cały czas nasze spotkania z Harry'm trzymałam w tajemnicy. Dojechaliśmy pod szkołe. Czekali tam już moi rodzice.
-Cześć kochanie. Jak tam wycieczka?-Zapytał tato.
-A dobrze...-Westchnęłam jedynie, wkładając torbę do bagażnika samochodu.Całą powrotną drogę nic się nie odezwałam. W końcu podjechaliśmy pod nasz dom. Weszłam do pokoju rzucając torbę na ziemię. Postanowiłam opowiedzieć wszystko Alice
-Wiesz....-Zaczęłam leżąc na łóżku wpatrując w bezruchu w sufit.-Bo ja..całowałam się z Harry'm-Alice spojrzałam na mnie wypuszczając z ręki swoją bluzę.-Cooooo?I ja się dopiero o tym teraz dowiaduje??!-Nie wiedziała co od powiedzieć, więc postanowiłam powiedzieć jej o wszystkim. Kiedy już skończyłam Alice jedynie uśmiechneła się po czym rzuciła we mnie małą poduszką.
-Ty cholerna szczęściaro-zaśmiała się rozpakowując już swoją torbę.
*Dzień szkoły
Zaspałam rano, więc spóźniłam się na dwie pierwsze lekcje. Zmęczona wbiegłam do sali
-Przepraszam za spóźnienie-Wymamrotałam pod nosem i ze spuszczoną głową usiadłam w ławce. Alice nie poszła do szkoły, bo umówiła się z Niall'em, więc siedziałam obok Elizabeth. Mieliśmy zastępstwo ze straszą klasą, a konkretniej z 3a do której uszczęszczał Harry. Obruciłam się, aby rozejrzeć się po sali.Harry siedział sam w drugim rzędzie za nami. Nagle poczułam jakieś kłucie w plecy.Obróciłam się, aby sprawdzić kto to.Caroline podała mi karteczkę na której napisane było"Dla Jane". Nie wiele myśląc otworzyłam ją. Była to wiadomość od Harry'ego.
"Hej, na przerwie przed głównymi drzwiami ?"Obróciłam się kiwając głową na "tak". W końcu zadzwonił dzwonek. Poszłam w umówione miejsce.
-Co chciałeś?-Zapytałam poprawiając torbę.
-Postanowiłem Cię gdzieś zabrać-oznajmił Harry.
-A mogę wiedzieć gdzie?
-Dowiesz się jak dojedziemy.
-No dobrze to kiedy?-Zapytałam.
-Teraz-powiedział pewnym siebie głosem-idziemy na wagary.-Dodał po chwili, łapiąc mnie za rękę.
-To chyba nie jest dobry pomysł..-Wyszeptałam pod nosem. Nie wiedziałam co się dzieję. On prowadził mnie w kierunku parkingu. Podszedł pod jeden z motorów. Był potężny w kolorze czarnym.
-Chyba oszalałeś!Nie wejdę na to coś!-Motor budził wielki podziw. Harry podał mi kask do ręki, po czym sam założył drugi. Wsiadł na to monstrum i odpalił go. Podjechał nim pode mnie.
-Wskakuj-powiedział kiwając głową pokazując miejsce za nim. Przez momęt się wahałam, ale w końcu żyje się tylko raz.Wsiadłam trzymając się mocno jego bluzy.Byłam do niego tak przytulona że czułam jak bije moje serce.Odpalił.Jechaliśmy przed siebie.Zobaczyłam licznik.Wskazywał 160km/h.Powoli zaczęłam się bać.Choć widziałam niezwykły spokój w jego twarzy,która odbijała się w lusterkach.
-Zwolnij!-Wykrzyknęłam
-Nie bój się...-I powoli zaczął przy spieszać.Kiedy dojechaliśmy na miejsce,szybko zsiadłam z motoru bijąc Harry'ego po plecach
-Zgłupiałeś?!-Wykrzyczałam,ale on się tym nie przejął .Uśmiechną się jedynie tworząc dołeczek w lewym poliku.Obróciłam się i ujrzałam gęsty las.Harry bez wahania złapał moją rękę.
-Co ty robisz?!-Spojrzałam na Harry'ego,który wpatrywał się w moje oczy.
-Przestań zadawać tyle pytań..-Zaczął odwiązywać czerwoną chustę z prawej ręki,którą potem owinął wokół moich oczu,tak abym nic nie widziała.Prowadził mnie wzdłuż lasu.
-Jesteśmy już na miejscu-Powiedział miłym tonem.Poczułam rześkie powietrze.W oddali słychać było szum wody.Czułam promienie słońca przebijające się przez delikatną chustę Harry'ego.
-Usiądź-Powiedział Harry pomagając mi powoli zająć miejsce na przygotowanym wcześniej kocu.Nagle poczułam gorące ręce Harry'ego,który zaczął odwiązywać chustę.Po chwili ujrzałam przepiękną polane otoczoną potężnym lasem.Wzdłuż płynął rześki strumyk.
-Zamknij oczy i otwórz usta-Wyszeptał Harry -Po chwili poczułam słodki smak truskawki w czekoladzie.Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak Harry powoli zbliża się do mnie.Pomyślałam ,że chce znowu mnie pocałować,więc powoli zamykałam oczy.Harry uśmiechnął się podnosząc prawą rękę,po czym delikatnie wytarł kawałek czekolady w prawym kąciku moich ust.W tedy zrozumiałam ,że nie chodziło mu o pocałunek.On zaczął się uroczo śmiać co sprawiło,że na moich polikach pojawiły się rumieńce.Byłam strasznie zakłopotana.Harry musiał to zauważyć bo mocno przytulił mnie do siebie.
niedziela, 19 maja 2013
My world :11
Wstałam od ogniska.
-Pójdę nazbierać trochę gałęzi..-oznajmiłam towarzyszom.
-Pomogę ci-Za proponował swoją pomoc Harry wstając z drewnianej belki. Szliśmy tak w głąb lasu, co jakiś czas podnosząc suchy chrust.
-Już jutro wracamy-westchnął.
-No niestety, trochę szkoda.- Nachyliłam się nad jedną z gałązek. Kiedy już miałam złapać ją w dłoń poczułam rękę Harry'ego. Sięgnął po tą samą gałąź, co ja. W chwili gdy, poczułam jego ciepłe palce odsunęłam szybko moją dłoń, wpatrując się w ziemię. Czułam lekkie zakłopotanie.
-ykhym-krząknełam odrobinę się odsuwając. Cały czas moje oczy wpatrywały się w suche liście leżące obok niego.
-Nie bój się -wyszeptał Harry. Powoli zaczął zbliżać się w moim kierunku. Łapiąc dwa końce mojej kurtki, delikatnie przysunął mnie do siebie. Uzbierane gałęzie wysmyknęły mi się z rąk i bezwładnie upadły na ziemię. Stanęłam lekko na palcach, aby zbliżyć się do jego twarzy. On pochylił nade mną głowę wpatrując się w moje szare oczy. Serce zaczęło mi szybciej bić, miałam całe gorące ręce, w głowie zamęt, a w brzuchu motyle. Czułam jak chcą się wydostać i odlecieć w gląb tego lasu. Wpatrywałam się w jego przenikliwe zielone oczy. Kiedy już nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów , uśmiechnął się zamykając oczy. Delikatnie objęłam dłonią jego policzek, przysuwając się jeszcze bardziej. Stało się. Nasze usta nareszcie się spotkały. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój pierwszy pocałunek i to tutaj, nad tym jeziorem. Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie, niestety usłyszałam głos Alice i Elizabeth.
-Jane!Gdzie jesteś?-W tym momęcie jak na zawołanie odsunęliśmy się od siebie. Nigdy nie byłam tak zakłopotana.
-Tutaj-zawołałam. Po chwili zobaczyłam idące już dziewczyny.
-Szybko bierz Harry'ego idziemy nad jezioro!-Popatrzyliśmy się przez chwile na siebie. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową w ich kierunku dając znak .Harry złapał mnie za rękę, a po chwili szliśmy już obok Alice, Elizabeth, Niall'a i Gregorego. Harry cały czas trzymał moją rękę.
-To gdzie idziemy?-Zapytałam lekko zdyszana naszym biegiem.
-Wykąpać się -zaśmiała się Alice przytulając do Niall'a. Doszliśmy do drewnianego pomostu. Alice cofnęła się o parę metrów. Zaczęła ściągać z siebie ubrania, aż w końcu stała w samej bieliźnie. Wzięła lekki rozpęd i skoczyła w głębie jeziora krzycząc przy tym w niebo głosy. Elizabeth, Niall i Gregory poszli w jej ślady. Przyglądałam się tym wariatom z uśmiechem na twarzy, gdy nagle Harry złapał mnie od tyłu. Podniósł mnie trzymając na rękach.
-Co ty robisz?-Zaczęłam krzyczeć, aby mnie puścił. Uśmiechnął się jedynie biorąc lekki rozpęd. Po chwili dołonczyliśmy do reszty .Zaczęliśmy nurkować i chlapać się wodą. Księżyc świecił tak jasno, że oświetlał prawie całe jezioro. Woda nie była zbyt ciepła, ale to nam nie przeszkadzało. Nagle coś złapało mnie za nogę i wciągnęło pod wodę. Zobaczyłam Harry'ego. Znów przyciągnął mnie do siebie. Ubranie podeszło mi do góry odsłaniając brzuch. Wszystko to działo się pod wodą. Kiedy już mieliśmy się pocałować drugi raz, zabrakło mi powietrza. Wypłynęłam na powierzchnię, a zaraz za mną Harry. Kiedy zaczynało nam być coraz bardziej zimno wyszliśmy nad brzeg. Usiadłam na piasku kuląc nogi. Obok mnie siadł Harry. Opierałam się o ręce wpatrując w przyjaciół. Po chwili poczułam coś ciepłego na lewej dłoni. Była to ręka Harry'ego. Spojrzałam się na jego twarz. W skupieniu przypatrywał się falom robionym przez Elizabeth. Przysunęłam się, aby być bliżej niego. Delikatnie oparłam głowę o jego ramię. Razem wpatrywaliśmy się w pełnie księżyca.
-Kocham cię-wyszeptał ściskając mocniej moją dłoń.
-Skąd mogę wiedzieć że mówisz prawdę?-Zapytałam oszołomiona słowami chłopaka.
-Jeśli mówię do kogoś "kocham cie" to znaczy, że ta osoba musi być wyjątkowa, a ty taka jesteś-Zarumieniłam się jak nigdy....
-Pójdę nazbierać trochę gałęzi..-oznajmiłam towarzyszom.
-Pomogę ci-Za proponował swoją pomoc Harry wstając z drewnianej belki. Szliśmy tak w głąb lasu, co jakiś czas podnosząc suchy chrust.
-Już jutro wracamy-westchnął.
-No niestety, trochę szkoda.- Nachyliłam się nad jedną z gałązek. Kiedy już miałam złapać ją w dłoń poczułam rękę Harry'ego. Sięgnął po tą samą gałąź, co ja. W chwili gdy, poczułam jego ciepłe palce odsunęłam szybko moją dłoń, wpatrując się w ziemię. Czułam lekkie zakłopotanie.
-ykhym-krząknełam odrobinę się odsuwając. Cały czas moje oczy wpatrywały się w suche liście leżące obok niego.
-Nie bój się -wyszeptał Harry. Powoli zaczął zbliżać się w moim kierunku. Łapiąc dwa końce mojej kurtki, delikatnie przysunął mnie do siebie. Uzbierane gałęzie wysmyknęły mi się z rąk i bezwładnie upadły na ziemię. Stanęłam lekko na palcach, aby zbliżyć się do jego twarzy. On pochylił nade mną głowę wpatrując się w moje szare oczy. Serce zaczęło mi szybciej bić, miałam całe gorące ręce, w głowie zamęt, a w brzuchu motyle. Czułam jak chcą się wydostać i odlecieć w gląb tego lasu. Wpatrywałam się w jego przenikliwe zielone oczy. Kiedy już nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów , uśmiechnął się zamykając oczy. Delikatnie objęłam dłonią jego policzek, przysuwając się jeszcze bardziej. Stało się. Nasze usta nareszcie się spotkały. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój pierwszy pocałunek i to tutaj, nad tym jeziorem. Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie, niestety usłyszałam głos Alice i Elizabeth.
-Jane!Gdzie jesteś?-W tym momęcie jak na zawołanie odsunęliśmy się od siebie. Nigdy nie byłam tak zakłopotana.
-Tutaj-zawołałam. Po chwili zobaczyłam idące już dziewczyny.
-Szybko bierz Harry'ego idziemy nad jezioro!-Popatrzyliśmy się przez chwile na siebie. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową w ich kierunku dając znak .Harry złapał mnie za rękę, a po chwili szliśmy już obok Alice, Elizabeth, Niall'a i Gregorego. Harry cały czas trzymał moją rękę.
-To gdzie idziemy?-Zapytałam lekko zdyszana naszym biegiem.
-Wykąpać się -zaśmiała się Alice przytulając do Niall'a. Doszliśmy do drewnianego pomostu. Alice cofnęła się o parę metrów. Zaczęła ściągać z siebie ubrania, aż w końcu stała w samej bieliźnie. Wzięła lekki rozpęd i skoczyła w głębie jeziora krzycząc przy tym w niebo głosy. Elizabeth, Niall i Gregory poszli w jej ślady. Przyglądałam się tym wariatom z uśmiechem na twarzy, gdy nagle Harry złapał mnie od tyłu. Podniósł mnie trzymając na rękach.
-Co ty robisz?-Zaczęłam krzyczeć, aby mnie puścił. Uśmiechnął się jedynie biorąc lekki rozpęd. Po chwili dołonczyliśmy do reszty .Zaczęliśmy nurkować i chlapać się wodą. Księżyc świecił tak jasno, że oświetlał prawie całe jezioro. Woda nie była zbyt ciepła, ale to nam nie przeszkadzało. Nagle coś złapało mnie za nogę i wciągnęło pod wodę. Zobaczyłam Harry'ego. Znów przyciągnął mnie do siebie. Ubranie podeszło mi do góry odsłaniając brzuch. Wszystko to działo się pod wodą. Kiedy już mieliśmy się pocałować drugi raz, zabrakło mi powietrza. Wypłynęłam na powierzchnię, a zaraz za mną Harry. Kiedy zaczynało nam być coraz bardziej zimno wyszliśmy nad brzeg. Usiadłam na piasku kuląc nogi. Obok mnie siadł Harry. Opierałam się o ręce wpatrując w przyjaciół. Po chwili poczułam coś ciepłego na lewej dłoni. Była to ręka Harry'ego. Spojrzałam się na jego twarz. W skupieniu przypatrywał się falom robionym przez Elizabeth. Przysunęłam się, aby być bliżej niego. Delikatnie oparłam głowę o jego ramię. Razem wpatrywaliśmy się w pełnie księżyca.
-Kocham cię-wyszeptał ściskając mocniej moją dłoń.
-Skąd mogę wiedzieć że mówisz prawdę?-Zapytałam oszołomiona słowami chłopaka.
-Jeśli mówię do kogoś "kocham cie" to znaczy, że ta osoba musi być wyjątkowa, a ty taka jesteś-Zarumieniłam się jak nigdy....
środa, 15 maja 2013
My world :10
Dostałam sms'a od nieznajomego numeru "Hej. Co tam?". Nie wiele myśląc odpisałam jedynie "Kto ty?". Dochodząc do domku mój telefon znowu zaczął wariować"To ja Harry ;) Dzisiaj ognisko, chciałabyś pójść za mną?". Wpatrywałam się w te litery przez dłuży czas,nie wierząc, że to od niego. W głowie miałam jedynie zamęt. "No pewnie o 7?"Wystukałam na klawiaturze. Na odpowiedź nie czekałam długo. Byliśmy umówieni. Szłam jak zombie, wpatrując się przed siebie. Kiedy weszłam do domku dotarło do mnie, że nie mam się w co ubrać. Zaczęłam panikować i histerycznie wyrzucać połowę mojej garderoby na podłogę. Po pół godzinnym poszukiwaniu poddałam się. Leżałam w samym środku sterty ciuchów użalając się nad sobą. W końcu do akcji wkroczyła Elizabeth, która wróciła ze spaceru z Gregorym. Pożyczyła mi swojej sukienki. Była bardzo ładna. Jej odcień przypominał lazurowe morze. U dołu ozdobiona falbankami a u góry gdzie nie gdzie białą koronką. Ze względu na to, iż nie miała ramiączek pożyczyłam od Alice jeansową kurtkę sięgająca jedynie za biust. Założyłam czarne balerinki pod kolor torebki w kształcie serca. Zegar wybił 19.00. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Alice i Elizabeth już dawno poszły zająć miejsca przy ognisku, a ja siedziałam w oknie wyczekując mojej sympatii. "Nareszcie!"pomyślałam widząc wyłaniającą się postać z ciemności. Gdy zbliżała się coraz bliżej, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że to raczej nie chłopak, a dziewczyna. Otworzyłam szybko drzwi, aby sprawdzić kto to. Rude włosy przebijały się przez mrok, dając mi znak, że to Mady kroczy ku mnie.
-Co ty tutaj robisz?!-Zapytałam zdziwiona, a zarazem nieźle wkurzona.
-Przyszłam ci przekazać pewną wiadomość...-Nie zdążyła dokończyć, gdyż wepchnęła mnie do środka. Upadłam na podłogę. Nim zdąrzyłam wstać ona zamknęła mnie od zewnątrz. Nie miałam jak wyjść, okna nie miały klamek. Były cały czas jedynie trochę uchylone. Telefon podczas mojego lotu wypadł mi z torebki i leżał na schodach przed domkiem. Nie wiedziałam co robić. Zaczęłam krzyczeć i bić w drzwi z nadzieją, że ktoś może mnie usłyszy i wypuści. Po 20 min nie miałam już siły, łzy spływały mi po policzkach.
-Cholera!-Syknęłam pod nosem. Po godzinnej odsiadce w domku usłyszałam czyjeś kroki. Szybko się pozbierałam i zaczęłam krzyczeć najgłośniej tylko jak potrafię.
-Kto tu jest?-Usłyszałam znajomy głos po drugiej stronie drzwi.
-Jane..Dasz radę mnie wypuścić, siedzę tu już od godziny!
-To ty?!Szukałem cię Mady powiedziała, że nie chciałaś przyjść...-Wiedziałam, że to Harry. Słysząc co powiedziała Mady chciała mnie krew zalać. Byłam taka zła, że gdyby w tym momęcie stała obok Harry'ego wywarzyła bym drzwi i wyrwała te jej rude włosy. Po 10 min siłowania się ze złośliwymi drzwiami Harry otworzył je wsówką do włosów, którą podałam mu przez dolną szparę u drzwi.
-Dziękuje! Gdyby nie ty zapewne dalej bym tam siedziała....-Otrzepałam sukienkę i poprawiłam torebkę która zsunęła mi się z ramienia.
-Dlaczego cię zamknęła ?-Zapytał Harry idąc już w stronę ogniska.
-Nie mam pojęcia!Ona jest nienormalna! A właśnie masz taki numer...?-Pokazałam mu sms'y, które rzekomo mi przysłał. Okazało się, że to był numer Mady. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę jaka z niej wredna i podstępna ruda małpa. Doszliśmy w głąb lasu. Ognisko już się paliło. Okrążone było kamieniami i młodzieżą. Niall grał na gitarze. Alice wtulona w niego wsłuchiwała się w każda melodię i nutkę, którą wydobywał z tego pięknego instrumentu. Elizabeth z Gregorym siedzieli na ławce tuż przy ognisku i piekli pianki. Cały las huczał od śmiechu i gwaru. Wszyscy świetnie się bawili. Siadłam pomiędzy Laurą a Kate ( koleżankami z klasy) i rozmawiałyśmy na różne tematy. Mady co jakiś czas kręciła się niedaleko, ale bała się podejść. Harry siedział na przeciwko. Nie mogłam się powstrzymać i co jakiś czas kątem oka spoglądałam na niego. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. On uśmiechnął się tworząc dołeczek w lewym poliku. Od powiedziałam mu tym samym i po chwili spuściłam głowę. Poprawiłam grzywkę i znów na niego spojrzałam. Rozmawiał z kolegą trzymając puszkę napoju gazowanego w ręku. Powoli ognisko zaczęło wygasać, więc postanowiłam nazbierać trochę suchych gałęzi.
-Co ty tutaj robisz?!-Zapytałam zdziwiona, a zarazem nieźle wkurzona.
-Przyszłam ci przekazać pewną wiadomość...-Nie zdążyła dokończyć, gdyż wepchnęła mnie do środka. Upadłam na podłogę. Nim zdąrzyłam wstać ona zamknęła mnie od zewnątrz. Nie miałam jak wyjść, okna nie miały klamek. Były cały czas jedynie trochę uchylone. Telefon podczas mojego lotu wypadł mi z torebki i leżał na schodach przed domkiem. Nie wiedziałam co robić. Zaczęłam krzyczeć i bić w drzwi z nadzieją, że ktoś może mnie usłyszy i wypuści. Po 20 min nie miałam już siły, łzy spływały mi po policzkach.
-Cholera!-Syknęłam pod nosem. Po godzinnej odsiadce w domku usłyszałam czyjeś kroki. Szybko się pozbierałam i zaczęłam krzyczeć najgłośniej tylko jak potrafię.
-Kto tu jest?-Usłyszałam znajomy głos po drugiej stronie drzwi.
-Jane..Dasz radę mnie wypuścić, siedzę tu już od godziny!
-To ty?!Szukałem cię Mady powiedziała, że nie chciałaś przyjść...-Wiedziałam, że to Harry. Słysząc co powiedziała Mady chciała mnie krew zalać. Byłam taka zła, że gdyby w tym momęcie stała obok Harry'ego wywarzyła bym drzwi i wyrwała te jej rude włosy. Po 10 min siłowania się ze złośliwymi drzwiami Harry otworzył je wsówką do włosów, którą podałam mu przez dolną szparę u drzwi.
-Dziękuje! Gdyby nie ty zapewne dalej bym tam siedziała....-Otrzepałam sukienkę i poprawiłam torebkę która zsunęła mi się z ramienia.
-Dlaczego cię zamknęła ?-Zapytał Harry idąc już w stronę ogniska.
-Nie mam pojęcia!Ona jest nienormalna! A właśnie masz taki numer...?-Pokazałam mu sms'y, które rzekomo mi przysłał. Okazało się, że to był numer Mady. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę jaka z niej wredna i podstępna ruda małpa. Doszliśmy w głąb lasu. Ognisko już się paliło. Okrążone było kamieniami i młodzieżą. Niall grał na gitarze. Alice wtulona w niego wsłuchiwała się w każda melodię i nutkę, którą wydobywał z tego pięknego instrumentu. Elizabeth z Gregorym siedzieli na ławce tuż przy ognisku i piekli pianki. Cały las huczał od śmiechu i gwaru. Wszyscy świetnie się bawili. Siadłam pomiędzy Laurą a Kate ( koleżankami z klasy) i rozmawiałyśmy na różne tematy. Mady co jakiś czas kręciła się niedaleko, ale bała się podejść. Harry siedział na przeciwko. Nie mogłam się powstrzymać i co jakiś czas kątem oka spoglądałam na niego. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. On uśmiechnął się tworząc dołeczek w lewym poliku. Od powiedziałam mu tym samym i po chwili spuściłam głowę. Poprawiłam grzywkę i znów na niego spojrzałam. Rozmawiał z kolegą trzymając puszkę napoju gazowanego w ręku. Powoli ognisko zaczęło wygasać, więc postanowiłam nazbierać trochę suchych gałęzi.
poniedziałek, 13 maja 2013
My world : 9
Czy to normalne, kiedy przed zaśnięciem zamykamy oczy, żeby ujrzeć osobę o której myślimy dzień i noc?Ktoś może powiedzieć, że jestem głupia, a może po prostu jestem zakochana?Tak w życiu bywa. Nie jesteśmy czegoś pewni na sto procent, a ja nie jestem pewna czy to właśnie jest miłość. W tej chwili mogę zadać sobie pytanie "Zauroczenie czy coś więcej?", choć nie znam na nie odpowiedzi to wiem, że Harry nie jest mi obojętny-Tak brzmiały słowa zapisane w moim pamiętniku z ostatniego dnia wycieczki. Jeszcze kiedy atrament niezdąrzył dobrze wyschnąć, Gregory wszedł do naszego domku.
-Przepraszam, że tak wszedłem bez pukania, ale nie mogłem wytrzymać dłużej bez Elizabeth, teraz muszę z nią być. Boje się, że znowu zasłabnie -uśmiechnęłam się
-Jest w łazience-powiedziałam spokojnym głosem.-Zostawię was, idę się przejść-dodałam po sekundzie. Odkąd Alice i Elizabeth chodziły z Gregorym i Niall'em, coraz częściej siedziałam sama. Przechadzałam się tak po ścieżce na której kiedyś spotkałam Harry'ego. Niestety zamiast mojego "chłoptasia" zobaczyłam kroczącą ku mnie Mady. Z dziwnym uśmieszkiem jakby knuła jakiś niecny plan podeszła pode mnie pytając
-Heeeej. Masz czas?Musimy pogadać.-Obieła moje ramię, po czym ze zdziwieniem dodałam
-Zamieniam się w słuch.O czym chcesz gadać?-Zapytałam podejrzanie.
-No cóż..chciałabym, aby twoja koleżanka odczepiła się od Niall'a. Musisz ją nauczyć, że cudzych chłopaków się nie podrywa.-W tym momęcie zamarłam"Coo?! jak to!"krzyczałam w myślach.
-Z tego co wiem jesteś singielką.
-To źle słyszałaś ja i Niall chodzimy od trzech dni- to już mnie przerosło.
-To niemożliwe! Przecież Niall tańczył z Alice na tej dyskotece....
-No nie chciał być nie miły w stosunku do niej...Jeśli mi nie wierzysz mam sms'y od niego-Wyjęła srebrny telefon z kieszeni. Na jej twarzy rozpościerał się chytry uśmieszek.
-Pokaż!-Nie zawahałam się ani sekundy dłużej. Rudowłosa lisica wchodząc w "wiadomości" pokazała mi sms'a od"misia <3". Kazałam jej wejść w rozmowy. Na jednej z wiadomości przeczytałam "Hej kochanie tu Niall spotkamy się wieczorem, tylko pozbędę się Alice. Przyczepiła się i nie mogę się uwolnić. Kocham cię ;*"Kazałam jej schować telefon, obróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę naszego domku. W pokoju zobaczyłam Alice.
-Co ...co ty tutaj robisz?-Zdyszanym głosem, ledwo słyszalnym zapytałam Alice.
-Ja?Szykuje się na randkę-zadowolona jak nigdy Alice zaczęła przymierzać czarne szpilki.
-Wiesz...Niall cię oszukuje...-burknęłam pod nosem.
-Co? Co ty tam gadasz..?-zapytała odwracając się niezwykle szybko na moje słowa.
-Czytałam sms'y od Mady...oni są razem...-Nie mogłam ciągnąć tej rozmowy dłużej, widziałam jak Alice zbladła. Z oszołomienia siadła na łóżku rzucając sukienkę na podłogę. Przez chwile wpatrywała się w równo ułożone drewniane panele po czym schowała ręce w twarz. Zaczęła płakać. Stałam jak przybita nie wiedząc co robić. Po chwili ocknęłam się, siadłam wygodnie obok niej próbując choć trochę pocieszyć. Nagle Niall wszedł do pokoju. To już było za wiele jak dla Alice. Gdy tylko go ujrzała histerycznie podbiegła pod niego bijąc pięściami po placach i twarzy. Niall nie wiedząc co się dzieje zakrywał jedynie twarz. Alice wybiegła z pokoju. Niall chciał ruszyć za nią, ale w porę go zatrzymałam .Stanęłam na przeciw niemu.
-Jak mogłeś jej to zrobić?!-uderzyłam go z liścia w twarz. Niall złapał się za policzek.
-Ja? co ja takiego zrobiłem?
-Dobrze wiesz! Nie gra się na dwa fronty! Ona cię kochała! A ty umawiałeś się z Mady?Widziałam sms!-Nic się nie odzywał. Byłam w szoku myślałam, że będzie zaprzeczał i próbował się wytłumaczyć, myliłam się.
-I co nic nie powiesz?
-Nie muszę ci się tłumaczyć!-Jego zachowanie coraz bardziej mnie nie pokoiło.
-Czyli Mady mówiła prawdę?-Nie mogłam tego znieść. Jak on mógł to zrobić Alice. Nie mieściło mi się to w głowie.
-Tak pisaliśmy SMS....-Widziałam, że to nie był dla niego łatwy temat, ale chciałam wiedzieć całą prawdę
-No mów!-Naciskałam coraz bardziej.
-Co? No co mam Ci powiedzieć .?Że radziłem się jej jak poderwać Alice?Przcież to żałosne
-Ale zaraz, zaraz! To wy nie chodzicie?!-Zapytałam nie wiedząc co się dzieje.
-Nie! Skąd Ci to przyszło to głowy?- Z bulwersowany moim pytaniem Niall wykrzykiwał jak bardzo jej nienawidzi po tym co mu zrobiła. Okazało się że Mady i Niall znali się już od 3 lat. Cały czas okłamywała go na wszystkie sposoby. Najbardziej wkurzyło mnie to, że zaczęła wymyślać jakieś plotki na Alice.
-Tego już za wiele!-Miałam już wyjść z pokoju, aby przyłożyć Mady. Gdyby nie Niall najprawdopodobniej skończyło by się to bójką. Na szczęście Niall wpadł na genialny plan. Na razie co musiałam zrobić to pogodzić Niall'a i Alice. Postanowiłam jej poszukać. Znalazłam ją nad brzegiem jeziora. Siedziała na pomoście wpatrując się w koła, które robiła kijem brodząc po wodzie. Zrobiło mi się jej tak strasznie żal. Podeszłam i siadłam obok. Przytuliłam ją mocno.
-Nie martw się on cię kocha, to wszystko to jedna wielka pomyłka-Alice jak na jakiś znak stanęła sztywno wyrzucając patyk do jeziora.
-Ale jak to?!-Nie pozwoliłam jej dokończyć. Pokazałam jedynie palcem nadchodzącego Niall'a.
-On ci wszystko wyjaśni-wstałam i oczepałam moje jeansowe spodenki z piachu. Mijając Niall'a uśmiechnęłam się dając mu dyskretny znak Siadł obok Alice, gdy nagle telefon zaczął mi drgać w kieszeni. Dostałam sms od nieznajomego numeru.
-Przepraszam, że tak wszedłem bez pukania, ale nie mogłem wytrzymać dłużej bez Elizabeth, teraz muszę z nią być. Boje się, że znowu zasłabnie -uśmiechnęłam się
-Jest w łazience-powiedziałam spokojnym głosem.-Zostawię was, idę się przejść-dodałam po sekundzie. Odkąd Alice i Elizabeth chodziły z Gregorym i Niall'em, coraz częściej siedziałam sama. Przechadzałam się tak po ścieżce na której kiedyś spotkałam Harry'ego. Niestety zamiast mojego "chłoptasia" zobaczyłam kroczącą ku mnie Mady. Z dziwnym uśmieszkiem jakby knuła jakiś niecny plan podeszła pode mnie pytając
-Heeeej. Masz czas?Musimy pogadać.-Obieła moje ramię, po czym ze zdziwieniem dodałam
-Zamieniam się w słuch.O czym chcesz gadać?-Zapytałam podejrzanie.
-No cóż..chciałabym, aby twoja koleżanka odczepiła się od Niall'a. Musisz ją nauczyć, że cudzych chłopaków się nie podrywa.-W tym momęcie zamarłam"Coo?! jak to!"krzyczałam w myślach.
-Z tego co wiem jesteś singielką.
-To źle słyszałaś ja i Niall chodzimy od trzech dni- to już mnie przerosło.
-To niemożliwe! Przecież Niall tańczył z Alice na tej dyskotece....
-No nie chciał być nie miły w stosunku do niej...Jeśli mi nie wierzysz mam sms'y od niego-Wyjęła srebrny telefon z kieszeni. Na jej twarzy rozpościerał się chytry uśmieszek.
-Pokaż!-Nie zawahałam się ani sekundy dłużej. Rudowłosa lisica wchodząc w "wiadomości" pokazała mi sms'a od"misia <3". Kazałam jej wejść w rozmowy. Na jednej z wiadomości przeczytałam "Hej kochanie tu Niall spotkamy się wieczorem, tylko pozbędę się Alice. Przyczepiła się i nie mogę się uwolnić. Kocham cię ;*"Kazałam jej schować telefon, obróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę naszego domku. W pokoju zobaczyłam Alice.
-Co ...co ty tutaj robisz?-Zdyszanym głosem, ledwo słyszalnym zapytałam Alice.
-Ja?Szykuje się na randkę-zadowolona jak nigdy Alice zaczęła przymierzać czarne szpilki.
-Wiesz...Niall cię oszukuje...-burknęłam pod nosem.
-Co? Co ty tam gadasz..?-zapytała odwracając się niezwykle szybko na moje słowa.
-Czytałam sms'y od Mady...oni są razem...-Nie mogłam ciągnąć tej rozmowy dłużej, widziałam jak Alice zbladła. Z oszołomienia siadła na łóżku rzucając sukienkę na podłogę. Przez chwile wpatrywała się w równo ułożone drewniane panele po czym schowała ręce w twarz. Zaczęła płakać. Stałam jak przybita nie wiedząc co robić. Po chwili ocknęłam się, siadłam wygodnie obok niej próbując choć trochę pocieszyć. Nagle Niall wszedł do pokoju. To już było za wiele jak dla Alice. Gdy tylko go ujrzała histerycznie podbiegła pod niego bijąc pięściami po placach i twarzy. Niall nie wiedząc co się dzieje zakrywał jedynie twarz. Alice wybiegła z pokoju. Niall chciał ruszyć za nią, ale w porę go zatrzymałam .Stanęłam na przeciw niemu.
-Jak mogłeś jej to zrobić?!-uderzyłam go z liścia w twarz. Niall złapał się za policzek.
-Ja? co ja takiego zrobiłem?
-Dobrze wiesz! Nie gra się na dwa fronty! Ona cię kochała! A ty umawiałeś się z Mady?Widziałam sms!-Nic się nie odzywał. Byłam w szoku myślałam, że będzie zaprzeczał i próbował się wytłumaczyć, myliłam się.
-I co nic nie powiesz?
-Nie muszę ci się tłumaczyć!-Jego zachowanie coraz bardziej mnie nie pokoiło.
-Czyli Mady mówiła prawdę?-Nie mogłam tego znieść. Jak on mógł to zrobić Alice. Nie mieściło mi się to w głowie.
-Tak pisaliśmy SMS....-Widziałam, że to nie był dla niego łatwy temat, ale chciałam wiedzieć całą prawdę
-No mów!-Naciskałam coraz bardziej.
-Co? No co mam Ci powiedzieć .?Że radziłem się jej jak poderwać Alice?Przcież to żałosne
-Ale zaraz, zaraz! To wy nie chodzicie?!-Zapytałam nie wiedząc co się dzieje.
-Nie! Skąd Ci to przyszło to głowy?- Z bulwersowany moim pytaniem Niall wykrzykiwał jak bardzo jej nienawidzi po tym co mu zrobiła. Okazało się że Mady i Niall znali się już od 3 lat. Cały czas okłamywała go na wszystkie sposoby. Najbardziej wkurzyło mnie to, że zaczęła wymyślać jakieś plotki na Alice.
-Tego już za wiele!-Miałam już wyjść z pokoju, aby przyłożyć Mady. Gdyby nie Niall najprawdopodobniej skończyło by się to bójką. Na szczęście Niall wpadł na genialny plan. Na razie co musiałam zrobić to pogodzić Niall'a i Alice. Postanowiłam jej poszukać. Znalazłam ją nad brzegiem jeziora. Siedziała na pomoście wpatrując się w koła, które robiła kijem brodząc po wodzie. Zrobiło mi się jej tak strasznie żal. Podeszłam i siadłam obok. Przytuliłam ją mocno.
-Nie martw się on cię kocha, to wszystko to jedna wielka pomyłka-Alice jak na jakiś znak stanęła sztywno wyrzucając patyk do jeziora.
-Ale jak to?!-Nie pozwoliłam jej dokończyć. Pokazałam jedynie palcem nadchodzącego Niall'a.
-On ci wszystko wyjaśni-wstałam i oczepałam moje jeansowe spodenki z piachu. Mijając Niall'a uśmiechnęłam się dając mu dyskretny znak Siadł obok Alice, gdy nagle telefon zaczął mi drgać w kieszeni. Dostałam sms od nieznajomego numeru.
niedziela, 12 maja 2013
My world : 8
Około 5 nad ranem usłyszałam pukanie do drzwi. „Znowu ten
przeklęty wuefista!” Zwlokłam się z łóżka i ociężałym krokiem udałam się w
stronę drzwi. Ku mojemu zdziwieniu przede mną stał Harry. Lekko zakłopotana, w
samych spodenkach i podkoszulku od piżamy, stałam naprzeciw niemu.
-Słyszałem co się stało... Co z nią? - Zapytał ze szczerym
współczuciem w głosie.
-Dokładnie nie wiem... nie było mnie tam z wiadomych przyczyn.-
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. - Lekarz stwierdził, że to nic
poważnego - dodałam po chwili.
-A to dobrze... Czytałaś już nasz dzisiejszy plan zajęć?
-Nie, ale wiem, że ma być jakiś wyjazd do kina i muzeum.
-I co wybierasz się może?
-Y no raczej tak, skoro to wycieczka szkolna… - Chłopak lekko się
zarumienił.- A ty? – dodałam, żeby nie było mu głupio. Harry od razu się
rozweselił.
-No raczej – uśmiechnął się nonszalancko opierając o drzwi.- Bo
pomyślałem sobie skoro Alice idzie z Niall’em, a Elizabeth zapewne z Gregory’m
to może ty wybrałabyś się ze mną?- Wpatrywał się we mnie wyczekując odpowiedzi.
Byłam trochę zbita z pantałyku .
-Myślałam, że wybierzesz się w towarzystwie wiernej ci grupki
dziewczyn.
- Mam wrażenie, że jesteś zazdrosna – uśmiechnął się łobuzersko.
Uwielbiałam ten uśmiech. Sprawiał, że nogi same się uginały i zaczynałam myśleć
nie trzeźwo, jak po wypiciu trunku.
- H ha ha bardzo śmieszne, a tak w ogóle to czemu nawiedzasz moje
skromne progi o 5 nad ranem, jeśli mogę wiedzieć?
-Nie mogłem spać, Niall opowiedział mi o Eliz i strasznie się
martwiłem – zaczynałam wyczuwać jego talent aktorski. Kąciki jego ust drżały
jakby powstrzymywał wybuch śmiechu.
-Ach tak? – Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-No tak, a może wybierzesz się ze mną na spacer wzdłuż jeziora?
Taki poranny spacerek.- I znów jego zielone oczy przenikały przez moją duszę.
Grzechem było mu odmówić. Spojrzałam w dół. W ciąż ubrana byłam w piżamę.
-A mogę się przebrać? – Zmierzył mnie wzrokiem od czubka głowy po
gołe stopy i rozbawiony dodał:
-Myślałem, że wybierzesz się w tej seksownej piżamie no, ale jeśli
musisz się przebrać… - Posłałam mu lodowate spojrzenie. On jeszcze raz
uśmiechnął się do mnie. Zrezygnowana głośno westchnęłam i szybkim gestem
pokazałam mu, aby wszedł.
-Tylko bądź cicho, dziewczyny jeszcze śpią…- Kiwnął zadowolony
rozsiadając się w fotelu. Wygrzebałam z szafy jeans ‘owe spodenki i luźny
podkoszulek z nadrukiem wilka. Idąc przez pokój w stronę łazienki kątem oka
zobaczyłam, że Harry spogląda na moje nogi. Nie były jakieś wyjątkowe, w sumie
były przeciętne. Szybko ubrałam się, wyszczotkowałam zęby i włosy. Wychodząc z łazienki potknęłam się o moje
turkusowe trampki i poleciałam prosto na
fotel w którym siedział Harry. Narobiłam przy tym trochę hałasu. Szybko
wróciłam do pozycji siedzącej, wciąż u Harry’ego na kolanach. Rozejrzałam się
po pokoju. Elizabeth przewróciła się na drugi bok. Dzięki Bogu miała kamienny
sen. Alice zaczęła mamrotać coś pod nosem. Z trudem otworzyła powieki.
Wyglądała jak krecik - cały czas miała
przymrużone oczy. Odniosłam wrażenie jakby wciąż spała.
-Co robi Harry u nas w domku i czemu siedzisz u niego na kolanach?
– Zdawało się, że mówi to przez sen. Spanikowałam.
-To tylko sen śpij dalej – szepnęłam. Nie sądziłam, że to pomoże.
O dziwo pomogło.
-Ach. Okej to idę. Ale Jane się ucieszy jak opowiem jej, co mi się
śniło prawda Jane?- Podniosła na parę centymetrów głowę z poduszki.
-Jasne – szepnęłam i przykryłam ją kocem. Cicho westchnęłam.
Spojrzałam teraz na Harry’ego, siedział zadowolony rozsiadając się bardziej w
fotelu. Miałam wrażenie, że dostał skurczu twarzy. Cały czas szczerzył zęby.
Posłałam mu gniewne spojrzenie i wyszliśmy.
-Aż tak ci się podobało? – Sfrustrowana założyłam różową rozsuwaną
bluzę.
-Hmmm… niech pomyślę. Nie było tak źle, ale masz strasznie
kościsty tyłek. – Uśmiechnął się łobuzersko.
-A ty kolana- patrzyłam na jego zielone i rozbawione do granic
możliwości oczy. Nie mogłam się dłużej na niego gniewać.
- I jak podoba ci się nowy dom? – Zdziwiłam się tym pytaniem. Nikt
mi dotąd go nie zadał.
-Hm… wszystko jest całkiem spoko, ale pewien facet nie daje mi
spokoju – spojrzałam na niego znacząco. Zmarszczył brwi i uniósł jedną brew –
wyglądał strasznie słodko.
-Pewnie jakiś przystojniak, mam racje? Gorące ciacho z kręconymi
włosami i zabójczo zielonymi oczami? – Uśmiechnął się poprawiając kołnierzyk
koszuli.
-Tak i w dodatku jest strasznie skromny – zaśmiałam się.
-Ideał – westchnął pod nosem. Zaczęliśmy kierować się w stronę
pomostu. Słońce powoli wyłaniało się z jeziora.
-Pięknie – szepnęłam. – Szkoda, że nie umiem pływać…
-Co? Nie umiesz pływać? – Widać był mocno wstrząśnięty tym faktem.
-Tak, nie umiem pływać. Boje się wody.
-Nie umiesz pływać? – Powtórzył nieco ciszej.
-Tak – potwierdziłam po raz kolejny nieco już zdenerwowana.
-Chodź – złapał mnie za rękę. - Nauczę cię!
-Co? Nie! Tu nie ma nawet ratownika… woda jest zimna… puszczaj! –
Próbowałam się wyrwać – na darmo. Złapał mnie za ramiona. Wpatrywał się w moje
oczy z uporem osła. Nie było sensu dalszej kłótni z jego darem przekonywania i wdziękiem nie miało się najmniejszych
szans.
-Nauczyłem cię tańczyć to i pływać nauczę. Nie martw się – i
pociągnął mnie za rękę. Doszliśmy do końca pomostu.
-Tutaj jest płytko widzisz? Widać dno. – Spojrzałam w dół, jakaś
mała rybka pływała wokół wodorostu. Harry zdjął skarpetki, a potem buty i
podwinął nogawki. Powoli zanurzył prawą nogę, a zaraz za nią lewą. Woda sięgała
mu jakieś 5 cm przed kolano.
-Teraz twoja kolej – uśmiechnął się wyciągając rękę. Zdjęłam swoje
trampki i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Rozsądek wołał „ nie rób tego”, ale
serce krzyczało ”skacz”. Podeszłam powoli łapiąc go za rękę. Czubkiem palca
dotknęłam wody – była lodowata.
-Chyba zwariowałeś! Jest lodowata, chcesz dostać zapalenia płuc?
-Jak wejdziesz do wody całymi stopami nie będziesz odczuwać, aż
takiego zimna. – Westchnęłam jeszcze raz. „Pa pa rozsądku” i weszłam powoli
zanurzając nogi.
-Widzisz nie jest tak strasznie – objął mnie mokrą ręką w talii.
Syknęłam. Było mi troszkę zimno, ale rzeczywiście woda nie była taka zła.
-Chodź odrobinkę dalej – zrobiłam krok. Woda sięgała mi tuż za
kolano.
-Jeszcze kawałeczek – prowadził mnie za rękę, woda z każdym
krokiem sięgała coraz wyżej. W końcu zaczęła moczyć moje spodenki.
-A teraz połóż się – spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Co? Zamoczę moje ubranie!
-Chcesz się nauczyć pływać czy nie? – Jego oczy przekonały mnie w
ciągu sekundy. Westchnęłam i powoli przechylałam się w tył. Ubranie stawało się
coraz cięższe. Odbiłam nogi od dna i próbując się wyprostować zaczęłam się
zanurzać. Woda dostała mi się do nosa. Szybko wróciłam do pozycji stojącej.
Okropnie kaszlałam.
-Jest dobrze tylko wyluzuj się – uśmiechnął się i po chwili
pokazał mi jak sam bez najmniejszej trudności kładzie się na tafli wody. –
Teraz twoja kolej, będę cię asekurować. – Podszedł odrobinę bliżej. Lewą rękę
położył na moich plecach, a prawą delikatnie przechylał moją klatkę do tyłu. Po
chwili leżałam sztywna unosząc się na wodzie.
-Teraz wysunę rękę… - Cały czas miałam zamknięte oczy. Wszystkie
mięśnie napinały się same. Kiwnęłam głową i wzięłam głęboki oddech jakbym miała
zaraz nurkować. Poczułam jak jego ręka powoli zsuwa się z moich pleców. Gdy
tylko przestałam ją czuć zapadłam się w zimną wodę. Znowu woda nalała mi się do
nosa i trochę nawet połknęłam.
-Spokojnie, odpręż się, nie możesz być taka spięta. Jeszcze raz. –I
ponowił swoje czynności. Tym razem udało się. Odprężyłam się i patrzyłam prosto
na niebo. Stawało się pomarańczowe, a gdzie niegdzie różowiało.
-Bardzo ładnie – pochwalił mnie.- Teraz weź głęboki wdech i zanurz
głowę. – Posłuchałam go bez zastanowienia.
-Bardzo dobrze, a teraz połóż się na brzuchu. – Odbiłam nogi od
dna. Tym razem jego ręka dotykała mojego brzucha. – Zacznij ruszać nogami… bardzo
ładnie, teraz dołóż ręce… Świetnie! – Jakoś mi szło. Płynęłam bardzo powoli.
Harry nie opuszczał ręki ani na moment. Kosztowało mnie to sporo wysiłku, nie
spodziewałam się, że pływanie jest tak męczące. – Teraz spróbuj pod wodą. – Zanurzyłam
głowę i zaczęłam machać rękami i nogami. Harry wybuchł śmiechem - wynurzyłam
głowę. Stałam dokładnie w tym samym miejscu.
-Nie musisz się tak rzucać. Spokojnie – uśmiechnął się zanurzając pod
wodę. Poszłam w ślad za nim. Wzięłam głęboki wdech, położyłam się na brzuchu i
delikatnie odpychałam wodę. Otworzyłam oczy, pode mną właśnie przepływał Harry.
Udało się! Może nie było to jeszcze pływanie na wysokim poziomie, ale na wodzie
po uda dałam sobie radę.
-Może już pójdziemy, jest mi trochę zimno… - Zaczęłam dygotać.
-Masz racje na dziś już koniec. Jesteś cała siwa.- Wyszliśmy w
milczeniu. Założyłam różową bluzę na mokre ubranie. Woda kapała mi z włosów
mocząc jedyną suchą rzecz , którą miałam na sobie.
sobota, 11 maja 2013
My world : 7
Trzymając mnie za rękę powoli prowadził na środek altany.
-Tylko, że ja nie umiem tańczyć…
-Ale ja umiem, nie martw się nauczę cię - jednym zwinnym ruchem
obrócił mnie tak, że staliśmy na przeciwko siebie. Kapela grała głośno kawałek
"God damn you're beautiful" Chestera See. Lewą ręką objął moją talię
skracając przestrzeń między nami. Staliśmy praktycznie przytuleni. Oświetlała
nas jedynie pełnia księżyca i rozwieszone lampki. Zamknęłam oczy. Bałam się, że
kiedy je otworze to wszystko zniknie i okaże się, że to tylko sen...
najpiękniejszy sen w moim życiu.
-Daj się prowadzić to łatwe – i uniósł prawą rękę, a ja powoli
obróciłam się wokół własnej osi. Był ode mnie o głowę wyższy, więc nie patrzyliśmy
sobie w oczy. Poczułam jego oddech na mojej głowie. Ciarki rozeszły się po
całym moim ciele. Gorące uczucie rozpalające mój żołądek nie opuszczało mnie
ani na moment. Miałam wrażenie, że poliki rumienią mi się z każdą sekundą coraz
bardziej. Poczułam jego oddech na swojej szyi. Zamarłam. Kolejne dreszcze
przebiegły przez moje ciało.
-Kto cię nauczył tak tańczyć? – Obrócił mnie jeszcze raz i trochę
mocniej przyciągnął. Kołysaliśmy się tak delikatnie, niczym łódka na bezkresnym
morzu.
- Moja babcia… To nic, że sięgałem jej do pasa i miałem za duże
buty ojca, była świetną tancerką. – Uśmiechnął się niby do mnie niby do siebie,
ale był to uśmiech ponury. Na chwile jego oczy zamarły. Musiał przypominać
sobie pierwsze lekcje tańca, które dawała jego babcia.
-Nie wiem czy mnie by nauczyła… Jestem totalnym beztalenciem –
uśmiechnęłam się do niego mając nadzieje, że się troszkę rozchmurzy.
-Ona nie żyje. - Ktoś musiał uderzyć mnie pięścią w brzuch.
„Głupia idiotko, trzymaj język za zębami. Wszystko potrafisz spartolić”.
Ciężkie kamienie opadły na dno mojego żołądka. Czułam się okropnie. Jak mogłam
sprawić mu przykrość, każąc wracać wspomnieniami do swojej zmarłej babci. Nigdy
nie czułam się tak głupio.
-Nie martw się zmarła dawno, dawno temu – i znów powrócił jego
dawny serdeczny uśmiech.-W końcu chwila spokoju - wyszeptał mi do ucha
odgarniając włosy na bok. -Masz długie włosy i wchodzą mi do buzi… -Musiałam
zrobić speszoną minę, bo zaraz zaczął się usprawiedliwiać.
-Ale są bardzo ładne… Takie długie… nie wchodzą ci do oczu? Są
ładne nawet bardzo ładne… tylko, że… no jakby ci tu powiedzieć… nie praktyczne…
-Wiesz kto co lubi. Mi się podobają długie włosy, więc mam długie
włosy – uśmiechnęłam się po raz kolejny. Coś czerwonego mignęło za plecami
Harry’ego.
-Dobrze ci idzie. Jak na pierwszy raz całkiem nieźle, tylko
postaraj się nie deptać moich stup.- Zarumieniłam się.
-Przepraszam mówiłam, że nie umiem tańczyć.- Wychyliłam się zza
pleców Harry’ego. Zobaczyłam Mady stojącą przed domkiem. Wpatrywała się w nas z
taką zazdrością jakiej nigdy nie widziałam u żadnego człowieka. Miałam
wrażenie, że chciała zabić mnie spojrzeniem. Skrzyżowała ręce na piersi posłała
lodowate spojrzenie, pogardliwie prychnęła i odeszła do stojącej w środku budynku
Belli. Nie przejęłam się tym, tańczyłam dalej. Nagle mój telefon zaczął
dzwonić. Chwyciłam swoja torebkę, grzecznie przeprosiłam partnera i szybko
odebrałam.
-Hallo? - spojrzałam na Harry'ego. Wpatrywał się we mnie z nie
małym zdziwieniem. W słuchawce słychać było głos Alice tylko, że trochę inny,
bardziej zdesperowany i zdenerwowany.
-Gdzie jesteś? Musisz szybko do mnie przyjść! - wykrzykiwała.
-Co?! Co się stało?
-Szybko! Jesteśmy na sali! Elizabeth… ona…- W tym momencie rozłączyła
słuchawkę. Na moment serce przestało mi bić
-Musze lecieć! Alice… Znaczy Elizabeth… coś jej się stało…
przepraszam- Wybiegłam za Harry'ego. W tle słyszałam jego krzyki "Co się
stało?!". Nie myślałam o nim, chciałam jak najszybciej być przy Alice i dowiedzieć
się cokolwiek o Elizabeth. Kiedy dobiegłam zobaczyłam siedzącą na krześle
Alice. Twarz schowaną miała w dłonie. Była mocno przestraszona.
-Co się stało? - Zdyszana zapytałam Alice. Dziewczyna powoli
podniosła czarną od tuszu twarz.
-Elizabeth... zmęczyła się i upadła.... - wybuchła płaczem.
-Co? Ale co jej jest?!
-Nie wiem... tańczyła i nagle źle się poczuła i zemdlała …-Stanęłam
jak wryta, Niall przytulał i pocieszał Alice. Łzy stanęły mi w oczach.
-Jak to? Przecież jak wychodziłam czuła się świetnie !- Stawałam
się coraz bardziej nerwowa. – Gdzie teraz jest?
-Pan Brown zabrał ją do domku dla nauczycieli. Zadzwonili po
lekarza, mówili, że to nic poważnego, zwykłe osłabienie… Wiesz jak się
wystraszyłam?- I ponownie wybuchła płaczem. – Leżała na parkiecie… nie ruszała
się…
-Już wszystko dobrze, nie martw się nic jej nie jest – przytuliłam ją mocno do siebie.
-T-tak wiem, próbowałam ją obudzić… A kiedy otworzyła oczy…
-Ciiii już dobrze – pogłaskałam ją po głowię. Twarz miała
zaczerwienioną od łez. Gdy już wszystko w miarę się uspokoiło razem z Alice
wróciłyśmy do domku. Impreza wciąż trwała, w końcu było trochę po północy.
Zadzwoniłyśmy do pana Browna. Bardzo nas uspokoił – powiedział, że Eliz nic nie
jest i tak jak podejrzewali to zwykłe osłabienie. Lekarz dał jej coś na
wzmocnienie i za godzinę zjawi się w naszym domku. Alice i ja byłyśmy nieco
zmęczone. Usiadłyśmy w fotelach i zaczęłyśmy zastanawiać się nad przyczyną jej
osłabienia.
-A może dlatego, że ostatnio nic nie jadła? Odkąd poznała Gregory ‘ego
jakoś tak mniej je, ale powinien ktoś ją uświadomić, że samą miłością nie da
się żyć.
-Wiesz może... tak to chyba to... -Alice była już tak zmęczona
całą tą sytuacją, że nie miała siły nawet o tym mówić. Czekałyśmy w milczeniu,
aż do naszego domku weszła Elizabeth. Szybko podniosłam się z łóżka i pobiegłam
ją przytulić.
-Zdajesz sobie może sprawę z tego jak nas nastraszyłaś? –
Spojrzałam na Eliz. Twarz miała trochę bladą, ale wesołą.
-To nic, po prostu zasłabłam. Zanieśli mnie do domku nauczycieli.
Gregory zadzwonił po lekarza. W domku mieli małą apteczkę, ale nic w niej nie
było. Lekarz stwierdził, że to z powodu niedożywienia. Wszystko teraz jest
okej. Zjadłam zupę, a potem dostałam leki na wzmocnienie… Szkoda tylko, że przerwałam
wam tą dyskotekę…
-Przestań! Najważniejsze, że tobie nic nie jest! – Alice przytuliła
ją do siebie, a po chwili już wszystkie trzy stałyśmy przytulone.
-No dobra opowiadaj jak tam z Niall’em? - Zapytała podekscytowana Eliz.
-Muszę wam wszystko opowiedzieć! To był najpiękniejszy dzień w
moim życiu… do pewnego momentu – Alice spojrzała się „gniewnie” na Elizabeth.
-Przepraszam… - zaśmiała się i Alice zaczęła swoją opowieść.
Wszystkie śmiałyśmy się piszczałyśmy i wzdychałyśmy bezkońca. Po Alice zaczęła
Elizabeth, a po Eliz nadeszła moja kolej.
-A ty jak się bawiłaś? Widziałam Harry’ego tańczącego z Mady.Byłaś
trochę zła, powiedziałaś, że idziesz na dwór, a potem ślad po tobie zaginął.
Gdzie byłaś? – Zapytała mocno zaciekawiona Alice.
-Byłam się przejść… mówiłam, że nie lubię takich imprez… - Nie
wiem czemu skłamałam. Sama zaskoczyłam
się swoją odpowiedzią.
-A to w takim razie powróćmy do naszych opowiadań – zasugerowała Alice
trącając Eliz łokciem.
-Tak, nasze są ciekawsze – Elizabeth posłała mi pełen życzliwości
uśmiech i zaczęło się od nowa: wzdychanie piszczenie i tak dalej. Długo rozmawiałyśmy
tej nocy, zwłaszcza na temat chłopców.
Subskrybuj:
Posty (Atom)